środa, 19 kwietnia 2017

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział XV - „Ostatnie słowa”

      Aya obudziła się w środę dość wcześnie. Od razu spojrzała w stronę łóżka Kao. Uspokoiła się, gdy ujrzała, że ta nadal smacznie śpi.
      Wciąż nie mogło do niej dotrzeć, że to wszystko, co się stało, zdarzyło się naprawdę.
      Ostatnie dni… Były chyba najdziwniejszymi i najgorszymi w moim życiu.
      Wspomniała rozmowy z Marią Kurenai, która okazała się Shizuką Hiō i konfrontację z nią. Niepojęty sen (czy cokolwiek to było), po którym zdobyła nową umiejętność. Przypomniała sobie poszukiwania Kaori, zapach jej krwi, strach i nienawiść, gdy ją znalazła w chwili, w której Aidō wysysał z niej krew. Wspomniała dziwne zachowanie siostry, wczorajszy spacer. Przeniesienie Otsune i jej opowieść. Wreszcie straszną wiadomość o śmierci cioci Reiko. Jak przez mgłę pamiętała swoją ucieczkę do lasu. Za to doskonale zapamiętała zachowanie i słowa Zero.
      To niesamowite. Potrafi być taki obojętny, a nawet zimny, a jak przyjdzie co do czego, to on zawsze podnosi mnie na duchu. Rozumie mnie jak nikt inny…
      Wspomniała też oświadczenie Kaiena Kurosu: „Przecież was nie zostawię na pastwę domu dziecka czy coś… Będziecie mogły tu zostać i kontynuować naukę”, powiedział wtedy.
      To naprawdę szczęście w nieszczęściu, przyznała w duchu. Tutaj jest względnie bezpiecznie. Pomijając tabuny wampirów, ale one tak naprawdę są wszędzie. Tyle że ludzie o tym nie wiedzą. Tutaj natomiast krwiopijcy są pod nadzorem. Choć i tak zdarzają się wyjątki, pomyślała i oczami wyobraźni zobaczyła Hanabusę. Kretyn jeden! Jak on mógł to zrobić?! Mam nadzieję, że dostał w kość od Kurana!
      Kaori tak naprawdę nie spała. Leżała z zamkniętymi oczami, nie mając jeszcze ochoty na rozpoczęcie dnia.
      To wszystko jest tak niesamowicie dziwne, że wydaje się aż nierealne… Pomyślała o wydarzeniach ostatnich dni. Przed balem prowadziłam jakby inne życie. Owszem, zdarzały się dziwne chwile. Jednak… To nagłe otrząśnięcie się z zauroczenia Aidō-senpai… I spotkania z Ichiru. Jejku, dlaczego wciąż o nim myślę? Zamieniłam z nim raptem kilka słów… Poza tym nie ma go już tutaj. Pewnie nigdy więcej go nie zobaczę. Dlaczego na tę myśl robi mi się tak smutno? Dlaczego nie mogę zapomnieć spojrzenia jego lawendowych oczu? Jego tonu głosu… Nawet gdy myślę o mamie, koniec końców łapię się na tym, że znów wspominam tego chłopaka. Źle ze mną. A mama? Nie mogę… Nie chcę uwierzyć w to, że już nigdy jej nie zobaczę! To wydaje się takie nierealne… Dlaczego to musiało się stać? Niby wypadek, a przecież nie znaleziono ciała… To okropne… Nawet nie można jej pochować…
      Aya wreszcie się podniosła. Usiadła po turecku i przebiegła wzrokiem po pokoju. Jej spojrzenie padło na szafkę nocną, na której leżał pakunek od Reiko. W oczach Ayi błysnęły łzy.
      - Ty też jeszcze jej nie otworzyłaś? - spytała cicho Kaori, która właśnie się odwróciła i zauważyła, na co patrzy siostra.
      Aya skinęła głową. Jakoś się nie złożyło, by w spokoju siąść i odpakować paczkę.
      Dziewczyny niespiesznie się ubrały i umyły. Nie miały apetytu, więc nie udały się na śniadanie. Przez jakiś czas po prostu siedziały w milczeniu, ale w końcu Kao westchnęła i sięgnęła po zawiniątko. Wzięła je, usiadła na swoim łóżku, oparła się o ścianę i rozwinęła pakunek. Aya zrobiła to samo ze swoim.
      Kaori z uśmiechem wyciągnęła z paczki Johnny’ego, swojego ukochanego pluszowego psa, którego dostała od przyjaciółki dawno, dawno temu. Wyjęła też niewielki albumik ze zdjęciami. Zatopiła się we wspomnieniach. Przypomniała sobie te wszystkie radosne chwile, które spędziła z mamą i Ayą lub z przyjaciółmi. Niektóre fotografie doskonale znała, inne widziała po raz pierwszy. Piknik nad jeziorem, zawody taneczne, wycieczka szkolna, święta, festiwale, zabawy w ogrodzie… Pełno uśmiechniętych twarzy. W albumie znalazła też list. Wyjęła go, czując narastającą ciekawość.

Kochana Córeczko!
      Jak tam sobie radzisz, co? Mam nadzieję, że nie doprowadzasz swojej siostry do szału! Żartuję, oczywiście!
      Ależ tu bez Ciebie cicho i nudno! Brakuje mi Twojego dźwięcznego śmiechu i optymizmu. Myślę jednak, że Twoja energia bardziej jest potrzebna Ayi. Ciekawa jestem, czy już znalazłaś sposób na rozweselenie jej. W końcu to Twój cel, pamiętasz? Od dawna powtarzałaś, że zawsze i wszędzie będziesz się uśmiechać i sprawisz, że ponure życie Twej siostrzyczki nabierze kolorów. Nie zapominaj o tym. Musicie być razem i zawsze się nawzajem wspierać. Po to są siostry, czyż nie? Ja niestety nie miałam rodzeństwa. Ale wiesz co? Miałam za to przyjaciółkę, która była dla mnie jak siostra. I muszę przyznać, że była bardzo podobna do Ayi. ;)
      Cóż, nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo wiem, że takie listy raczej Cię nudzą. Choć może zrobisz wyjątek i przeczytasz list od swojej kochanej mamusi!
      Czy poznałaś wielu interesujących ludzi? Założę się, że tak. Kogo jak kogo, ale Ciebie zawsze wszyscy kojarzą, a co za tym idzie - Ty coraz lepiej poznajesz ich. A czy znalazłaś jakąś bratnią duszę? A może… poznałaś jakiegoś przystojnego chłopca? Słyszałam, że w Akademii Kurosu uczy się sporo ciekawych osób…
      Dobra, miałam się nie rozpisywać, ale coś nie wyszło. ;) Proszę, bez względu na wszystko zawsze i wszędzie bądź sobą! Tą roześmianą i radosną blondynką z iskrzącymi oczyma. Możesz mi to obiecać?
Kochająca
MAMA

      Kaori otarła łzy, które jakoś napłynęły jej do oczu. Obiecuję, mamo!
      Spostrzegła teraz, że w paczce jest coś jeszcze. Czarny pas?, zdziwiła się. Była do niego przyczepiona karteczka z napisem:
Może cię to zdziwi, ale byłam świetna w sztukach walki. Czarny pas jest mi już jednak niepotrzebny, więc przyjmij go jako symbol siły! ^^
      Kao miała ochotę się rozbeczeć, ale stwierdziła, że skoro ma być silna - to będzie.
      W zadumie zdała sobie sprawę, że gdyby nie wczorajsza wiadomość, po prostu trochę zatęskniłaby za mamą, a potem żyła jak przedtem, zapominając o liście. Teraz jednak wszystkie myśli kręciły się wokół rodzicielki, a ona, normalnie faktycznie nie przepadając za jakimiś elaboratami, tym razem żałowała trochę, że mama jednak się nie rozpisała. Ten jeden raz.
      Aya tymczasem zaglądała do swojej paczuszki. Znalazła w niej kilka luźnych zdjęć i puzderko. A także list, do którego od razu zajrzała. Poczuła, jak ogarnia ją wzruszenie.
      Napisała te słowa kilka dni przed śmiercią, zdała sobie sprawę. To jej ostatnie słowa do mnie…

Kochana Córko!
      Córko? Pewnie się zastanawiasz, czemu piszę w ten sposób, skoro i tak nikt inny nie przeczyta tego listu. Wiedz jednak, że zawsze uważałam Cię za członka rodziny. Od zawsze i na zawsze pozostaniesz moją córką! Kocham Cię równie mocno jak Kao, wiedz o tym.
      Mam świadomość, że Twoje życie wygląda inaczej niż życie innych ludzi. Tak, właśnie ludzi. Bez względu na to, co się stanie, w głębi serca i tak na zawsze pozostaniesz człowiekiem.
      Kaien Kurosu powiadomił mnie o tym, że zyskałaś kolejną wampirzą cechę. Wyczuwanie krwi, tak? Cóż, pewnie to dla Ciebie trudne, ale na pewno wszystko się ułoży. Bądź co bądź podobne cechy mogą się kiedyś przydać, prawda? A może już z nich skorzystałaś? Kto wie…
      Chciałam być na bieżąco, ale słyszałam, że raczej niechętnie rozmawiasz z Kaienem. I ogólnie z ludźmi. Proszę, otwórz się trochę na innych! Nie przebrniesz przecież przez życie i problemy sama. Każdemu potrzebny jest ktoś, kto będzie go wspierał. Kaori pewnie jak zwykle robi co może, żeby poprawić Ci humor, ale skoro nie wie o tym, kim jesteś, to nie może Ci w żaden sposób pomóc. Choć wydaje mi się, że bardzo by chciała.
      A właśnie, czy zamierzasz jej kiedyś wyjawić prawdę? Wiem, że to dla Ciebie trudne i chcesz ją uchronić przed tymi strasznymi wiadomościami, ale czy to aby na pewno dobra decyzja? Ostatnio sporo nad tym myślałam. Doszłam do wniosku, że to niemożliwe, by ona przez całe życie trwała w niewiedzy. Prędzej czy później zdarzy się coś, co sprawi, że pozna Twoje tajemnice. W końcu dowie się o istnieniu wampirów. A co wtedy zrobi? Nie można tego przewidzieć. Więc czy nie byłoby lepiej po prostu jej powiedzieć? Wydaje mi się, że powinna usłyszeć prawdę z Twoich ust, a nie kogoś obcego.
      Przepraszam, że się nie odzywałam. Prawda jest taka, że miałam tu kilka problemów… Z tego też powodu obawiałam się cokolwiek do Was wysłać.
      Och, zastanawiasz się też pewnie, co w Akademii Kurosu robi Otsune Umari-san… Widzisz, nie wiem, czy Ci powiedziała, ale nachodziły ją pewne niebezpieczne (o tym akurat ona nie wie) osoby. W Akademii będzie bezpieczna, dlatego zaproponowałam jej matce przeniesienie córki do Waszej szkoły. Te jej egzaminy i rozmowa kwalifikacyjna to tak naprawdę tylko formalność, więc nie musisz się martwić. Poza tym chyba cieszysz się, że Umari-san się przeniosła, prawda?
      A co do tego, co Ci przysłałam… W puzderku znajduje się pierścionek Twojej matki. Jest zarazem pamiątką rodziny Katayama, więc teraz należy do Ciebie. Przechowywałam go przez tak długi czas… Miałaś go dostać w dniu dwudziestych urodzin, ale… Cóż, w każdym razie zdecydowałam się dać Ci go już teraz.
      Widzisz też kilka zdjęć. Kaori przysłałam te rodzinne czy przyjacielskie… Natomiast fotografie, które otrzymałaś Ty, są o wiele starsze. Pochodzą z czasów mojego dzieciństwa i młodości. Na jednym Twoja mama i ja bawimy się w piaskownicy - to było nasze pierwsze spotkanie! Moi rodzice zrobili nam znienacka zdjęcie. Chyba opowiadałam wtedy Māyi historię jednej z moich lalek, Momo. Na drugim mamy po dziesięć lat. Nie pamiętam, w jakich okolicznościach zostało zrobione - widać tylko nasze buzie, więc nie wiem, gdzie wtedy byłyśmy. Kolejne to chyba moje piętnaste urodziny. Och, a następne… Siedemnastka Māyi. Była więc wtedy ledwie odrobinkę starsza od Ciebie teraz. Och, pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj! Ależ miałyśmy wtedy zabawę! Ostatnie zdjęcie to zdjęcie klasowe z liceum. Chyba odnajdziesz na nim swoją mamę i mnie, prawda?
      Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym Ci przysłać.
      Posłuchaj mnie teraz uważnie. Zarówno w moim, jak i Waszym - Twoim i Kaori - życiu szykują się spore zmiany. Nie wiem jeszcze, na czym będą one polegały, ale po prostu to czuję. Błagam, nigdy, ale to przenigdy się nie poddawaj. W życiu każdego człowieka zdarzają się ciężkie chwile. Nie ma na świecie osoby, która w jakiś sposób by nie cierpiała. Jednak bez względu na to, co się stanie, nie wolno Ci się poddawać. Powtarzam - NIE WOLNO CI SIĘ PODDAWAĆ. Walcz zawsze do końca. Bez względu na to, czy będziesz musiała walczyć z jakimś wrogiem, czy z sobą samą. Nigdy nie wolno Ci się poddać. Wiem, że się powtarzam. Chcę jednak, by te słowa wbiły Ci się na zawsze do głowy. Zgoda?
      Heh, pewnie już zanudzam, co? No cóż, musisz mi wybaczyć. Jakoś czułam potrzebę napisania Ci tego wszystkiego. Ach, i jeszcze jedno.
      Wiem, że chcesz chronić Kao. Wydaje mi się, że oprócz niej będziesz też dbać o Umari-san, mam rację? Jednak… Proszę, nie zamykaj oczu. Nie zamykaj się w sobie i poznawaj nowe osoby. Gdzieś tam, na tym wielkim świecie, czeka na Ciebie ktoś, kto później stanie się dla Ciebie najważniejszą osobą. Równie ważną jak Kaori. A nigdy nie wiadomo, kiedy tę osobę spotkasz. Miej więc oczy szeroko otwarte i słuchaj głosu serca. Nie zrażaj się tym, co się stało Twojej mamie. Cóż, faceci są facetami. A nie wszyscy są tacy jak Twój ojciec. Uwierz mi, proszę. Nie zamykaj się w fortecy, jaką jest Twój umysł. Dopuść innych do siebie, pozwól im się poznać. A gdy wreszcie znajdziesz „tego jedynego”, z radością podaruj mu klucz do swego serca.
      Dobra, to już koniec, naprawdę. Wybacz te wszystkie poważne słowa!
      Kocham Cię. Pamiętaj.
Ciocia/mama
Reiko

      Mimo iż bardzo chciała, Aya nie mogła całkiem powstrzymać łez. Kilka ściekło jej po policzku. Pogładziła list, ostrożnie go odłożyła i spojrzała na zdjęcia. Na pierwszym znajdowały się dwie małe dziewczynki, około pięcioletnie, bawiące się w piaskownicy. Blondynka w kiteczkach miała otwartą buzię i pokazywała drugiej jedną ze swoich lalek. Tyłem do aparatu siedziała mała brunetka o długich, kręconych włosach. Na drugiej fotografii widniały dwie dziesięcioletnie twarzyczki uśmiechniętych od ucha do ucha dziewczynek. Na kolejnej znajdowało się już więcej osób. Na samym środku stała świeżo upieczona piętnastolatka, a tuż obok jej najlepsza przyjaciółka. Na następnym zdjęciu w centrum znajdowała się zarumieniona Māya. Aya szczególnie uważnie przyjrzała się tej fotografii, próbując znaleźć jak najwięcej podobieństw między sobą a matką. Obie miały taką samą, kruczoczarną barwę włosów. Aya jednak miała je proste jak druty, mama zaś lekko kręcone. Ponadto Māya miała odsłonięte czoło, jej córka zaś nosiła grzywkę. To nie były jedyne różnice. Oczy miały taki sam kształt, jednak całkowicie inny kolor - nie szare, lecz soczystozielone. Ciocia nigdy o tym nie wspominała. Zawsze mówiła, że jestem bardzo podobna do matki, ale to nie do końca prawda. Zauważyła też, że choć cera Māyi była dość blada, nie umywała się do niemal białej skóry Ayi. Miały też nieco inną budowę, inaczej się uśmiechały. No nie, czyli całą resztę odziedziczyłam po ojcu? Zasmuciła się. Przytuliła jednak zdjęcie, a potem odłożyła je i podniosła ostatnie.
      Widniała na nim gromadka roześmianych nastolatków. Dziewczyna z łatwością znalazła młode matki - Māya i Reiko siedziały tuż obok siebie. Po obu ich stronach siedziały inne dziewczęta, za nimi zaś stali chłopcy. Aya przebiegła po nich wzrokiem. Nie wiedzieć czemu, zatrzymała wzrok na dwóch z nich.
      Wydają się jakby… znajomi? Nie, chyba mi się wydaje.
      Odłożyła już zdjęcia i sięgnęła po puzderko. Otworzywszy je, wyjęła pierścionek, który należał do jej matki, a wcześniej do babci, prababci i tak dalej. Żadnej z nich nie poznała.
      Długo patrzyła na pierścionek. Uznała, że jest naprawdę ładny. Delikatny, zrobiony ze srebra, co ją ucieszyło, bo wolała srebro od złota. Założyła go ostrożnie.
      Mamo…
***
      Następnego dnia Otsune miała pierwszy egzamin. Aya zmusiła się do tego, by opuścić fortecę, jaką był pokój jej i Kao, by wspierać koleżankę. Wiedziała już z listu matki, że to tylko formalności i Umari i tak zostanie przyjęta, ale przecież nie mogła jej tego powiedzieć. Jak niby miałaby to wytłumaczyć? Lepiej było siedzieć cicho.
      Nie powiedziała jej jeszcze o cioci. Nie chciała jej martwić podczas egzaminów. Okazało się jednak, że Otsune po pierwszej dawce testów sama zapytała, co chciał od niej dyrektor wtedy w stołówce. Aya zdecydowała się wówczas jednak powiedzieć jej prawdę. Głupio by w sumie było, gdyby zdradziła jej to dopiero po jej egzaminach. Mogłaby uznać to jako brak zaufania albo coś w tym rodzaju.
      - Chodź. - Aya pociągnęła przyjaciółkę w bardziej ustronne miejsce, bowiem w szkole nadal odbywały się zajęcia wyrównawcze, więc ktoś mógłby je mimo wszystko przypadkiem usłyszeć. Wyszły na dwór, na dziedziniec za szkołą.
      Usiadły na murku otaczającym fontannę i wtedy Aya ze łzami w oczach powiedziała Umari o tym, czego wraz z Kaori dowiedziały się od dyrektora. Otsune zakryła usta dłońmi, zdecydowanie nie spodziewała się usłyszeć czegoś takiego.
      - Aya… Tak… Tak mi przykro! - wydusiła z siebie, po czym serdecznie przytuliła koleżankę. Przez chwilę po prostu trwały w uścisku. Żadne słowa nie były potrzebne.
***
      Dwa dni później, w sobotę po południu, do pokoju sióstr Mitsui zapukała Yūki.
      - Coś się stało? - spytała zaniepokojona Aya, martwiąc się, że może chodzić o Zero.
      - Ach, nie, nie. Po prostu dyrektor prosił, bym w jego imieniu zaprosiła ciebie i twoją siostrę na obiad. Jutro o czternastej w jego domu.
      - Obiad?
      Pani prefekt potwierdziła to skinieniem głowy. Już miała odejść, gdy się zawahała.
      - Och, i jeszcze… Przykro mi z powodu waszej matki - powiedziała cicho. Wcześniej nie rozmawiała z żadną z Mitsui na ten temat, nie było okazji. Ona uczęszczała na dodatkowe zajęcia, a siostry większość czasu spędzały zamknięte w pokoju.
***
      - Cieszę się, że przyszłyście! Wchodźcie, wchodźcie! - zawołał wesoło przewodniczący, wpuszczając siostry do mieszkania.
      Weszły powoli, ściągnęły buty i stanęły, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
      - Dziękujemy za zaproszenie - powiedziała grzecznie Aya - ale naprawdę nie musi pan czuć się zobligowany do tego, by raczyć nas obiadem.
      Obawiała się, że zaprosił je, bo czuł się w obowiązku, by to zrobić, jako iż postanowił zostać ich prawnym opiekunem.
      - Ależ to sama przyjemność! - zaprzeczył. - Czym nas więcej, tym weselej! Chodźcie, tam będziemy jeść - rzekł, prowadząc je do jednego z pomieszczeń.
      Był to całkiem przytulny pokój, który pełnił chyba funkcję czegoś pomiędzy jadalnią a nieoficjalnym salonikiem. Ściany pomalowane były na jasnożółty kolor, co sprawiało, że atmosfera wydawała się przyjemna. Po prawej stronie od wejścia stał drewniany stół przykryty jasnym obrusem. Po lewej zaś znajdowała się wygodna kanapa, na której siedziała Yūki. We wtorek, gdy dowiedziały się o śmierci Reiko, rozmowa toczyła się w innej bawialni, najwyraźniej tej oficjalnej, znajdującej się na tyłach domu.
      - Och, już jesteście! Usiądźcie - zaprosiła je, wskazując na krzesła przy stole.
      Dziewczyny usiadły grzecznie, nadal spięte. Dyrektor na chwilę zniknął z pola widzenia. Yūki wstała z sofy, podeszła do drzwi i wychyliła głowę na korytarz.
      - Zero, chodźże wreszcie! - krzyknęła zniecierpliwiona, a potem usiadła obok koleżanek.
      Po chwili prefekt wreszcie się zjawił.
      - Cześć - rzucił i przysiadł się do stołu.
      Potem do pokoju wszedł Kaien Kurosu, uginając się pod tacą pełną parujących półmisków.
      - Zero-kun, możesz przynieść resztę? - zapytał, odkładając to, co przyniósł, na stół.
      - A mam jakieś wyjście? - prychnął chłopak. Wstał jednak, wyszedł i po kilkunastu sekundach wrócił, niosąc resztę potraw. Aya i Kaori wymieniły spojrzenia, zdumiewając się nad liczbą pełnych talerzy. Poczęły zastanawiać się, czy to obiad dla pięciorga osób, czy raczej wyżywienie dla pułku wojska.
      Gdy wszystko było już gotowe, dyrektor wreszcie usiadł. Z uśmiechem podwinął rękawy swetra.
      - Smacznego! - wykrzyknął z werwą.
      Jedzenie było nadspodziewanie dobre. Kaori, Yūki i przewodniczący brali kolejne to dokładki. Aya nie miała zbyt wielkiego apetytu. Już od ładnych paru dni. Niemniej zmusiła się do tego, by co nieco zjeść, nie chciała być niegrzeczna.
      - Gdzie ci się to mieści? - spytała siostrę.
      - Och, może na to nie wygląda, ale mam naprawdę przestronny żołądek! - odpowiedziała. - Za to ty jesz jak ptaszek. Przecież się tym nie najesz!
      - Błąd. Już się najadłam.
      - Jasne, jasne…
      - Ech, zresztą i tak nie mam za bardzo apetytu - przyznała wreszcie.
      - Och, tak się cieszę, że wam smakuje! - krzyknął Kurosu, przygarniając do siebie córkę i Kao, które siedziały po jego obu stronach. Te od razu zaczęły próby wyrwania się z uścisku.
      Aya i Zero siedzący naprzeciw siebie spojrzeli po sobie z politowaniem.

      - Mogę z tobą porozmawiać, Aya-san? - zapytał dyrektor, gdy uczta się skończyła, a naczynia i resztki zostały przeniesione do kuchni.
      - Oczywiście, proszę pana - odparła grzecznie, ale westchnęła w duchu, bowiem wcale nie miała ochoty na pogaduszki z Kaienem.
      Przewodniczący zaprowadził dziewczynę do swojego gabinetu na piętrze. Kaori została w saloniku wraz z prefektami.
      - To nie był wypadek, prawda? - spytała cicho Aya, gdy Kaien zamknął drzwi i zajął miejsce za biurkiem. Skinął głową i wskazał Ayi krzesło dla interesantów.
      - Policja tak sądzi, ale…
      - Wampiry? - przerwała mu Aya, choć mogło to wydać się niemiłe, a przecież została dobrze wychowana. Niemniej czuła w sercu strach i stres, przez co nie do końca nad sobą panowała.
      - Prawdopodobnie - przytaknął.
      Dziewczyna spuściła wzrok.
      - To przeze mnie, tak…? - zapytała szeptem. Poczuła, że drżą jej wargi.
      - Nie przez ciebie - zaprzeczył Kurosu łagodnym tonem. - To… przez jakieś głupie porachunki między ludźmi a wampirami. - Zawahał się. - Czy coś w tym rodzaju… W każdym razie… nie możesz się obwiniać.
      - Ale proszę mi powiedzieć, tylko szczerze. Czy to naprawdę nie miało ze mną NIC wspólnego?
      Przez moment dyrektor milczał.
      - Ech… - Westchnął, drapiąc się nerwowo po głowie. - Jeśli chcesz znać prawdę... Nie jestem pewien. Podejrzewam, że rzeczywiście to mogło mieć jakiś związek z tobą. Nie wiem jednak, na czym miałby on polegać.
      - Rozumiem - rzekła cicho Aya, zaciskając ręce na bluzce.
      Przez chwilę w pomieszczeniu panowało milczenie. Aya znów przypomniała sobie oświadczenie Shizuki, że Rada Wampirów i Związek Łowców mogą chcieć ją dopaść. Czy udało im się dowiedzieć o jej istnieniu i śmierć Reiko była karą za wychowanie… „wybryku natury”?
      - Posłuchaj… - zaczął Kaien.
      Aya podniosła wzrok i spojrzała na dyrektora.
      - Teraz… będziecie pod moją opieką.
      - Wiem, już pan to mówił. Oczywiście bardzo dziękujemy, to wspaniale, że możemy tu zostać…
      - Tak, ale nie o to mi chodzi. Mam na myśli… Cóż, chciałbym, abyśmy częściej… hm, rozmawiali. Chodzi mi o to, że byłoby miło, gdybyś informowała mnie na bieżąco o tym, co się z tobą dzieje. Reiko opowiedziała mi o waszym życiu przed przybyciem tutaj, ale teraz… ani ona, ani ja tak naprawdę od pewnego czasu nie otrzymywaliśmy od ciebie żadnych wieści…
      - Jak niby miałam informować ciocię o moim stanie, skoro nie miałam z nią kontaktu? - zapytała Aya. W jej głosie czuć było nutkę żalu.
      - Cóż… Masz rację - przyznał niepewnie. - Ale mnie mogłaś powiedzieć.
      - Niby dlaczego? Dlaczego wszyscy się tym tak interesują? To… To moje życie.
      - Tak, oczywiście, ale… Zaraz, jacy wszyscy? - Dyrektor wyglądał na nieco zdezorientowanego.
      - No… Kuran choćby. Gadał coś, abym na bieżąco informowała go o swoim stanie…
      - To akurat nie byłoby takie głupie. W końcu… za jakiś czas będziesz mimo wszystko jedną z nich - powiedział delikatnie.
      - NIGDY nie będę jedną z nich - sprostowała. Musiała panować nad sobą, by przypadkiem za bardzo się nie unieść.
      - Ale… - zawahał się Kurosu. - No dobra, mniejsza o to. Ktoś jeszcze się tobą interesował?
      - Właściwie… Shizuka miała chyba jakieś plany względem mnie. Ale nie chcę o tym mówić.
      - Oj, szkoda. Ale to chyba skończony temat, skoro ona i tak nie żyje…
      - Uhm.
      - Ale czy ona… zrobiła coś, co ci się nie spodobało?
      - Żartuje pan? Ona robiła same rzeczy, które mi się nie podobały! - Serce zabiło jej mocniej na samo wspomnienie chwil spędzonych z Hiō. - To… morderczyni. Dobrze pan o tym wie.
      - Tak, ale… a propos ciebie…
      - Mieliśmy o tym nie rozmawiać, prawda?
      - No tak…
      - Więc koniec tematu - ucięła, nie bardzo zważając na fakt, że zachowuje się nieco niegrzecznie.
      - Ech, no dobrze. A czy powiesz mi, jakie zmiany w tobie zaszły? Bo jakieś są, prawda? Próbowałem coś wyciągnąć z Zero-kuna albo Yūki, ale oni raczej niechętnie mówią o innych…
      - Potrafię uzdrawiać za pomocą wody. I sama ją wytwarzać - wyznała, wiedząc, że prędzej czy później i tak będzie musiała o tym dyrektorowi powiedzieć. Nie miała wyjścia. Czy tego chciała, czy nie, był teraz jej opiekunem i miał prawo wiedzieć o takich sprawach.
      - Wow, to przecież super! - rozentuzjazmował się nagle. - Pokażesz?
      - Nie - odparła krótko. Naprawdę nie mogła pojąć, dlaczego dyrektor tak optymistycznie podchodzi do spraw związanych z wampiryzmem.
      - Hm, szkoda. Myślę, że to by było bardzo interesujące doświadczenie… Zaraz, czyli to ty uleczyłaś te wszystkie rany Zero? Co prawda domyślałem się tego, ale…
      - Uhm.
      - To świetnie… No tak, ale jest coś, co mnie zastanawia. Reiko mówiła mi, że kolejne moce czy cechy wampirów zyskiwałaś co kilka lat. Ale od kiedy zjawiłaś się w Akademii, zdobyłaś ich już tyle…
      - No właśnie, w tym cały sęk. Przeraża mnie to. To dzieje się za szybko - powiedziała i wyraźnie posmutniała. Wciąż stresował ją ten fakt. Nie dopuszczała do myśli tego, że jeśli przemiana nadal będzie posuwała się w takim tempie, niedługo zostanie pełnym wampirem.
      - Przykro mi - powiedział Kaien. - Ale nie martw się tak, jestem pewien, że ze wszystkim sobie poradzisz. Kto jak nie ty? - Uśmiechnął się pokrzepiająco, ale Aya nadal siedziała jak struta. - Ech… Powiedz, Katayama-san, jak sobie radzicie? Ty i siostra.
      - Jakoś. - Wzruszyła ramionami. - W końcu trzeba.
      Nie zamierzała otwierać się przed dyrektorem i wyznać, że nadal są załamane. Że robią tylko dobrą minę do złej gry, by się wzajemnie wspierać i nie dokładać kłopotów. Że tęskniły za Reiko tak bardzo, że rozdzierało im to serca.
      - Tak, tak… Cóż, w każdym razie… Skoro jesteśmy rodziną…
      - Nie jesteśmy rodziną. Pan się tylko nami opiekuje, prawda?
      - Oj, czepiasz się szczegółów! No ale dobra. Skoro już się wami opiekuję, to od czasu do czasu wpadajcie do mnie na obiadki czy coś! - rzekł wesoło, najprawdopodobniej próbując po prostu rozładować napięcie.
      - Uhm.

      Ta jego aura mnie przeraża. Jejku, jest taki inny niż jego brat! No nie, znowu o nim pomyślałam! Cholercia. To już przypomina coś w rodzaju uzależnienia!
      - Co się tak gapisz? - zapytał Zero.
      - Wcale się nie gapię! Masz zwidy i tyle! - odrzekła ze złością Kaori.
      - Nieważne… - odburknął. Siedział znudzony przy stole, opierając głowę na dłoni. Yūki i Kao przeniosły się wcześniej na kanapę, bo na niej było miękko i wygodnie.
      Do pokoju weszła Aya.
      - No, jesteś wreszcie! Weź coś zrób z tym dupkiem, bo mnie kompletnie dobija! - krzyknęła Kaori, bezczelnie wskazując palcem prefekta.
      - Czego ty ode mnie chcesz? - warknął Kiryū. Ta dziewczyna naprawdę działała mu na nerwy. - To ty się dziwnie zachowujesz.
      - Ja? Ja?! Och, weź się zamknij!
      - To ty ciągle nawijasz.
      - Wcale nie!
      Chłopak tylko westchnął i ze znudzeniem odwrócił wzrok. Co się będzie sprzeczał? To nie miało najmniejszego sensu.
      - Czy wy potraficie się tylko kłócić? - spytała Yūki z lekkim grymasem na twarzy.
      - Oni tak zawsze - odparła Aya, wzruszając ramionami. Przyzwyczaiła się już do tego, że jej siostra i przyjaciel raczej za sobą nie przepadają.
      W pomieszczeniu zjawił się dyrektor.
      - Przyjdziesz na słówko, Kaori-san? - zapytał.
      - Och, pewnie! - zgodziła się od razu.
      Jupi, chwila wytchnienia od tego kretyna. Uśmiechnęła się pod nosem.

      - Jak sobie radzisz? - spytał Kaien już w gabinecie.
      - Cóż… Chyba w porządku. Muszę sobie radzić… Choć trochę martwię się o Ayę - przyznała szczerze. Postanowiła, że skoro dyrektor jest teraz ich opiekunem, może mu o wszystkim mówić. Kaien z kolei od razu zorientował się, że spośród wszystkich swoich czworga wychowanków to właśnie z Kaori Mitsui dogada się w najłatwiejszy sposób.
      - Ach tak? Dlaczego? - zaciekawił się.
      - Ona… zawsze była bardzo wrażliwa i delikatna. Choć stara się to ukryć - wyznała. - Od kiedy pamiętam, myśli tylko o mnie. Chce dla mnie jak najlepiej… Ale przez to chyba rani samą siebie. Mam wrażenie, że nie ma w niej ani krzty egoizmu, nawet takiego zdrowego, który ma każdy człowiek.  Myślę, że jej chyba bardziej zależy na mnie niż na samej sobie...
      - To chyba wspaniale mieć taką siostrę, prawda?
      - Tak, Aya jest cudowna. Ale martwię się o nią. Chcę, by sama też była szczęśliwa. Chcę, by czasami była egoistką, by robiła coś dla siebie…
      - Ty też jesteś świetną siostrą, wiesz? - Kaien uśmiechnął się ciepło. Te dziewczyny tak bardzo przypominały mu Reiko i Māyę!
      - Nie wydaje mi się - burknęła Kao. - Ciągle nieświadomie robię coś, co tylko martwi Ayę. Czasami palnę coś bez zastanowienia, innym razem zrobię jakieś głupstwo… Ostatnio też często się kłócimy i choć niemal od razu godzimy, to i tak coś się… psuje.
      - To zrozumiałe. Ale cóż, jesteście teraz w takim wieku, że jakieś drobne spory to normalka, co nie? Yūki i Zero też co rusz się kłócą.
      - Niby tak. Ale z nami jest inaczej. My… nie jesteśmy tylko zwykłymi siostrami. To coś więcej. Od kiedy pamiętam, Aya zawsze i wszędzie była przy mnie. Już jako dziecko byłam do niej tak przywiązana, że błagałam mamę, by posłała mnie do szkoły rok wcześniej, razem z Ayą. Od podstawówki chodzimy do jednej klasy. Choć nasze życie tak często się zmieniało - przeprowadzki, coraz to nowsze szkoły czy znajomi - jedno pozostało niezmienne. ZAWSZE byłyśmy razem.
      - Teraz przecież też jesteście - wtrącił dyrektor.
      - Owszem, ale dopiero tutaj, w Akademii, zorientowałam się, że tak naprawdę ja jej wcale nie znam! - Kao załamał się głos. Z błyskiem w oczach spojrzała na Kaiena. - Ona… nie chce dać mi się poznać. Wszystkie prawdziwe uczucia zatrzymuje dla siebie, a innych, w tym nawet mnie, obarcza tymi fałszywymi. Wymuszone uśmiechy, zagadkowe spojrzenia… Nie rozumiem jej. Dopiero niedawno… zauważyłam, że jej nie rozumiem! Rozumie to pan?!
      - Ee… Tak, wydaje mi się, że tak - stwierdził zakłopotany. Jakoś nie wiedział, co ma teraz powiedzieć.
      Kaori westchnęła.
      - Nie mam pojęcia, co robić - wyznała z bólem. - Chciałabym poznać jej myśli i uczucia, ale ona jakby… zamknęła się w takim swoim świecie, do którego nikt oprócz niej nie ma wstępu.
      - Jesteś pewna? Czy na pewno nie ma nikogo, komu mówiłaby więcej niż tobie?
      - No… Nie, chyba nie. To znaczy… Zaraz, dlaczego miałaby powiedzieć coś komuś innemu niż mnie? - zapytała.
      - Cóż… Są rzeczy, o których lepiej rozmawia się z kimś, kogo się na przykład nie zna. Albo… z jakąś przyjaciółką czy coś… Bratnią duszą? - rzekł niepewnie.
      - Hm, przyjaźni się z Umari-san. Ale nie sądzę, by jej mówiła więcej ode mnie. Poza tym ona przeniosła się tu dopiero kilka dni temu, a ta cała sprawa trwa dłużej.
      - Rozumiem. W takim razie… Może spytaj ją wprost o to, co naprawdę czuje?
      - Już próbowałam. To na nic. Zawsze zbacza z tematu albo wymyśla na szybko jakąś wymówkę. A już ostatnio to w ogóle.
      - Ostatnio?
      - No, odkąd się tu przeniosłyśmy. I… od kiedy poznała Kiryū-kuna i zobaczyła Nocną Klasę! Hej, to może mieć z tym wszystkim coś wspólnego! - wykrzyknęła. - Bo niby dlaczego Aya tak nienawidzi wszystkich z Nocnego Wydziału? Nie ma w tym żadnej logiki, bo przecież to bardzo mili ludzie, a ona nawet nie chce spróbować ich poznać. Za to z tym kretynem, proszę mi wybaczyć, spokojnie sobie urządza pogawędki! Nie, nie spokojnie! Otóż to! Często jest czymś przybita albo zdenerwowana! No tak! Pewnie jest tak jak podejrzewałam - to wszystko przez tego dupka!
      - Ee… Mitsui-san?
      Kaori dopiero teraz spojrzała na Kaiena. Wcześniej automatycznie wstała, z zapałem gestykulowała i mówiła jakby do samej siebie. Nie zauważyła nawet faktu, że użyła słów, których zdecydowanie nie powinna wypowiadać w obecności dyrektora i opiekuna.
      - Słucham? - spytała pokornie.
      - Ehm… Nie wydaje mi się, żeby to miało jakiś większy związek z Kiryū-kunem - powiedział nieśmiało Kaien.
      - Ale to by pasowało! To on nas rozdziela! - krzyknęła dramatycznie.
      - Hm, nie przesadzasz trochę? Wydaje mi się, że na siłę próbujesz zwalić na kogoś winę za wszystko, co dzieje się dookoła…
      - Ech, ma pan rację. Po prostu go nie lubię - odparła naburmuszona, z powrotem siadając. - Heh, za to jego brat! Czy pan wie, że ten dureń ma brata bliźniaka?
      - Hę? No tak, wiem. Ale zaraz, skąd TY to wiesz?!
      - Widziałam się z nim dwa razy. Zupełnie przypadkowo! - dodała, widząc minę dyrektora.
      - Ach tak…
      - No właśnie. I tak sobie myślę… Jak oni mogą być braćmi - i to w dodatku bliźniakami - i tak się różnić?
      - Aż tak dobrze poznałaś brata Zero? - spytał cicho dyrektor.
      - Och, nie, właściwie to nie. - Jak by nie było, zamieniła z nim ledwie kilka słów. - Ale widzi pan… Sprawa wygląda tak, że ja podobne rzeczy wyczuwam na milę. Mówię panu - jak tylko zobaczyłam tego porąbanego prefekta, to od razu wiedziałam, że nie dojdę z nim do porozumienia i że go nie polubię. I co? Tak właśnie się stało! Natomiast atmosfera przy jego bliźniaku jest całkowicie inna! Taka… fajna?
      - Hm, ciekawe, ciekawe… - mamrotał Kaien.
      Kaori nagle oprzytomniała. Miała nie myśleć, a już na pewno nie zachwycać się nad Ichiru!
      - No nie, znowu to zrobiłam! Głupia, głupia, głupia - zaczęła powtarzać jakby do siebie.
      - Mitsui-san? - Dyrektor subtelnie przypomniał jej o swoim istnieniu.
     - Och, przepraszam! Pewnie pan teraz myśli, że jestem jakaś nienormalna czy coś… - Na twarz Kao wystąpiły rumieńce.
      - Nie, właściwie… - zawahał się. - Bardzo mi przypominasz swoją matkę! - wyznał. Na wspomnienie o Reiko jego twarz jakby odżyła.
      - To pan ją znał? - spytała zdziwiona Kao.
      - Tak, znaliśmy się od liceum - wyznał. - Byliśmy przyjaciółmi…
      - Och, rozumiem.
      Nastała chwila milczenia.
      - Cóż, w każdym razie… Jak ci smakował obiad, co?
      - Mm, pychota!
      - Oo, tak się cieszę! Wpadajcie częściej!
      - Z przyjemnością!
      Z tego dyrektora jest naprawdę świetny gość! Wysłuchał mnie i chyba zrozumiał… A rzadko się zdarza, by ktoś słuchał mojej paplaniny do końca… Heh, mimo wszystko cieszę się, że to właśnie on został naszym opiekunem!

      Aya przysłuchiwała się sprzeczkom prefektów, którym nie było końca. Co rusz kłócili się o kolejną pierdołę, gorzej niż ona i Kao.
      - Ech, z tobą nigdy nie można się dogadać! Powiedz, że to prawda, co nie, Aya? - Yūki nagle zwróciła się do niej.
      - Hm? - zdziwiła się. - Proszę, nie mieszaj mnie do tego…
      - Właśnie, zostaw ją w spokoju.
      - A coś ty taki opiekuńczy się zrobił, co?
      - Jaki niby? Nie przesadzaj.
      - Och, rozumiem, a więc po prostu chcesz mnie wkurzyć! Uwziąłeś się na mnie, mimo że ci pomagam!
      - Nie tylko na tobie się uwziął - rzekła Kao, która właśnie weszła do pokoju. - Choć nie przypominam sobie, żebym ja też mu w czymś pomagała. - Wyszczerzyła zęby.
      - Nieważne! Chodźmy stąd! - rzuciła Yūki i złapawszy blondynkę za rękę, dumnie wymaszerowała z pokoju.
      - Rany, co za idiotki - szepnął Zero.
      Aya zaśmiała się pod nosem i przysiadła się do kolegi.
      - Działasz na nie jak płachta na byka - zauważyła.
      - Trudno. Mam to gdzieś. Yūki i tak zawsze wraca i zachowuje się, jakby nic się nie stało.
      - Z Kao jest podobnie. Pokłócimy się, ja to wciąż przeżywam, a potem dziewczyna się zjawia, gada coś od rzeczy i wszystko jest w porządku.
      - Heh.
      Nastał moment ciszy.
      - Co teraz zamierzasz? - spytała Aya.
      - Ja? Nie mam pojęcia. Coś się wymyśli. Pójdę dziś na patrol, bo połowa pijawek jak na złość dalej tu siedzi, a potem się zobaczy.
      - Uhm.
      - A ty?
      - Hm?
      - Co teraz zrobisz?
      - Nie wiem. Postaram się żyć tak jak przedtem. - Wzruszyła ramionami.
      - Potrafisz tak po prostu przejść do normalności?
      - Moje życie nigdy nie było i prawdopodobnie nigdy nie będzie normalne. A skoro tak… to właściwie co to za różnica?
      - Hm, no tak.
      - Ech, pójdę zobaczyć co z Kao. Powinnyśmy się już zbierać - stwierdziła Aya. Wyszła z jadalni i niemal od razu usłyszała śmiechy dochodzące z kuchni. - O czym to tak nawijacie? - zapytała, podchodząc do Kaori i Yūki.
      - O chłopcach, oczywiście! - odparła Kao. - O tym, jakimi są dupkami i w ogóle… Przynajmniej większość z nich - poprawiła się.
      - Właśnie, właśnie - zgodziła się z nią Yūki.
      - Ech, dajcie sobie spokój…
      - A to niby dlaczego? Nie mów, że stoisz po stronie tego idioty! - krzyknęła Kaori. - Co z kobiecą solidarnością?
      - Hm, powiedzmy, że w tej sprawie jestem bezstronna - rzekła, nie chcąc wtrącać się do dziecinnych sporów.
      - Oj, ty to jesteś…
      - Myślę, że powinnyśmy się już zbierać - oświadczyła Aya.
      - Już? Zostańmy jeszcze trochę. Nie zdążyłam zapytać Yūki, o kim tak intensywnie myśli, gdy mówimy o książętach z bajki! - zaśmiała się, Kurosu natomiast zarumieniła. - A nie, przepraszam! Jak sądzę, podoba ci się Kaname Kuran z Nocnej Klasy, prawda? - zapytała, zbliżając się do pani prefekt.
      - Cóż… - zaczęła Yūki, miętoląc w dłoniach bluzkę.
      - Och, nie musisz nic mówić, rozumiem! - zapewniła ją Kaori. - Mnie natomiast, wierz mi lub nie, zainteresowanie Aidō-senpai całkowicie minęło!
      - Serio? - zadziwiła się Kurosu.
      - No! Super, co? Właściwie nie wiem, co mnie tak w nim urzekło. To znaczy… jest niebywale przystojny i zabawny, i w ogóle, ale to nie jedyny taki facet, co nie?
      - Ee… No racja - przyznała Yūki.
      - Dokładnie! To było tylko przelotne zauroczenie. Teraz z kolei będę musiała borykać się z niespełnioną miłością…
      - Dlaczego niespełnioną?
      - Bo widzisz, ten ktoś jest spoza Akademii. Właściwie to nie mam pojęcia skąd… Ech, w sumie to nic o nim nie wiem. Prawie - przyznała.
      - Och…
      - No właśnie, właśnie! Życie jest brutalne…
      - Kao-chan, idziemy - rzuciła Aya. Miała dość słuchania takich czczych pogaduszek. Poza tym nie chciała, by Kaori znów za bardzo rozgadała się na temat Ichiru.
      - Hej, nie dokończyłyśmy rozmowy! - zaprotestowała Kao.
      - Skończyłyście - rzekł Zero, który nagle pojawił się w kuchni.
      - Nie będziesz mi mówił, co mam robić! - zdenerwowała się Kaori.
      - Przestań się już drzeć.
      - Drzeć?! Rany, jak ty mnie niesamowicie wkurzasz! - krzyknęła zdenerwowana. - Idziemy! - rzuciła w kierunku Ayi i wymaszerowała z pomieszczenia.
      - Heh, nie ma to jak zdecydowanie - stwierdził Zero.
      Aya wzruszyła ramionami, machnęła na pożegnanie i udała się w ślad za siostrą.

      - I jak, podobało ci się? - zapytała Aya, gdy wróciły już do akademika.
      - Ogólnie to tak, nawet bardzo. Tylko ten kretyn popsuł mi humor! - poskarżyła się Kao. Skrzywiła się przy tym.
      - Przesadzasz.
      - Jak ty możesz z nim wytrzymać? Naprawdę nie mogę tego pojąć…
      - Ech, właściwie to on jest nawet miły - stwierdziła Aya. - To znaczy… na swój własny sposób - dodała po chwili zastanowienia. Faktem było, że potrafił ją w jakiś sposób pocieszyć, ale przede wszystkim rozumiał ją najlepiej na świecie, a to było dla niej niesamowicie ważne i budujące.
      - Taa… No, nieważne. A o czym rozmawiałaś z dyrektorem? - zmieniła temat Kaori, kładąc się na placach na łóżku.
      - O tym i o tamtym… - odparła wymijająco Aya. - Nic ciekawego. A ty?
      - Och… Wiesz co? On jest naprawdę sympatyczną osobą! - wykrzyknęła radośnie.
      - Ach tak? Chyba przypadliście sobie do gustu - zauważyła Aya. Miała dziwne wrażenie, że Kaori ma z dyrektorem sporo wspólnego. Oboje byli choćby wulkanami energii.
      - Hm, no wiesz. Chodzi o to, że on potrafi człowieka wysłuchać. Ja tam mu nawijałam, a on nie uciekł - zaśmiała się Kao.
      - No, to rzeczywiście powód do tego, by go polubić - zgodziła się z nią Aya, uśmiechając się półgębkiem.
      - Hehe, no tak - przyznała Kaori. - Hm, tak sobie myślę, że może zajrzę do Mio i Nio? Dopiero wieczór, więc jest jeszcze czas na kąpiel i tym podobne.
      - Tak, dobry pomysł. Ja pójdę do Otsune.
      - Okej, to na razie! - krzyknęła Kaori, poderwała się z łóżka i wybiegła z pokoju.
      Aya spięła rozpuszczone dotychczas włosy i sama też wyszła.

      - Tak po prostu ci przeszło? - nie mogła się nadziwić Mio Amori.
      - No tak, mówię wam przecież! - odparła Kaori. Choć mogło to zabrzmieć trochę okrutnie, cieszyła się na swój sposób, że koleżankom nie poszło na egzaminach zbyt dobrze, przez co musiały zostać jeszcze w Akademii na zajęciach wyrównawczych. Dzięki temu mogła porozmawiać z kimś wesołym i oderwać się na chwilę od myślenia o mamie.
      - Jejku, to wydaje się aż niemożliwe! Tak za nim szalałaś! - przypomniała Nio Tsuda, nachylając się do siedzącej na jej łóżku Kaori. Sama zajęła krzesło przy swoim biurku.
      - Uhm, ale okazało się, że to było tylko zauroczenie. Wciąż czekam na prawdziwego księcia z bajki! - Kaori rozmarzyła się odrobinę.
      - Och, ja tam wciąż chcę wierzyć, że któryś z chłopców z Nocnej Klasy zwróci na mnie uwagę! - wyznała Mio. - Doprawdy nie mogę cię zrozumieć, Kao! Każda dziewczyna chciałaby być na twoim miejscu, a ty tego nie wykorzystałaś!
      - No wiem, wiem. Ale dla mnie, dziewczyny, liczy się tylko miłość. Miłość! Bez niej nie ma co! - westchnęła. - Widzicie - jeśli chcecie być w życiu szczęśliwe, to musicie sobie znaleźć do niego partnera!
      - No tak, to logiczne.
      - Owszem. I właśnie dlatego trzeba bardzo uważać z wyborem. Jeśli się zakochacie, to musicie być pewne, że to „ten jedyny” - pouczała tonem wielkiego znawcy. - A jeśli się okaże, że nie ma „tego czegoś” lub zaczniecie mieć wątpliwości… to należy dać temu spokój.
      - Hm, masz rację - przytaknęła Nio.
      - Uhm, uhm. - Mio kiwała głową.
      - Cóż, nie wiem, jak to wszystko się potoczy… Ale wiem za to, że podjęłam słuszną decyzję. Aidō-senpai to już przeszłość, przynajmniej jeśli chodzi o romantyczny wątek. Bo chyba mogłabym się kiedyś z nim po prostu zaprzyjaźnić.
      - No, to już coś.
      - Taak… Ale wiecie co? Wciąż myślę o takim jednym…
      - O kim, o kim? - dopytywała się Mio.
      - To tajemnica. - Kaori puściła oko do koleżanek. Ichiru był zbyt tajemniczy, by cokolwiek na jego temat zdradzić. - Wszystkie dane zastrzeżone! - zaśmiała się.
      - Przyznaj się, po prostu nie masz żadnych danych! Nic o nim nie wiesz, co? - spytała Nio z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
      - Hm, może nie NIC, ale po prostu… niewiele - przyznała, śmiejąc się lekko, choć w duchu trochę posmutniała. Nadal nie wiedziała, co to za dziwna siła tak ją do niego przyciągała, ale smucił ją fakt, że nie zdążyła go poznać i prawdopodobnie nigdy więcej go już nie zobaczy. Czysto teoretycznie mogłaby zapytać o niego Zero, ale wszystko w niej protestowało, gdy choćby o tym myślała. Poza tym… on na pewno nakablowałby na nią Ayi. A jej samej nie lubił (i vice versa), więc możliwe, że słowem by nie pisnął, nawet jeśli widział coś konkretnego na przykład na temat miejsca pobytu bliźniaka. Bądź co bądź najwyraźniej się nie znosili, więc mogli niewiele o sobie teraz wiedzieć…
      - Hej, to powiedz nam to, co już wiesz!
      - Nie, nie ma szans!
      - No weź! - Mio rzuciła w Kaori swoją poduszką.
      - Nie! - powtórzyła ta, chichocząc już jak głupia.
      - Ale jesteś!
      Wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać, a potem urządziły sobie porządną bitwę na poduszki.

      Tymczasem Aya siedziała u Otsune. Opowiedziała jej mniej więcej o tym, co działo się na obiedzie u dyrektora.
      Umari zaśmiała się.
      - Twoja siostra jest taka zabawna! Zresztą Kurosu-san również. One wydają mi się takie… beztroskie - przyznała.
      - Tak, chyba tak. Nieważne, co się dzieje, na ich twarzach i tak widnieje uśmiech - odparła z namysłem Aya. O ile Kao dobrze znała i wiedziała, że ta próbuje po prostu nikogo nie martwić i podnosić innych na duchu swoim promiennym uśmiechem, o tyle nadal nie mogła pojąć, jakim cudem Yūki jest taka beztroska, choć jej przyjaciel okazał się wampirem, który na dodatek musi się nią żywić.
      - Jak one to robią? Nie to, co my - wszystkim się przejmujemy! - rzekła z niepewnym uśmiechem Otsune.
      - Widocznie tak już musi być - stwierdziła Aya.
      - Taak… - zgodziła się Otsune. - Powiedz… - rzekła po chwili, leciutko nachylając się nad Ayą. Obie siedziały sobie w swobodnych pozycjach na jej łóżku. - Co jest między tobą a Kiryū-kunem?
      - Dlaczego wszyscy wciąż o to pytają? - Aya zaśmiała się ponuro, odwracając na chwilę wzrok. Wszyscy się zmówili czy jak? Czy naprawdę z boku wyglądało to tak, jakby łączyło ją z nim coś szczególnego? No, może na swój sposób tak było, w końcu łączyła ich dosłownie śmiertelna więź, ale o tym nikt nie mógł mieć pojęcia.
      - Oj, przepraszam. Nie mów, jeśli nie chcesz. - Otsune spróbowała wycofać się na bezpieczny grunt.
      - Nie, to nie o to chodzi - zaprzeczyła Aya, znów spoglądając na Umari. - Nie mam w tej sprawie nic do ukrycia. - No, przynajmniej nie to, czego spodziewaliby się postronni obserwatorzy. - Widzisz, Zero jest… Jak by to powiedzieć? Właściwie to nie wiem, kim dla mnie jest. Przyjacielem? Heh, sama nie wiem, naprawdę. Kimś w tym rodzaju.
      - Och.
      - Okazał się osobą, która doskonale mnie rozumie.
      - Serio? - zdziwiła się Umari.
      - Uhm. Też byłam tym zaskoczona, ale jak poznaliśmy się trochę lepiej… Nie wiem, z nim jest tak, że jakoś potrafię z nim rozmawiać o problemach, o których nie powiedziałabym nikomu innemu.
      - Dziwne. Nawet Kaori?
      - Szczególnie jej - odparła tajemniczo Aya.
      - Hm. A czy przypadkiem… nie czujesz do niego czegoś więcej?
      Aya westchnęła. Więc jednak. Znów to samo.
      - Ech, Kao-chan też już o to kilka razy pytała! - Zniecierpliwiła się lekko, bo nie przepadała za rozmowami na tematy miłosne. - Nie, nie czuję do niego nic takiego - zapewniła.
      - Hm, szkoda - odparła Umari.
      - Szkoda? Dlaczego? - Aya uniosła brwi. Zdecydowanie nie spodziewała się takiej reakcji Otsune, tym bardziej, że widziała, iż jest ona najzupełniej szczera.
      - Bo… skoro już się tak dobrze dogadujecie, to gdybyś coś do niego czuła, a on do ciebie, mogłoby z tego wyjść coś naprawdę poważnego.
      - Nie sądzę - powiedziała Aya. - Ja chyba ogólnie nie nadaję się do jakichś romantycznych związków…
      - Dlaczego tak mówisz? Jesteś świetną dziewczyną!
      Taak, a do tego w połowie wampirzycą…
      - To naprawdę nie dla mnie, Otsune - twierdziła uparcie. - Zresztą jesteśmy dopiero w liceum, będzie jeszcze czas na takie bzdety - dodała, choć tak naprawdę była przekonana, że w jej przypadku prawdziwe życie skończy się z chwilą przemiany w wampira, czyli najprawdopodobniej niebawem.
      - Ech, jak tam sobie chcesz. Zobaczysz, w końcu wyjdzie na to, że znajdziesz sobie… jak to mówi twoja siostra? „Księcia z bajki”?
      Aya skinęła głową.
      - No, więc znajdziesz sobie swojego księcia z bajki i będziesz żyć… długo i szczęśliwie - zaśmiała się.
      - To raczej płonne nadzieje! Za to jestem przekonana, że ty niebawem sobie kogoś znajdziesz.
      - Ja? - Umari zarumieniła się. - Nie wydaje mi się - szepnęła.
      - Niby dlaczego?
      - Nie potrafię nawet rozmawiać z chłopakami - rzekła.
      - Ech, ja niby też nie potrafię.
      - Z Kiryū-kunem umiesz.
      - No właśnie, to jest wyjątek. Też znajdziesz jakiegoś chłopaka, z którym przyjemnie będzie ci się rozmawiało! - zapewniła. Jeszcze jakieś dwa miesiące temu sama nie uwierzyłaby komuś, kto powiedziałby jej, że niebawem pozna młodzieńca, któremu na swój specyficzny sposób zaufa i któremu będzie umiała zwierzyć się z największych tajemnic.
      - Może…
      - Ech, a tak właściwie to… dlaczego rozmawiamy o chłopakach? To do nas niepodobne! - zaśmiała się Aya.
      - Masz rację! Koniec z tym!

      Było już dość późno, gdy Aya wróciła wreszcie do pokoju. Ze zdziwieniem spostrzegła, że Kao jeszcze nie ma. Trochę się zestresowała, przypominając sobie jej ostatnie zniknięcie. Dla pewności sprawdziła, czy siostra rzeczywiście siedzi u sąsiadek.
      Wszystko było w porządku, a Kaori, najwyraźniej w świetnym nastroju, nawet nie zdenerwowała się na Ayę, że ta ją sprawdza.
      No już, nie ma się co martwić. Aidō-senpai to już przeszłość!
      Wciąż jednak się denerwowała.
      Aidō może i tak, ale co z Ichiru? Ale zaraz, przecież go tu nie ma i pewnie nigdy się już tutaj nie pojawi. Uspokój się, dziewczyno, przykazała sobie.
      Przez chwilę przechadzała się w tę i we w tę po pokoju. W końcu postanowiła iść się wykąpać. Ruszyła więc do łazienki.
      Trochę posiedziała pod prysznicem, bawiąc się jednocześnie kroplami wody. Potem owinęła się ręcznikiem i spojrzała na swoje odbicie. Na szczęście w łazience - wspólnej na piętro - poza nią nikogo akurat nie było.
      Kim ja jestem?
      Próbowała spojrzeć na siebie z perspektywy kogoś, kto wcześniej jej nie widział. Na pierwszy plan wydostawała się jej niesamowita uroda, a także nienaturalnie blada skóra, która kontrastowała z czarnymi włosami. Na uwagę zasługiwały też duże, szare oczy przesłaniane firanką rzęs.
      Tak nie wygląda zwykły człowiek, stwierdziła ze smutkiem. Ta biała cera… Jaśniejsza od Królewny Śnieżki. Zaśmiała się ponuro pod nosem. Zbyt wiele cech wyglądu musiałam odziedziczyć po ojcu. Wyglądam jak wampir. Otworzyła buzię i spojrzała na zęby. Ciekawe, jak długo pozostaną normalne, zastanawiała się, patrząc na kły. Co zrobię, kiedy będę już pożądała krwi? Co wtedy zrobię…?
      Odwróciła się. Stała teraz tyłem do lustra. Oparła się o umywalkę.
      Czy kiedy dopadnie mnie głód, będę potrafiła powstrzymać się przed zrobieniem komuś krzywdy?
      Przypomniała sobie okropny sen, w którym była już wampirem.
      Ten sen był przepełniony krwią… Co będzie, jeśli naprawdę ugryzę Kao? Nie mogę sobie tego wyobrazić…
      Powoli osunęła się na ziemię.
      Chwilę trwała w bezruchu, próbując uporządkować myśli.
      Już dobrze, powtarzała sobie. Póki co, wciąż jesteś człowiekiem. Wykorzystaj ten okres.
      Po jakimś czasie jeszcze raz spojrzała w lustro. Przyjrzała się uważnie szyi - po rance zrobionej przez Shizukę nie było już śladu. Na policzku jednak pozostała ledwie widoczna blizna.
      Chociaż jedna skaza na idealnej buźce… Uśmiechnęła się ze smutkiem.

      Kaori padła po kąpieli na łóżko i momentalnie zapadła w głęboki sen. Aya nakryła ją kołdrą i przez chwilę wsłuchiwała się w miarowy oddech siostry.
      Jest taka dzielna. Dopiero co straciła matkę, a mimo to wciąż robi wszystko, bym się o nią nie martwiła. Widzę to przecież. Uśmiecha się jak zwykle, udaje radosną. A może nie udaje? Sama nie wiem. Grunt, że potrafi sobie poradzić ze smutkiem.
      Aya powoli weszła do swojego łóżka. Oparła się o ścianę i otuliła kocem. Spojrzała na śliczny srebrny pierścionek.
      Należał do mamy… Do MOJEJ mamy…
      Nie chciało jej się spać.
      Przez jakąś godzinę siedziała nieruchomo, wpatrując się w ciemność. A właściwie coś, co powinno być ciemnością.
      Już nie pamiętam, jak to jest nie widzieć w ciemności, zauważyła. Miała jakieś pięć lat, gdy zaczęła rozróżniać kształty nocą. Pamiętała pierwszą rozmowę z ciocią Reiko na ten temat. Najbardziej martwiło ją to, że nie będzie mogła bawić się z innymi w chowanego po ciemku. Uważała wówczas, że to byłoby oszustwo, dlatego mocno to przeżywała. Ech, gdyby wszystkie problemy były tak błahe! Chociaż wtedy był to dla mnie szok. Ale nawet nie zauważyłam, kiedy się do tego przyzwyczaiłam. A moc? Miałam wtedy chyba jedenaście lat. Jakie było jej zdziwienie, gdy przez przypadek zaczęła manipulować wodą! Na dodatek początkowo trudno było to kontrolować, ponieważ zupełnie nie rozumiała, co się z nią dzieje. Przez to miało miejsce kilka zdarzeń, które wówczas uważała za straszne, ale po latach wydały jej się niemal zabawne… Ale teraz… Dobra, uzdrawianie i wytwarzanie wody to rzeczywiście fajne umiejętności. Po prostu moja moc się rozwinęła. Jednak wyczuwanie krwi nie jest już tak przyjemne… A przede mną jeszcze tyle tego wszystkiego… Niestety, te lepsze cechy już chyba posiadłam. Wydaje mi się, że teraz nie będzie już tak kolorowo. Rany! Co ja zrobię, kiedy zacznę pachnieć jak ci krwiopijcy?! Będzie kompletne zamieszanie… Chociaż to nie moja sprawa, Kuran zajmie się swoją szajką… Wmawiała to sobie, ale tak naprawdę nie mogła znieść, że gdy do tego dojdzie, niechybnie skupi się na niej uwaga arystokratów z Nocnej Klasy, czego naprawdę bardzo chciałaby uniknąć.
      Zdała sobie sprawę, że przecież Aidō wie już, że jest kimś dziwnym. Czy komuś o tym powiedział? A może Kuran rozkazał mu milczeć, by mieć spokój wśród podwładnych?
      Nawet nie zauważyła, kiedy się położyła. Nie chcąc więcej myśleć, zasnęła.







***
      Hej. Zupełnie zapomniałam, że dziś trzeba dodać rozdział. U mnie już prawie wieczór, ale u Was nadal wcześnie, więc w sumie czym ja się przejmuję? ;)
      Dedykacja dla Tasary, Oleeny i Chloe.
      Zostały już tylko trzy rozdziały, a wydawało się, że tyle tego jest! Cóż, chciałabym powiedzieć, że spokojnie, zaraz powstaną nowe, ale niestety - semestr właściwie ledwo się zaczął, a już mam tyle roboty, że mi się płakać chce. Czy wspominałam już kiedyś, jak bardzo denerwujące są studia? -.-
      Ponawiam informację, iż założyłyśmy grupę na Facebooku taką tylko dla naszego grona. Jest tajna, więc osoby, których nie mam w znajomych, a które chciałyby do tej grupy należeć, proszę o wysłanie linku do swojego profilu czy coś w tym stylu - wówczas Was zaproszę. Na grupie pojawiają się informacje o nowych postach; można także rozpocząć praktycznie dowolną konwersację z resztą członków. Zapraszam - nikt nie gryzie. ;)
      Na razie!

4 komentarze:

  1. Jak to tylko trzy? :(
    No nic, będzie trzeba uzbroić się w cierpliwość. W końcu studia ważniejsze...ja sama muszę w końcu wziąć się i dokończyć pisać pracę T.T
    A co do rozdziału: nieco mniej akcji, jednak dzięki temu rozdziałowi idzie nieco lepiej poznać obie postaci, ich różne podejście do życia. Oj...no już nie mogę się doczekać tego, jak wszystko nabierze rozpędu. Trzymam więc kciuki za nieco wolnego czasu, gdzie będziesz mogła na nowo przerabiać stare rozdziały, by podać nam cudeńka do czytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety. :(
      Ech, właśnie... Powodzenia!
      Chciałabym, ale co z tego wyjdzie... Obawiam się, że będzie ciężko.

      Usuń
  2. Szkoda, że tylko 3 :( Co ja będę potem czytać? Mam straszny sentyment do tego opowiadania :) Ale rozumiem, że studia wykanczają... niedługo mnie też to czeka T.T
    Do następnego! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smuteczek. :(
      Ech, korzystaj ze względnej wolności, póki możesz. Choć to zależy, na jakie studia pójdziesz. Na wielu wystarczy uczyć się tylko podczas sesji (szczęściarze). Jakie masz plany? ;)

      Usuń