środa, 26 kwietnia 2017

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział XVI - „Głodny jestem”

      Zajęcia wyrównawcze trwały do środowego południa. Uczniowie, którzy do tego czasu musieli się uczyć, z radością wybyli do domów rodzinnych na wzór tych, którym egzaminy poszły dobrze i mogli uczynić to wcześniej.
      W normalnych okolicznościach Aya i Kaori na pewno też wpadłyby do domu. Tymczasem zostały niejako same na świecie i obecnie ich „domem” stała się Akademia. Jeszcze niedawno przez myśl by im nie przeszo, że będą musiały tak nazywać szkołę.
      W czwartek rano, wciąż wylegując się w łóżku, Kao odwróciła się w stronę siedzącej przy własnym biurku Ayi.
      - Hm, tak właściwie, to co my tu będziemy robić? Jest pusto. Pusto! - wręcz wykrzyknęła. - Orientujesz się, kto został?
      - Nie bardzo - przyznała Aya. Nawet Otsune zdecydowała się ostatecznie wrócić na trochę do domu, wiedząc, że kolejna okazja nieprędko się nadarzy. Proponowała nawet Ayi i Kao, by do niej wpadły, ale one nie potrafiłyby na razie wrócić do miejsca, które tak bardzo kojarzyło im się ze zmarłą mamą/ciocią. - Na pewno Zero i Yūki.
      - No tak, sieroty tak jak i my - mruknęła pod nosem Kaori. - A poza nimi?
      - Nie wiem. Nie mam pojęcia.
      - Szkoda, że Mio i Nio pojechały do domów. Ale to normalne… - zasępiła się.
      - Taak…

      - Mam pomysł! - wykrzyknęła nagle Kaori.
      Dziewczyny przechadzały się właśnie po terenie Akademii. Pogoda była naprawdę ładna, wiosnę było czuć coraz wyraźniej.
      - Jak tu cicho… - szepnęła Aya, ignorując siostrę.
      - Hej, nēsan! Nie słyszałaś, co powiedziałam?
      - Co? Ee… Że masz jakiś pomysł czy coś… - rzekła niepewnie. Zasłuchana była bowiem w ciszę, jaka panowała w okolicy. Zazwyczaj nawet podczas weekendów czy innych wolnych dni, a także popołudniami, w Akademii było dość gwarno, szczególnie w okolicach wszelkich budynków. Teraz zaś spacerowały pomiędzy dwoma Słonecznymi Dormitoriami, a mimo tego panowała cisza.
      - Dokładnie! - ucieszyła się Kaori.
      - No to na czym on polega? - zapytała znudzonym głosem Aya.
      - Chodźmy odwiedzić dyrektora!
      - Że co, proszę? - Aya przystanęła, zaskoczona. Z niedowierzaniem spojrzała na siostrę. Ona sama w życiu nie wpadłaby na taki pomysł.
      - No co? Byłoby miło, prawda? - spytała Kao z niewinnym uśmieszkiem.
      - Ee… Niekoniecznie.
      - Oj, przestań! Sam przecież mówił, że możemy wpadać, kiedy chcemy!
      - Tak powiedział?
      - No… nie dosłownie. Ale mniej więcej to miał na myśli. Chyba.
      - Och, przestań już kręcić. Tak się tylko mówi, żeby być grzecznym - przypomniała siostrze. - Poza tym… Co cię tak nagle naszło, żeby do niego iść?
      - Sama nie wiem. U niego jest tak wesoło. A mam ochotę poprawić sobie nastrój.
      - Chyba masz okazję - rzuciła Aya.- Zobacz, tam jest Yūki.
      - Wreszcie jakaś żywa dusza poza panią ze stołówki! - wykrzyknęła Kao. Faktycznie, gdy rano poszły na śniadanie, poza kucharką były jedynymi osobami w pomieszczeniu.
      Kilkanaście metrów od dziewczyn stała pani prefekt rozmawiająca właśnie z przewodniczącą żeńskiego akademika, Kazue Maruyamą. Trzecioklasistka najwyraźniej miała jeszcze jakieś niedokończone sprawy, skoro nadal przebywała na terenie Akademii. Może musiała zrobić coś właściwego przewodniczącym kończącym szkołę.
      - Nawet jeśli jesteś córką dyrektora i masz przywileje prefekta, nie możesz tak po prostu wejść sobie do męskiego akademika - usłyszały słowa przewodniczącej. Podeszły jeszcze bliżej. Yūki wyglądała na nieco zakłopotaną.
      - Cześć! - krzyknęła wesoło Kaori.
      - Dzień dobry, Mitsui-chan - odparła Kazue.
      - Hej… - mruknęła córka dyrektora.
      - Co się dzieje? - spytała ciekawsko Kao.
      - Och, nic takiego. Kurosu-san chciała wejść do dormitorium chłopców, a to przecież w normalnych okolicznościach zabronione.
      Ups, a tyle razy wchodziłyśmy tam, żeby szukać Zero, przypomniała sobie Aya. Po raz pierwszy z całą mocą zdała sobie sprawę z tego, że nieraz mogła wpaść w kłopoty. Cóż, mniejsza o to… Jak by nie patrzeć, nikt jej nigdy nie nakrył. Jakimś cudem. Oczywiście trafiała czasem na kogoś na korytarzach, ale nigdy nie był to przewodniczący męskiego akademika.
      Z rozmyślań wyrwał ją zapach zbliżającego się wampira.
      - Wybaczcie, że przerywam, miłe panie. Mogę wam chwilę zająć? - spytał jak gdyby nigdy nic Aidō. Aya spojrzała na niego z nienawiścią, a ten, napotkawszy jej wzrok, szybko się odwrócił. Unikał też oczu Kao. Wyglądało na to, że nie bardzo ich się tu spodziewał. Pewnie myślał, że wróciły do domu, jak większość uczniów. - Nie mogę znaleźć dyrektora - kontynuował. - Wyszedł dokądś?
      - Aidō-senpai! - krzyknęła Yūki, wyraźnie zaskoczona jego pojawieniem się w środku dnia.
      - Idol-senpai! - pisnęła w tym samym czasie przewodnicząca.
      Kaori milczała, obojętnie przyglądając się Hanabusie.
      W ogóle nie czuję tego podniecenia co kiedyś. Niesamowite, pomyślała. Ale i nieco dziwne…
      - Dlaczego jesteś na zewnątrz? - zaczęła przewodnicząca. - To nie wchodzi w grę, żeby Dzienna i Nocna Klasa szwendały się, jak im się podoba. Zwłaszcza…
      - Przepraszam, ale właśnie uciekłem z akademika - szepnął konspiracyjnym tonem Aidō. - Nie widziałaś mnie, okej? - rzucił z oszałamiającym uśmiechem i błyskiem w oku.
      - Oczywiście, że tak! Rozumiem! Właśnie chciałam to zostawić prefektowi! - paplała Kazue, równocześnie się oddalając i machając chłopakowi na pożegnanie.
      Dziewczyny patrzyły na to wszystko z zażenowaniem.
      - Tak więc - kontynuował Aidō, zwracając się do Yūki i równocześnie całkowicie ignorując siostry - uciekłem z dormitorium. Rozumiesz? Szedłem do dyrektora, ale go nie ma… Chciałem się z nim widzieć - powiedział, jedną rękę trzymając wciąż w kieszeni bluzy. Kaori zdała sobie sprawę z tego, że po raz pierwszy widzi go tak luzacko ubranym.
      Nagle przed zebranymi zjawił się Zero.
      Wyskoczył… z trzeciego piętra?! Kao zdumiała się porządnie, patrząc w górę, a dokładniej na otwarte okno męskiego dormitorium. Myślała, że Aidō jest w najbliższej okolicy jedynym ryzykantem na tyle szalonym, by rzucać się z okien, ale najwyraźniej się pomyliła.
      - Aidō-senpai - zaczął prefekt. - Uczniowie z Nocnej Klasy nie powinni przebywać na terenie dla Dziennej.
      - W-właśnie, Aidō-senpai! - przyłączyła się Kurosu. - Wracaj do akademika, dobrze?
      - Do akademika? - spytał Hanabusa. - Nie chcę - oświadczył z miną kapryśnego dziecka. - Zdecydowanie nie! - rzekł, odwracając głowę i udając obrażonego. - Poza tym, hej, przecież i tak prawie nikogo tu nie ma. Możemy chyba nieco nagiąć zasady, co?
      Aya posłała mu mrożące spojrzenie. Jak on śmiał mówić tak niedbale o łamaniu zasad?! Jeszcze nie tak dawno ot tak sobie zatopił kły w szyi jej siostry… Nigdy mu tego nie wybaczy. Gdyby nie to, że Kaori stała tuż obok niej, porządnie by sobie z nim porozmawiała!
      - Yūki. - Zero ze spokojem zwrócił się do koleżanki. - Idź poszukać liny. Zwiążę go i zatargam tam z powrotem.
      Słysząc to, Aidō uniósł ręce w obronnym geście.
      - No już, już, jakoś się dogadamy, co?

      - Nie zmuszaj mnie do robienia takich głupot… - warknął Zero.
      Ostatecznie wszyscy pięcioro znaleźli się w prywatnym mieszkaniu dyrektora, którego chciał znaleźć Hanabusa. Najpierw pukali - mimo że Aidō powiedział, że już próbował się tu z nim spotkać - ale nikt nie odpowiadał. Drzwi okazały się jednak otwarte, jak zauważyła Yūki. Uznała, że mogą poczekać na Kaiena w środku. Bądź co bądź przed rozpoczęciem liceum też tam mieszkała, więc niejako czuła się gospodynią.
      - To mogłeś mi po prostu pozwolić odejść, zamiast szukać ze mną dyrektora - odparł z uśmiechem Aidō. Rozwalił się na sofie i rozglądał z zaciekawieniem dookoła.
      - Jakbym mógł puścić cię samopas… - prychnął prefekt.
      - Tak w ogóle… Czy to w porządku siedzieć w mieszkaniu dyrektora, gdy go nie ma? - spytała niepewnie Kaori.
      - Właśnie - podchwyciła Aya, marząc skrycie, by wrócić do siebie. - Może się zdenerwować, jak nas tu zobaczy. A nie wiemy, kiedy wróci…
      - Co więc powiecie na pokój Zero w dziennym akademiku? - zapytała Kurosu.
      - W życiu - rzekł zdecydowanym tonem Aidō.
      Zero dla odmiany się z nim zgodził, oświadczając, że nigdy nie wpuściłby takiego narcyza do swojego pokoju. Kaori przyglądała się chłopcom z rozbawieniem.
      - Ale z was pajace… - szepnęła.
      - Coś ty powiedziała?! - spytał gniewnie Kiryū.
      - Głodny jestem… - wymamrotał Hanabusa. Kaori jakby lekko drgnęła. - Hm, domowa kuchnia będzie w sam raz! Ugotujcie mi coś - rzucił niczym książę. - Och, a czy łóżko jest w dzień wolne? Chcę coś miękkiego i miłego… Aha, i jak pościel nie pachnie lawendą, to nie mogę zasnąć… A zasłony? - pytał, rozglądając się dookoła.
      Aya piorunowała go wzrokiem.
      Będzie tu teraz nawijał o łóżkach i zasłonach?! Kretyn jeden!
      - I jeszcze - kontynuował Hanabusa - jeśli ktoś mnie będzie szukał, nie mówcie, że tu jestem. Zobaczmy… Ręcznik i szczoteczka… - zaczął wymieniać, jak gdyby zamierzał zostać w domu dyrektora na dłużej.
      Prefekt ledwo się już powstrzymywał ze złości. Uniósł pięść w ostrzegawczym geście.
      - Zero, spokojnie - mówiła Yūki. Potem zwróciła się już do ucznia Nocnej Klasy. - Senpai, czy w twoim akademiku stało się coś, przez co nie chcesz tam zostać?
      - To… nic takiego - odparł jakby w zamyśleniu.

      Aidō zjadł kolejną dokładkę, najwyraźniej niesamowicie głodny. Kaori, korzystając z tego, że to na Hanabusie skupia się uwaga, wyszła przed dom i usiadła na schodkach.
      Dziwnie się czuję. Niby tyle mnie łączyło z Aidō-senpaiem, a teraz to wszystko znikło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mimo wszystko… Zastanawiam się, jak to się właściwie stało. Bo… ten stan niewiedzy czy czegoś w tym rodzaju… utrzymuje się od tamtego ranka, kiedy obudziłam się i nic nie pamiętałam z poprzedniej nocy. Do teraz nie pamiętam. Co się wtedy zdarzyło? Bo coś przecież musiało się wydarzyć. Coś, co nie było tylko upadkiem i uderzeniem się w głowę. Musiało mieć to jakiś związek z Aidō-senpai! I jeszcze ten liścik od niego… Napisał tylko jedno słowo - „przepraszam”. Może to przez niego upadłam? Może miał jakieś wyrzuty sumienia czy coś? Ech, sama już nie wiem. Ciekawa jestem, czy kiedyś uzupełnię tę lukę w pamięci?

      - Świetnie gotujesz - rzekła Aya, przyznając się sama przed sobą, że porządnie ją ten fakt zdziwił. Wcześniej jakoś nie wyobrażała sobie Zero w roli kucharza, ale po jego dzisiejszych popisach zmieniła zdanie. Pasował do tego idealnie. - Gdzie się tego nauczyłeś? - spytała zaciekawiona.
      - Tak jakoś wyszło - przyznał prefekt, wzruszając ramionami.
      - Mam wrażenie, że wszyscy się dziś dziwnie zachowują - wyznała.
      Siedzieli w kuchni. Dziewczyna pomagała trochę chłopakowi w przygotowywaniu jedzenia dla Hanabusy, który zdecydowanie za bardzo czuł się jak u siebie. Pochłonął już niezły obiad, a teraz zażyczył sobie deseru.
      - Co masz na myśli? - zapytał Zero.
      - Wydarzyło się coś ostatnio? Może na którymś patrolu?
      - Nie. Pomijając to, że dostałem wyrok śmierci - rzekł niby to obojętnie.
      - Że… Że co, proszę?!
      - Wszyscy są przekonani, że to ja zabiłem Shizukę - wyjaśnił, wzruszając ramionami, jak gdyby nie mówił o niczym ważniejszym od stanu pogody. - A to „ogromna zbrodnia”, „zamordowanie Księżniczki Czystej Krwi”. Żałosne.
      - Ale… kto to był?
      - Psy Rady… Szkoda gadać.
      - I jak to się skończyło?
      - W końcu wyszło na to, że Kuran się za mną wstawił.
      - Kuran?!
      - Taak…
      - Dlaczego? Przecież się nienawidzicie…
      - Owszem, ale dopóki jestem mu potrzebny, będzie robił to, co trzeba, żeby wszystko szło po jego myśli. Nie pozwoli nikomu się sprzeciwić.
      - Ale… To przecież nie ty zabiłeś Shizukę, prawda?
      - Uhm. Tyle że, jak wspomniałem, gdy ostatnio gadaliśmy sobie od serca, jeden z przydupasów Kurana wszedł do pokoju, w którym dopiero co umarła Shizuka, i zobaczył w nim mnie. Z Bloody Rose w dłoni. Pewnie wyciągnął z tego mało stosowne wnioski.
      - Taa… - Aya spochmurniała. Ostatnio mało myślała o Zero, bo jej myśli zaprzątała raczej śmierć cioci oraz ugryzienie przez Hanabusę Kao, ale teraz na nowo zaczęła się o niego bać. - Czemu nie powiedziałeś mi o czymś tak istotnym? - spytała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
      - Nie było okazji, nie? W niedzielę nie mogliśmy porozmawiać na osobności tak, by nikt nas nie usłyszał. Teraz zresztą chyba też nie powinniśmy… - Zawahał się. - Wiesz, ten obżartuch ma niezły słuch.
      - Fakt - przyznała mu rację Aya.
      Do kuchni wparowała Yūki, krzycząc już coś na wejściu.
      - Co?! - zdenerwował się Zero. - Zjadł za trzech ludzi i nadal jest głodny?!
      - No… Cóż, nie jest w nastroju… Lubi jeść. I czeka na deser - mruknęła.
      - Objadanie się ze stresu? Ech… - Wyciągnął coś z kieszeni i rzucił Yūki. - Daj mu najpierw tabletki. Zaraz skończę deser.
      - Ale…
      - To nic. Gotowanie mi nie przeszkadza - zapewnił i od razu wziął się do roboty.
      - No dobra… - mruknęła pani prefekt i wyszła.
      - Pomagają ci? - spytała cicho Aya.
      - Co?
      - No… tabletki. Pomagają ci?
      - Ech… Nie bardzo. Mój organizm nadal się buntuje, kiedy to w siebie wciskam - przyznał.
      Więc naprawdę nie ma wyjścia. Musi od czasu do czasu pożywić się ludzką krwią… Właściwie to dobrze, że Yūki tak… „chętnie” mu ją oddaje. Ale nie może tego robić w nieskończoność. Co będzie za jakiś czas? Co oni zamierzają zrobić?
      - Możesz to pomieszać? - spytał chłopak, wskazując niedbale na jedną z misek.
      - Pewnie.

      Hm, a dlaczego słowa Aidō-senpai jakoś coś we mnie poruszyły?, spytała samą siebie Kao. Wciąż siedziała w tym samym miejscu - na schodkach przed domem. Wpatrując się przed siebie, rozmyślała. „Głodny jestem”, powiedział. Dlaczego te słowa zabrzmiały tak znajomo? Nie rozumiem…
      Nagle w jej głowie pojawił się obraz polanki. Zobaczyła też siebie samą, a także Aidō. Siedzieli razem na kocu i rozmawiali.
      Tak! Byłam z nim na randce! Ale co działo się potem?

      Aidō dostał wreszcie upragniony deser, który od razu wpałaszował. Na stole stały teraz brudne naczynia. Aya i Yūki wzięły je i ruszyły do kuchni. Aya wciąż hamowała się, by nie udusić tego bezczelnego durnia własnymi rękoma. Powstrzymywała się od komentarzy, ale nie rezygnowała z zabijania go spojrzeniem. Hanabusa z kolei skutecznie unikał jej wzrokiem.
      - Najadł się wreszcie? - spytał Zero.
      - Chyba tak, bo rozłożył się na sofie i się leni - odparła Aya. Nie ma za grosz wstydu, zdenerwowała się znowu. Nie mogła wprost na niego patrzeć. Ten kretyn tak niesamowicie mnie wkurza! Jak on może tak sobie spokojnie siedzieć i zachowywać się niemal swobodnie w obecności Kao?! Po tym, co jej zrobił… Nie powinien się nam pokazywać na oczy!
      - Ups! - Yūki upuściła jeden z talerzy. Schyliła się szybko, by go podnieść. - Auć… - szepnęła, gdy się zraniła.
      Znów zapach krwi… Dlaczego on mi się podoba?! Zamknęła na chwilę oczy. Kurczę, a co z Zero? Szybko spojrzała w stronę chłopaka, jednocześnie gniewając się w duchu na nieporadność Yūki, przez którą przyjaciel na pewno teraz cierpiał z pragnienia.
      - Nie dotykaj tego więcej - rzucił do Kurosu ze spokojem. - Teraz…
      - Czekaj… - powiedziała Yūki, patrząc uważnie na kolegę. Wstała powoli i zbliżyła się do niego, unosząc w jego kierunku palec, po którym ciekła strużka krwi. - Obliż to - poprosiła cicho.
      - Taak… To ja już sobie pójdę… - szepnęła Aya i szybko wymknęła się z kuchni.
      Oparła się o ścianę w korytarzu. Już po chwili poczuła więcej krwi.
      Czy on już nie potrafi się powstrzymać…?
      Usłyszała kroki w pomieszczeniu obok. To pewnie Aidō. Może sobie wreszcie pójdzie? Hm, a gdzie się podziała Kao-chan? Zestresowała się nagle. Hanabusa musiał wyczuć krew. Co jeśli i on nagle jej zapragnął?
      Prędko wyszła na zewnątrz i omal nie potknęła się o siostrę.
      - Siedzisz tu cały czas? - zapytała, jednocześnie oddychając z ulgą, bo Kaori była cała i zdrowa. Bezpieczna.
      - Uhm - mruknęła Kaori. Muszę… odkryć prawdę, postanowiła.
***
      - Aya-nēsan!
      - Uhm…
      - Hej, Aya-nēsan!
      - Daj się człowiekowi wyspać… - mruknęła Aya, przewrcając się na drugi bok.
      - Nie. A wiesz dlaczego? - spytała przymilnym głosikiem młodsza.
      - Nie. I nie chcę wiedzieć - mamrotała, zakrywając głowę kołdrą.
      - Nie bądź taka, no! - Kao próbowała wyrwać siostrze okrycie.
      - Jeny! - krzyknęła wreszcie Aya. - Akurat jak mogę spać, to musisz mi przeszkodzić! Są wakacje, pamiętasz? A ja wczoraj, a właściwie dzisiaj, zasnęłam dopiero po trzeciej.
      - No… tak, ale… Wiesz… Dzisiaj…
      - Co dzisiaj?!
      - Dzisiaj są twoje urodziny, więc chciałam…
      Urodziny? Aya spojrzała szybko na kalendarz, który powiesiły sobie z Kaori na ścianie. Hm, dwudziesty marca. Fakt. Zupełnie zapomniałam!
      Roześmiała się.
      - Hej, Aya-nēsan? Co cię tak śmieszy? - zapytała zaciekawiona Kao.
      - Heh, nie wiedziałam, że naprawdę można zapomnieć o swoich urodzinach - przyznała Aya. - Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w jakichś głupkowatych filmach czy anime… - Właściwie powodem było raczej to, że siedziały w niemal pustej Akademii, a nie w domu, z Reiko. Dni nadal trwających wakacji wiosennych zupełnie jej się ze sobą zlewały, bo od czasu odpałów Aidō w czwartek nie działo się w okolicy zupełnie nic. Choć właściwie była to nadspodziewanie miła odmiana po wszystkich strasznych wydarzeniach, jakie zdążyły mieć miejsce, odkąd obie trafiły do tej szkoły.
      Kaori również się roześmiała.
      - Jak widać, w życiu takie rzeczy też mają miejsce! - wykrzyknęła. - No to już, wstawaj. Czas na śniadanko! - Stołówka wydawała posiłki w określonych godzinach, dlatego trzeba było uważać na porę. - Nie chcę przecież, żebyś w swoje siedemnaste urodziny głodowała!
      - Dobrze, dobrze! - krzyknęła Aya, gdy Kaori zaczęła ją na siłę wyciągać z łóżka. - Już wstaję! Tylko zostaw mnie z łaski swojej!
      - No dobra - zgodziła się wspaniałomyślnie Kao, która sama już od dłuższego czasu była ubrana. Założyła czarną spódniczkę i brzoskwiniową bluzkę w paski. - Zobacz, przygotowałam ci nawet ciuchy!
      - Hę? Gorzej ci?
      - Nie, po prostu chciałam cię w czymś wyręczyć! Hmph! - udała, że się obraża.
      Aya uśmiechnęła się pod nosem. Jak zwykle taka sama! Pełna energii i zwariowana.
      W końcu postanowiła zrobić siostrze przyjemność i założyć to, co przygotowała - okazało się, że są to jej ulubione dżinsy i czarna tunika.
      - Hej, ciągle zapominam spytać - ocknęła się Kao, przyglądając się siostrze. - Skąd masz ten pierścionek?
      - Och… Mama mi przysłała. - Nie no, ta to ma zapłon, roześmiała się w duchu Aya.
      - Dlaczego?
      - To jakaś pamiątka rodzinna. Postanowiła mi go przekazać - odparła, wspominając równocześnie obie matki - tę prawdziwą i tę przybraną.
      - Och, rozumiem! No tak, starsze córki zawsze mają lepiej! - zaśmiała się. - Ale w sumie mi i tak by nie pasował. Jest zbyt delikatny. Za to dla ciebie doskonały! - zapewniła, trzymając dłoń Ayi i uważnie oglądając pierścionek. - Zaraz… Nie wydaje mi się, żebym widziała, jak mama go nosi… - zastanawiała się przez chwilę.
      - No… Chyba po prostu go nie nosiła - rzekła cicho Aya. W końcu nigdy nie należał do niej…
      - Ciekawe czemu…
      - Może dlatego, że by jej nie pasował? Jesteś do niej bardzo podobna i macie mniej więcej taki sam gust, więc to chyba logiczne? - wymyśliła na szybko Aya.
      - No tak! Masz rację! Wiesz… Cieszę się, że tak ją przypominam - wyznała ze smutnym uśmiechem.
      - Tak… Ja też się z tego cieszę - przyznała Aya. Dzięki temu czuła, że cząstka cioci nadal jest przy niej.
      - Dobra, koniec gadania! Idziemy na śniadanie! - krzyknęła Kaori.
      Obie dziewczyny wyszły z pokoju i udały się do stołówki na posiłek. Jak to ostatnio bywało, zastały pustki. Yūki i Zero już pewnie jedli - a może akurat siedzieli u dyrektora i stołowali się u niego - Kazue Maruyama na zawsze już opuściła Akademię (była tegoroczną absolwentką), a nikt więcej z Dziennej Klasy nie został w szkole. Aya i Kaori cieszyły się, że mają siebie, bo inaczej zwariowałyby w tych murach.

      - No, chodź, chodź! - Kao ciągnęła za sobą siostrę.
      - Ale dokąd mnie prowadzisz? - spytała Aya.
      - Zobaczysz! Tylko nie podglądaj! - przykazała Kaori.
      Obie dziewczyny przez długi czas spacerowały, bowiem tak na dobrą sprawę i tak nie miały nic konkretnego do roboty. Aya co najwyżej czytała lub rysowała, a Kaori większą część dni spędzała w łóżku, wylegując się w nim na zapas.
      Jeszcze przed chwilą prawie nie rozmawiały, każda była zatopiona we własnych myślach. Teraz z kolei solenizantka miała zasłonięte oczy. Była skazana na młodszą siostrę, która prowadziła ją… dokądś.
      - Czy ty chociaż sama wiesz, dokąd mnie prowadzisz? - zapytała ostrożnie Aya. Z Kaori nigdy nic nie wiadomo. Może to znowu jakiś jej dziwny pomysł na urozmaicenie im czasu.
      - No pewnie, że tak! Za kogo ty mnie masz?
      Po jakimś czasie wreszcie dotarły do celu. Aya zdążyła tylko zorientować się, że weszły do jakiegoś budynku, gdy Kao pozwoliła jej zdjąć opaskę.
      - Wszystkiego najlepszego!
      Aya domyśliła się już chwilę wcześniej, że została zabrana do domku dyrektora, nie spodziewała się za to widoku, jaki w nim zastanie.
      Za stołem, na którym stał wielki tort ze świeczkami w kształcie liczby siedemnaście, stali Kaori, dyrektor Akademii oraz prefekci.
      Aya zaśmiała się, próbując nie zwracać uwagi na wypełniające ją zażenowanie. Nie lubiła być w centrum uwagi, ale doceniała wysiłek, jaki Kaori musiała włożyć w przygotowanie tej niespodzianki.
      - To twoja sprawka, Kao-chan? - spytała z uśmiechem. Nikomu nie mówiła, kiedy obchodzi urodziny. Dyrektor co prawda musiał mieć w aktach jej datę urodzenia, ale wątpiła, by zwrócił na to kiedykolwiek większą uwagę.
      - A czyja! - Kaori wyszczerzyła zęby. Przygotowanie tego małego przyjęcia to jedyne, co w ostatnich dniach sprawiało jej radość i frajdę.
      - Dziękuję wam bardzo - zwróciła się już do wszystkich Aya, uśmiechając się nieśmiało.
      Potem wszyscy zaczęli po kolei podchodzić do solenizantki i składać jej życzenia. Pierwszy podbiegł dyrektor, który w przypływie czułości zagarnął dziewczynę do siebie. Zesztywniała, ale nie odepchnęła go, nie chcąc być niemiłą.
      - Sto lat! - krzyknął i wręczył uczennicy jakiś pakunek.
      - Nie trzeba było… - zaczęła Aya. Czuła się bardzo niezręcznie. Nawet gdyby pamiętała o własnych urodzinach, nie przeszłoby jej przez myśl, że dostanie jakikolwiek prezent. No, może od Kao, ale nic więcej, skoro ciocia nie żyła.
      - Och, to nic takiego, uwierz! - Puścił do dziewczyny oko.
      Yūki bezceremonialnie odepchnęła ojca i przytuliła koleżankę.
      - Najlepszego! - powiedziała z uśmiechem. - Niestety, dowiedziałam się o twoich urodzinach za późno i nie zdążyłam niczego kupić…
      - Naprawdę nie szkodzi… - zaczęła Aya.
      - Ale za to zrobiłam tort! - rzekła.
      - Ekhem.
      - No dobra, Zero go zrobił - przyznała. - Ale naprawdę chciałam pomóc! On mnie po prostu wyrzucał z kuchni za każdym razem, gdy chciałam czegokolwiek dotknąć! - poskarżyła się.
      - Gdybym pozwolił ci zostać, pewnie od razu puściłabyś ten dom z dymem - odparł ze znudzeniem chłopak. Najwidoczniej Yūki nie nadawała się na cukiernika.
      - Jak możesz?! Fakt, może nie jestem za dobra w takich rzeczach… Ale żeby od razu…
      - No już, już. Przestań ględzić i się przesuń.
      Obrażona dziewczyna dała jeszcze Ayi koleżeńskiego buziaka w policzek i odsunęła się na bok.
      - Witaj w gronie siedemnastolatków - rzekł Zero. - Parszywy wiek, mówię ci.
      - Dzięki za pocieszenie. - Aya zaśmiała się lekko.
      Między nimi nagle wyrosła Kaori. Zdecydowanie odepchnęła nielubianego kolegę i rzuciła się Ayi na szyję.
      - Wszystkiego najlepszego, kochana! - Dała siostrze całusa w policzek.
      - Dziękuję, Kao-chan - odpowiedziała Aya i również ucałowała siostrę. Przez moment, jedną małą chwilę, poczuła się niemal jak w domu. Kiedy tylko któraś z trzech członkiń rodziny obchodziła swoje święto, urządzane było małe przyjęcie z mnóstwem słodkości i obowiązkowym tortem. Zazwyczaj jubilatka miała też prawo do zażyczenia sobie na obiad takiej potrawy, na jaką tylko miała ochotę.
      - Niespodzianka się podoba? - spytała z nadzieją Kaori. Wiedziała co prawda, że Aya na pewno czuła się trochę skrępowana, ale chciała, by na trochę zapomniała o problemach i smutku, by trochę odżyła.
      - Pewnie! - Aya uśmiechnęła się subtelnie.
      - Ale to nie wszystko - poinformowała ją Kaori. - Ta-dam! Proszę!
      Dała siostrze upominek zawinięty w kolorowy papier. Co jak co, ale pakowanie prezentów Kaori miała opanowane do perfekcji, w przeciwieństwie do Ayi, która z jakiegoś powodu zawsze musiała się nieźle namęczyć, zanim osiągała oczekiwany efekt. Może dlatego, że była perfekcjonistką.
      - Dziękuję - szepnęła Aya, przytulając siostrę. Nie wiedziała, co by bez niej zrobiła. Zdała sobie sprawę, że gdyby nie ona, po śmierci Reiko nie miałaby już po co i dla kogo żyć…

      Urodzinowy podwieczorek minął w nadspodziewanie przyjemnej atmosferze. Kaori z całej siły starała się nie wdać w kłótnię z Zero, a ten ją po prostu skutecznie ignorował. Ostatecznie całość trwała znacznie dłużej niż Aya się spodziewała. Gdy dziewczęta wróciły do pokoju, było już ciemno, bo okazało się, że dyrektor przygotował również kolację. Wszyscy tylko upewnili się w przekonaniu, że świetny z niego kucharz, choć pod koniec dziewczęta dowiedziały się, że i Zero miał w posiłek niemały wkład.
      - Pójdę się teraz wykąpać, zgoda? - rzuciła świeżo upieczona siedemnastolatka.
      - Okej! Nie musisz się spieszyć! - Kao puściła do siostry oko.
      Ta uśmiechnęła się tylko i wyszła. Rzeczywiście nie zamierzała się spieszyć. Długo siedziała pod prysznicem i zabijała czas zabawą wodą.
      Parszywy wiek, co? Westchnęła. To na pewno. Jeszcze trochę i zmienię się w wampira…
      Nie chciała jednak o tym myśleć. Próbowała cieszyć się swoim świętem, mimo tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.

      Gdy wróciła do pokoju, Kao oświadczyła, że teraz ona pójdzie się kąpać. Aya skinęła głową i usiadła na łóżku. Wyjęła z szuflady zdjęcie mamy, na którym ta obchodziła swoje siedemnaste urodziny.
      - Kocham cię, mamusiu - wyszeptała do zdjęcia.
      Zarumieniona brunetka ze zdjęcia nie odpowiedziała.
      - Jaka szkoda, że nigdy nie było mi dane z tobą porozmawiać…
      Kilka nieproszonych łez spadło na fotografię. Aya otarła je szybko. Nie chciała się rozklejać.
      - Nie rozpakowałaś jeszcze prezentów? - zapytała Kaori po powrocie z łazienki, widząc, że paczuszki wciąż leżą nieruszone na biurku Ayi.
      - Och, tak jakoś… zapomniałam. - Skupiła się na wspomnieniach o cioci i wyobrażeniach na temat mamy, dlatego odpakowanie prezentów zupełnie wypadło jej z głowy. Nie była już dzieckiem, które od chwili otrzymania czegokolwiek myślało jedynie o tym, by to odpakować.
      Sięgnęła po upominki. Kaien ofiarował jej zdjęcie w bardzo ładnej ramce. Na fotografii zaś widniały dwie osoby. Māya i Reiko. Obie uśmiechnięte, radosne. W wieku około osiemnastu lat.
      - Hej, to mama! - Kaori spojrzała Ayi przez ramię. - A kim jest ta osoba obok? - zapytała.
      - To… pewnie ta jej przyjaciółka. Mówiła nam o niej kiedyś.
      - Tak, masz rację. Przypominam sobie… Hej, jest trochę podobna do ciebie, nie? - zauważyła ze śmiechem.
      - Taak…
      - Ciekawe, dlaczego podarował ci zdjęcie mamy z przyjaciółką, której my nawet nie znałyśmy.
      - Może nie miał innego. One podobno były nierozłączne.
      - Hi, hi, to tak jak my! - zaśmiała się Kaori.
      Aya uśmiechnęła się pod nosem. Odstawiła ostrożnie ramkę na szafkę nocną, szczęśliwa, że będzie mogła oglądać te dwie kobiety każdego dnia - nawet na oczach Kao. Zdjęcia od Reiko wyciągała bowiem tylko w samotności. Kaori mogłaby zdziwić się, że mama, mając całe mnóstwo fotografii, wysłała Ayi tylko takie, na których znajdowała się ta tajemncza przyjaciółka Reiko z dawnych lat.
      - Teraz ten ode mnie! - krzyknęła Kao, niemal podskakując z podekscytowania.
      Aya rozpakowała prezent. Widząc, co jest w środku, nie mogła się nie roześmiać, mimo że równocześnie ogarnęło ją wzruszenie.
      - No wiesz… Ogólnie jestem spłukana, ale pomyślałam, że to cię ucieszy… - wyjaśniła Kao. Aya odwróciła się do niej i przygarnęła ją do siebie.
      - Kao-chan, to najlepsze, co mogłaś mi dać - zapewniła.
      Kaori uśmiechnęła się, widząc zadowolenie na twarzy siostry. Ta natomiast przytuliła zmizerowaną nieco maskotkę przedstawiającą Kubusia Puchatka.
      „Wiesz, skąd go masz?” - spytała kiedyś Reiko.
      „Nie, skąd?” - zapytała mała Aya.
      „Tę maskotkę kupiła ci twoja prawdziwa mama”.
      „Naprawdę?”
      Wiedziałam wtedy, że mam go od zawsze. Nie spodziewałam się jednak, że dostałam go od mamy…
      - Jejku, nie sądziłam, że AŻ TAK się ucieszysz! - rzekła Kaori, widząc w oczach siostry łzy szczęścia.
      - Jakim cudem go zdobyłaś? - zapytała Aya, nie odrywając wzroku od ukochanego pluszaka.
      - Cóż… Mam swoje sposoby!
      Kaori zaśmiała się, w duchu jeszcze raz dziękując dyrektorowi za to, że jakimś cudem udało mu się sprowadzić tę maskotkę aż z ich domu. Jak tego dokonał i przez kogo, tego nie wiedziała. Przekonała się za to, że ona i Aya nie mogły trafić pod lepszą opiekę. Kaien Kurosu był niesamowitym człowiekiem.







***
      Cześć. Dedykacja dla Tasary i Oleeny. Dzięki, dziewczęta, za ślady obecności!
      Zaraz Golden Week, jak dobrze! Japończycy mają majówkę dłuższą od naszej, szczęściarze. Zresztą chyba ogólnie mają więcej wolnych dni. Świat jest taki niesprawiedliwy. </3
      Ponawiam informację, iż założyłyśmy grupę na Facebooku taką tylko dla naszego grona. Jest tajna, więc osoby, których nie mam w znajomych, a które chciałyby do tej grupy należeć, proszę o wysłanie linku do swojego profilu czy coś w tym stylu - wówczas Was zaproszę. Na grupie pojawiają się informacje o nowych postach; można także rozpocząć praktycznie dowolną konwersację z resztą członków. Zapraszam - nikt nie gryzie. ;)
      Pa, pa!

8 komentarzy:

  1. Coraz bliżej końca, to takie niesprawiedliwe. Oby na majówkę wena do ciebie przyszła i czas! :D Zazdroszczę, że faktycznie macie tam w Japonii więcej wolnego. A w zasadzie to co ty tam robisz? Spełniasz marzenia, studiujesz tam (a jeśli tak, to czy można wiedzieć co?), czy coś innego? Zazdroszczę ci, bo zawsze chciałam tam pojechać, może kiedyś!
    Co do rozdziału, przyuważyłam dwa błędy. Jeden drobny, a drugi logiczny. Pierwszy to przekręcenie. Zero zwracając się do Aido powiedział "jakbym mógł puścić się samopas", tam powinno być raczej cię :) A drugi błąd, to tak jakby urwane zdanie, albo jakoś mało logicznie wyłożone. W tym o zdjęciu Mayi i Reiko, które dostała od Kaiena Aya. "Odstawiła ostrożnie ramkę na szafkę nocną, szczęśliwa że będzie mogła oglądać te dwie kobiety każdego dnia, nawet wtedy gdy Kao widziała." co widziała? Taki mały mój przytyk :P A tak no jak zwykle, super się czytało, czekam na zakończenie ferii wiosennych, bo będzie się działo <3
    Pozdrawiam i ściskam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majówkę powinnam spędzić na zwiedzaniu. Ewentualnie na pisaniu pracy. :( Więc szczerze wątpię w to, że będę miała czas, wenę i ochotę na VK.
      W Japonii jestem na rocznym stypendium. Uczę się tutaj (język i kultura). We wrześniu wracam do Polski.

      Dzięki za wytknięcie błędów, zawsze się coś gdzieś ukryje. -.-

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Oj tam, praca się napisze xd kiedyś!
      Zazdroszczę bardzo i życzę powodzeniach na studiach!

      Usuń
    3. Taa... "Kiedyś". xD
      Dzięki! ;)

      Usuń
  2. Oj jest niesprawiedliwy :(
    Wracając do Twojego pytania o moje studia to w chwili obecnej mam kilka planów. Ale zdecyduję się dopiero po wynikach maturalnych ;) Zastanawiam się nad dietetyką, pedagogiką lub towaroznastwem, ale zobaczymy jak to będzie :) W między czasie czeka mnie najpewniej przeprowadzka więc też nie chce zbytnio kłopotać się z dojazdem :) Zazdroszczę Ci rocznego stypendium w Japonii. Sama kiedyś pewnie odwiedzę ten kraj, ale coś czuje, że ciężko będzie nauczyć się języka chociaż w podstawowym stopniu do porozumiewania :D
    Życzę powodzenia w pisaniu pracy oraz weny (mimo wszystko liczę, że skrobniesz nowy rozdział VK).
    Do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak z resztą kierunków, które wymieniłaś, ale po pedagogice pracy w zawodzie raczej nie znajdziesz. Moja koleżanka właśnie kończy ten kierunek i niestety tak się sprawa przedstawia. Ale powodzenia, jakiejkolwiek decyzji byś nie podjęła. ;)
      Dzięki, ale nie nastawiajcie się za bardzo. ^^'

      Usuń
  3. Ahhh też słyszałam, że kiepsko z pracą po pedagogice... Ale mam jeszcze kilka planów :) Zobaczymy co przyniesie przyszłość ;)

    OdpowiedzUsuń