piątek, 3 marca 2017

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział IX - „Ten, który pociąga za spust”

        Robiło się coraz później, świat na dobre pogrążył się już w mroku. Wróciwszy do pokoju, Kaori usiadła na krześle, czesząc mokre po kąpieli długie blond włosy. Jej siostra leżała na łóżku, jak zwykle pogrążona w lekturze, tym razem autorstwa zagranicznego autora.
     - Aya-nēsan… - zaczęła rozmowę Kao, zerkając na Ayę niewinnie.
     - Hm? - Aya podniosła wzrok znad książki.
     - Wiesz… Pomyślałam sobie, że… - Nagle uśmiechnęła się szeroko, pokazując zęby. - Że trzeba uczcić to, że tak dobrze się czujesz, więc z myślą o tym przygotowałam małą ucztę! - oznajmiła, pokazując siostrze worek z przysmakami, na które wydała sporą część kieszonkowego. Ostatnio wszystko drożało, nawet tutaj. Nikt nie myślał o biednych, spragnionych łakoci uczniach o ograniczonym budżecie. - To nic wielkiego, kupiłam kilka rzeczy w sklepiku. Gdyby można było wychodzić do miasta, byłoby tego więcej… - Choć wówczas na pewno bym zbankrutowała, dodała w myślach.
      - Przestań, Kao-chan. Dziękuję, że o mnie pomyślałaś, ale naprawdę nie trzeba było - odparła z serdecznym uśmiechem siostra. Jednak Kaori pomyślała, że to dlatego, iż się nie ucieszyła. Aya, zauważywszy to, szybko dopowiedziała: - Wiesz co, Kao? U pielęgniarki wyspałam się dostatecznie i właściwie nie jestem jeszcze śpiąca. Słodycze od ciebie mogą skutecznie umilić nam wieczór.
      Co się będzie oszukiwać? Uwielbiała słodycze - szczególnie czekoladę - i kiedy miała odpowiedni nastrój, mogła pochłaniać ich naprawdę spore ilości. Na szczęście (lub wręcz przeciwnie, bo i to pewnie miało związek z jej wampiryzmem) nie szkodziło to jej wadze.
      - Ach… Aya, dzięki! Jesteś kochana! - Kaori z promiennym uśmiechem rzuciła się w ramiona siostry. - To ja tu wszystko przygotuję - rzekła i zabrała się do rozkładania papierowych talerzyków, które zakupiła, będąc w mieście z prefektami ostatniej soboty. Po chwili „uczta” była już przygotowana: „zastawa”, słodkości, kubeczki oraz sok pomarańczowy.
      - Smacznego - rzuciła Aya, lekko się uśmiechając. Naprawdę miała całkiem dobry humor, dlatego nie musiała udawać. Cieszyła się, że póki co to i owo jakoś się ułożyło. Kłótnia z Kaori była już tylko złym wspomnieniem, tak samo jak „choroby” jednej i drugiej. Co prawda sprawa z Aidō nadal nie do końca dawała Ayi spokoju, do tego też martwiła się o Zero, niemniej w obecnej chwili postanowiła skupić się na siostrze. W końcu to ona była dla niej najważniejsza na świecie.
      - Smacznego! - zawtórowała jej Kao, jak zwykle radosna. Po kilku minutach dziewczyny były już zasłodzone (musiały nawet sięgnąć po wodę mineralną, bo sok nie gasił już ich pragnienia) i Kaori postanowiła zaaranżować rozmowę. - Hej, Aya… Nie obrazisz się, jeśli jutro pójdę na wymianę z Nocną Klasą? Wiesz, kilka dni mnie nie było… Najpierw moja choroba, potem ty… Sama wiesz - wymruczała, starając się wyglądać na raczej niepodekscytowaną, a już szczególnie nie na zakochaną.
      - Nie musisz się tłumaczyć, Kao. Możesz, ale… - Zawahała się, dyskretnie przegryzając wargę. Zdecydowanie jej się to nie podobało, lecz przecież obiecała, że da Kaori trochę swobody, prawda? Nie mogła stale trzymać jej pod kloszem, bo to wpłynie negatywnie na ich relacje, a wiedziała już, że kłótnia z przybraną siostrą strasznie wpływa na jedną i drugą. - Uważaj na siebie, dobrze?
      - Oczywiście - zapewniła szybko Kao. - Dzięki! Jeśli chcesz, możesz pójść ze mną, będzie fajnie - dodała. - Mio i Nio też idą, jak zawsze.
      - Nie, dzięki. Po lekcjach pójdę odpocząć. Niedługo egzaminy, trzeba się przykładać, co nie?
      - Już zaczynasz się uczyć?! Przecież jeszcze tydzień! - oburzyła się Kao. Nie znosiła sesji egzaminacyjnej, jak zresztą większość uczniów.
      - Niecały tydzień, Kaori - sprostowała Aya. - Ech, nieważne… Tylko żebyś nie ocknęła się dzień przed.
      - Mam jeszcze czas na naukę.
      Kao puściła do siostry oko.
      - Zawsze tak mówisz, cwaniaro, a potem muszę cię nocami uczyć! - rzuciła roześmiana Aya. Jest jak zawsze, to chyba dobrze!
      Blondynka zaśmiała się. Faktycznie, już nieraz bywało tak, że się zagapiała (albo raczej: rozleniwiała) i próbowała nauczyć się wszystkiego na ostatni moment. A że była z tych, którzy wolą uczyć się w grupie, zawsze zmuszała do pomocy Ayę.
      - Zobaczysz, pójdzie mi świetnie! Założę się, że zdobędę ponad osiemdziesiąt procent - oświadczyła z miną wyrażającą pewność siebie, której Aya od lat jej zazdrościła.
      - No, no, masz wysokie oczekiwania. Tylko się nie przelicz - ostrzegła na pół serio, uśmiechając się pod nosem.
      - Och, jesteś niemiła! Nie doceniasz mojego wielkiego intelektu!
      - Najmocniej przepraszam, geniuszu!
      Obie zaczęły się śmiać, zapominając, że powinny być cicho ze względu na panującą już o tej porze ciszę nocną.
      - Doszły do ciebie słuchy, że jakoś po egzaminach ma się odbyć bal? - spytała niby obojętnie Kao, przyglądając się zadbanym paznokciom.
      - Nic o tym nie słyszałam -  mruknęła zgodnie z prawdą Aya. - Nie cieszysz się z tego powodu? - spytała podejrzliwie. Kaori uwielbiała przecież tego typu zabawy, w przeciwieństwie do niej.
      - Hm… Sama nie wiem, co o tym myśleć - rzekła, nadal udając beznamiętność. - Niby to fajnie, cała szkoła razem i takie tam, ale…
      - Cała szkoła?! - krzyknęła nagle Aya, niemal zrywając się na równe nogi. Ucztę urządziły sobie na podłodze, bo biurka miały raczej pełne od książek, zeszytów i innych drobiazgów, a stolika niestety w pokoju nie posiadały.
      - Uhm… - Kaori oderwała wreszcie wzrok od paznokci i niewinnie spojrzała na siostrę. - Nie mówiłam o tym? To jedyna taka zabawa w roku, na której są uczniowie obu wydziałów…
      - Aa… No tak… Kontynuuj… - Jak dyrektor mógł na coś takiego pozwolić?! Wszyscy razem w jednej sali przez tak długi czas?! Chyba będę musiała szczególnie uważać na Kao. Jednak obiecałam jej więcej swobody… I co ja mam teraz zrobić?! Zacisnęła zęby, by czegoś nie powiedzieć. Nie mogła do końca rozgryźć dyrektora. Co nim kierowało? Czy naprawdę był tak naiwny, że myślał, iż rasy ludzi i wampirów mogą w spokoju ze sobą koegzystować? Brednie! Z drugiej strony, coraz mniej dziwiła się nastawieniu Yūki. Skoro wychowała się u takiego idealisty, a ponadto jej pierwszym wspomnieniem było uratowanie ją przez czystokrwistego Kaname Kurana, mogła zgłupieć i sądzić, że wampiry to nie jej naturalni wrogowie.
      - Na czym skończyłam? - Kaori przywróciła Ayę do rzeczywistości. - Aa, właśnie. Miło, że tak wszyscy razem, ale w co ja mam się niby ubrać? Dziewczyny z Nocnej Klasy, chociaż nie jest ich jakoś szczególnie wiele, przyćmiewają wszystkich swoją urodą. Będę się czuła przygnieciona!
      Co prawda Aya była równie piękna co one, niemniej ją Kao odbierała inaczej. Znała ją przecież od zawsze i widziała, że każdy, zauroczony jej wyglądem, tracił nią zainteresowanie, gdy tylko został zaszczycony jej lodowatym spojrzeniem. O tak, to odstraszało wszystkich, dlatego Aya jej nie zagrażała, jeśli chodzi o popularność wśród chłopców. No, tak po prawdzie, to w tym przypadku chodziło jej tylko o zainteresowanie Aidō…
      - Przestań, Kao-chan. Może i te laski są ładne, ale twojego poczucia humoru i pogody ducha nikt nie przebije. No i twój powalający uśmiech. Kto niby mógłby się mu oprzeć? - Aya wiedziała, że jej siostra pocieszy się tymi komplementami. Była na nie łasa. Aya zastanawiała się, czy kiedyś z tego wyrośnie. Sama nie znosiła komplementów, bo jedynie przypominały jej o tym, że niecodzienny, wyraźnie wyróżniający się na tle zwykłych kobiet wygląd zawdzięcza znienawidzonemu ojcu o nieznanej tożsamości.
      - Tak myślisz, Aya-nēsan?! - Oczy Kaori rozbłysły. - Uważasz, że nawet ci z Nocnej Klasy chcieliby ze mną zatańczyć? - rozmarzyła się, zapominając o tym, że miała grać niezainteresowaną. Być może Aidō-senpai…
      - Ee… - Aya spostrzegła, że niepotrzebnie prawiła Kao tyle komplementów. - Niedokładnie o to mi chodziło… - No to super. Nie słucha mnie, jest już pogrążona w marzeniach… Dlaczego zawsze wszystko wychodzi nie po mojej myśli? Jeny…
      - Nēsan? - spytała ocknięta już Kaori.
      - Tak?
      - Dziękuję za wszystko! Jesteś kochana - rzekła, po czym serdecznie przytuliła Ayę, mając nadzieję, że tym ją trochę udobrucha i choć trochę osłabi jej czujność. Poza tym… Cóż, właściwie sama potrzebowała takiego przytulasa od czasu do czasu. Mama była daleko, dlatego Aya pozostawała jedyną bliską jej osobą. Bądź co bądź, choć zakolegowała się już z wieloma osobami, nie znalazła w Akademii przyjaciółki.
      Po kilku minutach rozmowy obie poczuły się zmęczone i położyły się do łóżek, sprzątanie pozostawiając na ranek. Aya co prawda wolała takie rzeczy robić od razu, by mieć je z głowy (w przeciwieństwie do Kaori), tym razem jednak naprawdę chciała się już położyć. Być może z powodu słodyczy, które okropnie ją rozleniwiły.
      - Dobranoc, Kao-chan.
      - Dobranoc, Aya… - szepnęła Kaori, przytulając się do poduszki i natychmiast oddając się w objęcia snu.

      Aya obudziła się. Musiał to być środek nocy, świat okrywała ciemność, a dokładniej ten jej rodzaj, który od razu wskazywał na fakt, iż do rana pozostało jeszcze sporo czasu. Większość gwiazd schowana była za chmurami, a księżyc miał przerażający, czerwonawy odcień.
      Jak ponuro, przeszło jej przez myśl.
      Czuła się jakoś dziwnie. Przede wszystkim straszliwie chciało jej się pić. Sięgnęła po sok - wodę niestety wypiły do końca - ale miała wrażenie, że ten jedynie spotęgował jej pragnienie. Westchnęła. Uświadomiła sobie, że z pewnością nie zaśnie z tym okropnym uczuciem suszy w gardle. Po cichu wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki. Było tak niesamowicie cicho, że czuła się, jakby została sama na świecie. Wszyscy głęboko spali, z żadnego pokoju nie dochodził choćby najmniejszy pomruk.
      Czuła się coraz bardziej spragniona. Miała wrażenie, że gardło zaraz jej się wypali. Wpadła do łazienki i szybko podeszła do umywalki. Odkręciła kran. Najpierw przemyła twarz zimną, orzeźwiającą wodą, a potem nabrała ją w ręce i wypiła. Nie poczuła różnicy. Zdziwiła się i zmartwiła.
      To pragnienie przybiera na sile. Mam wrażenie, że zaraz spłonę… Chyba że ból rozerwie mnie szybciej…
      Załamała się lekko. Zaczęła chciwie pochłaniać kolejne łyki wody, ale to nic nie dawało. Zupełnie nie rozumiała. Zastanawiała się przez chwilę, czy kiedykolwiek spotkało ją coś takiego. Owszem, bywała nieźle spragniona, szczególnie latem, gdy ledwo wytrzymywała szalone temperatury, ale to… To był jakiś inny rodzaj pożądania.
      - Tego pragnienia nie zaspokoisz wodą - usłyszała głos.
      Odwróciła się, przestraszona. W drzwiach z nieodgadnionym wyrazem twarzy stał Kiryū.
      - Zero? Co robisz w akademiku dziewczyn i to o tej porze? - spytała zdziwiona. Niby bywał w jej dormitorium, głównie po to, by zobaczyć się z Yūki, ale zawsze zdarzało się to w ciągu dnia. - Coś się stało? - zapytała zaniepokojona. Może miał jakiś problem? Może znów dopadł go głód? Jeśli tak, powinien co najwyżej pójść na trzecie piętro, do swojej przyjaciółki, czyż nie? Aya co prawda niechętnie myślała o tym, że Yūki obdarza Zero swoją krwią, niemniej na swój sposób było jej to na rękę, bo dzięki temu ta opóźniała jego upadek do Poziomu E.
      - A czy to ma jakieś znaczenie? - zapytał beznamiętnym tonem, przeszywając Ayę wzrokiem. Poczuła, że robi jej się słabo.
      Zaczynam się bać. On… dziwnie się zachowuje.
      - Skoro nic szczególnego się nie stało, lepiej stąd idź - powiedziała, siląc się na obojętny ton. - Co będzie, jeśli ktoś cię tu zobaczy?
      - Tak się składa, że kompletnie mam to gdzieś - wyznał szorstko.
      Aya czuła się coraz gorzej, ból był niemal nie do zniesienia. Zrozpaczona, złapała się za gardło i zaczęła szybciej oddychać. Dlaczego to dziwne, okropne uczucie sprawiało, że miała duszności? To przecież nienormalne…
      - Teraz już wiesz, jak to jest - wyrzekł powoli Zero.
      - C-co masz na myśli? - jęknęła, ledwo wydobywając z siebie głos.
      - Jak to co? Przyjrzyj się sobie.
      Chcąc nie chcąc, odwróciła się w stronę lustra. Jedyną zmianą, jaką dostrzegła, był wykrzywiony z bólu wyraz twarzy. Kiryū szybko zauważył, że koleżanka nie rozumie, co ma na myśli.
      - Otwórz buzię - rozkazał.
      Dziewczyna powoli to zrobiła. Otworzyła szeroko oczy i natychmiast zakryła usta dłonią. Zaczęła się trząść.
      Nie! Nie, nie, nie! Tylko nie to, błagam!
      To, co zobaczyła, było najgorszą rzeczą, jaką mogła sobie w tej chwili wyobrazić.
      Wampirze kły.
      Jestem potworem... Potrząsnęła głową. Niemożliwe! To nie miało się stać tak szybko! Dlaczego?! DLACZEGO?! Czuła, jak powoli zaczyna ogarniać ją panika.
      Zero uśmiechnął się ponuro.
      - Teraz jesteśmy tacy sami - rzekł i powoli zaczął się do niej zbliżać.
      Aya wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Stała nieruchomo, roztrzęsiona. Chciała się ruszyć, chciała coś zrobić, ale nie mogła, po prostu nie mogła. Jej świat zasnuł mrok, jeszcze ciemniejszy od tego na dworze. Miała wrażenie, że zaraz umrze, po części przez wzgląd na nadal postępujące pragnienie, po części z powodu rozpaczy.
      - Mam jedno pytanie - powiedziawszy to, Zero zbliżył się. Zdezorientowana, Aya dopiero po chwili zauważyła, że kolega stoi teraz tuż przed nią. Był tak blisko, że widziała każdy szczegół jego przystojnej twarzy. Bynajmniej nie uległa jednak jego urokowi. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej się bała. Był jak ten rodzaj drapieżnika, który swoim wyglądem przyciąga do siebie ofiarę. - Czy mogę… zasmakować twojej krwi?
      Nie była w stanie się odezwać, chłopak całkowicie wytrącił ją z równowagi. Spojrzała mu prosto w oczy i z przerażeniem spostrzegła, że stały się krwistoczerwone. Krzyknęła. Chciała zerwać się do ucieczki, ale Zero zagrodził jej drogę i złapał ją za rękę. Za wszelką cenę próbowała się wyrwać, ale on zdecydowanie przewyższał ją siłą.
      - Puść mnie! - wrzasnęła spanikowana. Ogarnęła ją histeria jeszcze większa od tej, która nawiedziła ją, gdy Zero złapał ją, chcąc zaprowadzić ją w jakieś ustronne miejsce, by dowiedzieć się, kim ona jest, co mu się wówczas nie udało.
      Chłopak tylko się zaśmiał i wykręcił koleżance rękę, niepomny na jej uczucia.
      - Au! Przestań, to boli!
      Kiryū nic sobie nie robił z jej słów. Zbliżył twarz do jej szyi i to przelało czarę.
      - Nie! - Zebrała w sobie ostatki sił i jakimś cudem udało jej się uwolnić. Rzuciła się do ucieczki. Ile sił w nogach pobiegła do pokoju. Wpadła tam i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Była tak roztrzęsiona, że nie zwróciła uwagi na to, że to dziwne, iż nikt nie obudził się z powodu jej wrzasków i zamieszania w łazience i na korytarzu.
      Dopiero po kilku sekundach zauważyła, że po twarzy ciekną jej łzy. Cała się trzęsła. Stała oparta o drzwi. Gdzieś na skraju jej umysłu pojawiła się przerażająca myśl, że przecież Zero jest wampirem o nieludzkiej mocy, przez co, jeśli tylko zechce, bez większego trudu wedrze się do jej pokoju.
      Co to ma być, co się dzieje?!
      Nie myślała o tym, że tego już za wiele, że powinna zabić Zero, bo ten najwyraźniej stracił już rozum. Skupiła się na sobie. Poczuła wszechogarniający ból. Skrzywiła się i zgięła wpół. Pragnienie niszczyło ją od środka. Po góra minucie nie była już nawet w stanie jasno myśleć.
      Nagle poczuła zapach krwi. Nie zdała sobie z tego sprawy, ale w tej chwili jej oczy rozjaśniły się szkarłatem.
      Zwróciła nieprzytomny wzrok ku siostrze. Spała spokojnie. Ręka zwisała jej poza łóżko. A z jednego palca skapywała krew.
      Aya jak w transie zbliżyła się do Kao. Uklękła przy jej łóżku i odkryła ją. Blondynka leżała na plecach. Głowę przekrzywioną miała w lewą stronę, ku ścianie, a włosy odsłaniały jej smukłą szyję…
      Aya, nie myśląc już o niczym poza obezwładniającym zapachem krwi, pochyliła się nad Kaori i wbiła kły w jej szyję.
      Krew.
      Jej smak.
      Życiodajny płyn, który może sprawić ulgę w cierpieniu.
      - Myślałem, że chcesz chronić siostrę, a nie ją zabić.
      Zbudzona z transu, Aya oderwała się od szyi Kaori. Oczy odzyskały swą szarą barwę.
      Dopiero wtedy dziewczyna zupełnie oprzytomniała i zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła. Spojrzała na rany, które pozostawiła na szyi Kao, na czerwone plamy wokół niej. Poczuła spływającą po brodzie krew. Słyszała krople kapiące na podłogę.
      Przerażona, zakryła usta dłonią.
      - A nie mówiłem, że i ty wkrótce staniesz się „krwiopijcą”? - ciągnął Kuran.
      Aya cała się trzęsła i szlochała. Nie wierzyła w to, co się stało. To nie mogła być prawda! Zaraz się obudzi, to musiał być koszmar… Jakiś chory żart, wymysł jej wyobraźni…
      Co ja zrobiłam?! Proszę cię, Kao, żyj!
      Nie była w stanie się poruszyć.
      - Żałosne. Nie potrafisz zapanować nad tym pragnieniem… - Kaname powoli zbliżył się do nastolatki. - Wstań - rozkazał nieznoszącym sprzeciwu tonem kogoś nawykłego do wydawania poleceń.
      Posłuchała. Nie miała siły się opierać. Była w zbyt wielkim szoku.
      - I kto tu jest potworem, co? - zadrwił Kaname.
      Aya spojrzała na niego z rozpaczą i obłędem w oczach.
      Nie… Nie chcę już żyć!
      - Zabij mnie… - wyszeptała z trudem. - Proszę! Zanim skrzywdzę następną niewinną osobę…
      Przewodniczący Nocnego Akademika zaśmiał się.
      - Chyba żartujesz? Przydasz się do czego innego. - Odwrócił się ku drzwiom. - Kiryū - wyrzekł.
      Do pokoju wszedł Zero. Podszedł do reszty, uśmiechając się ponuro. Aya nie wiedziała już, co o tym wszystkim myśleć. Czuła się kompletnie sparaliżowana. A zresztą… Liczyło się tylko jedno: ugryzła Kao. Zrobiła to, czego przyrzekała sobie nigdy nie uczynić. Umarła dla siebie i dla świata, nie była już Ayą. Była potworem, którego należało się pozbyć. Może Zero to zrobi? Może…
      Prefekt znalazł się za nią tak nagle, jak gdyby się teleportował, i objął ją tak, że nie mogła się poruszyć ani wyswobodzić rąk.
      - Puść mnie! - krzyknęła. Zabić może i by się dała, ale zorientowała się, że, tak jak powiedział Kaname, obaj planują dla niej coś innego. Poczuła wszechogarniający strach. Zaczęła się wyrywać, ale chłopak był zdecydowanie silniejszy. - Zostaw mnie! Zero, co z tobą?!
      - Nie ruszaj się - rozkazał chłodnym tonem. - Przeszkadzasz mi - warknął. - Powinnaś to zrobić wcześniej, z własnej woli. Ale skoro nie…
      Dziewczyna przeraziła się jeszcze bardziej i poczęła wyrywać się ze zdwojoną siłą. Wiedziała już, co się zaraz stanie i miało to być to, czego tak okropnie się zawsze obawiała. W ciągu jednej nocy rzeczywistością miały się stać wszystkie jej największe i najstraszniejsze koszmary. To za wiele, ona tego nie wytrzyma…
      - Jakaż ty irytująca - powiedział spokojnie Kaname, kładąc dłoń na jej głowie.
      - Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła Aya. - Puszczajcie! Puszczajcie…
      Teraz nie mogła się już poruszyć. Świat zaczął się rozmazywać. Aya ujrzała Kaori leżącą bezwładnie na łóżku w kałuży własnej krwi. Potem na pierwszy plan przysunęła się znienawidzona twarz Kurana.
      - Oyasumi - szepnął, dokładnie tak jak wtedy, gdy sprowadził na nią sen w gabinecie pielęgniarki.
      Nie…
      Nic już nie widziała, ale zdążyła jeszcze poczuć kły wbijające się z impetem w jej szyję.

      Aya obudziła się z wrzaskiem, podrywając się do pozycji siedzącej. Czuła łzy spływające jej po twarzy, ponadto cała się trzęsła.
      - Nēsan? - Kao nieprzytomnie odwróciła się do siostry. - Chyba… miałaś koszmar… Przerwałaś mi taki piękny sen… Ale może jak zasnę, to przyśni mi się ciąg dalszy… - wyszeptała nieobecna, po czym z powrotem padła na poduszkę.
      Żyje. Dzięki Bogu! To był tylko sen, tylko sen… Zaczęła to sobie w kółko powtarzać, jednak nadal miała przed oczami Kaori w kałuży krwi. Wciąż czuła ból. Dotknęła prawej strony szyi, gdzie miał ją ugryźć Zero. Skóra była całkowicie gładka. Żadnego śladu po jakimkolwiek niedozwolonym czynie. Dlaczego więc bolało? Wymyśliła to sobie?
      Zwinęła się w kłębek i cicho szlochała. Długo nie mogła się uspokoić. Kilka razy przejechała palcami po zębach, by się upewnić, że i wampirze kły były tylko snem.
      Zasnęła wreszcie, wyczerpana płaczem i wspominaniem strasznych przeżyć. Zanim jednak zamknęła oczy, raz jeszcze - tym razem na jawie - ujrzała za oknem czerwonawy księżyc.
***
      Obie dziewczyny ziewnęły przeciągle w tym samym momencie. Kao zaśmiała się wesoło.
      - Och, nie uwierzysz, jaki miałam przepiękny sen! - rozmarzyła się, przeciągając się na łóżku.
      - Taa, ja też… - szepnęła ponuro Aya. Na samą myśl o koszmarze przechodziły ją ciarki. Wiedziała, że nieprędko się po tym pozbiera. Może niektóre wątki tego okropnego snu nie miały się sprawdzić, ale inne… Przecież prędzej czy później naprawdę zacznie pragnąć krwi. Naprawdę ujrzy wampirze kły na miejscu obecnych, ludzkich. To tak bardzo ją przerażało… A jeśli wówczas zaatakuje Kao? Przecież nigdy by sobie tego nie wybaczyła! Przez myśl przeszło jej, że musi jeszcze raz poważnie poprosić Zero, by ją zabił, zanim do tego dojdzie, jednak kiedy na nowo przypomniała sobie jego rolę w koszmarze, natychmiast zmieniła zdanie. Jak ona spojrzy mu w twarz? Wciąż czuła na sobie jego nieludzko silny uścisk i, co najgorsze, jego oddech na swojej szyi, a potem… potem ten okropny ból i zwieńczenie wszystkich jej obaw… Ostatnio tak bardzo się do niego przekonała i przejęła jego losem, że niejako zapominała, że jest potworem. Dopingowała mu, chciała, by się otrząsnął, by jakoś udało mu się odwlec, a najlepiej zupełnie powstrzymać upadek do Poziomu E, ale… Ale to było niemożliwe, prawda? Zresztą on przecież już upadał. Nie potrafił już żyć bez krwi Yūki, prawda? Był bestią, ale ona założyła klapki na oczy, bo jego ewentualne zwycięstwo nad postępującym wampiryzmem mogło być szansą i dla niej. Mogło stać się nadzieją, że i ją czeka coś poza najgorszym.
      Siostry niespiesznie ubrały się w mundurki, każda pogrążona we własnych myślach.
      Kao-chan pewnie będzie tak bujać w obłokach przez całe zajęcia, zauważyła Aya. Ale może to i dobrze. Nie zauważy, że jestem tak roztrzęsiona.
      Ach, Aidō-senpai, powtarzała w myślach raz za razem Kao. Wspominała cudowny sen, w którym to ponownie spotkała się z Hanabusą. Poszli na randkę do miasta, nikt im w niczym nie przeszkadzał… Wszystko jej fundował, był cudownie dżentelmeński i czuły.
      - Zbierajmy się powoli - mruknęła Aya.
      - Tak jest! - krzyknęła blondynka, podniosła torbę i pierwsza wypadła z pokoju.

      - Możemy pogadać? - zapytał na przerwie Zero. Przez całe zajęcia Aya modliła się o to, by do tego nie doszło. Marzyła o tym, by z jakiegoś powodu kolega zupełnie zapomniał o jej istnieniu. Pragnęła stać się niewidzialna.
      Aya przegryzła wargę i niechętnie się zgodziła. Wiedziała, że uciekanie nie ma sensu. Prędzej czy później będzie musiała z nim pomówić. W końcu sama zgodziła się na to całe przymierze, które zresztą jeszcze wczoraj późnym wieczorem miało dla niej duże znaczenie. Teraz trochę żałowała, że w ogóle kiedykolwiek się do niego odezwała. Gdzieś na dnie jej serca pojawiło się uczucie wyrzutów sumienia - bądź co bądź chłopak niczego jej przecież nie zrobił, ale ona nie mogła pozbyć się z pamięci scen ze snu. I jeszcze te jego słowa…
      - O co chodzi? - spytała, próbując brzmieć zupełnie normalnie.
      - Jak się czujesz? - zapytał. Wydawało jej się nawet, że w jego spojrzeniu dojrzała coś na kształt troski, ale szybko pozbyła się tej myśli. - To znaczy… No wiesz. - Nachylił się do niej lekko i ściszył głos, by nikt ich przypadkiem nie usłyszał. - Przybyła ci jakaś nowa cecha?
      Aya subtelnie się odsunęła, próbując powstrzymać szaleńczo bijące ze strachu serce. Pokręciła głową.
      - Nie zauważyłam żadnych zmian - oświadczyła.
      - Hm, czyli to jednak zwykłe przemęczenie? - zapytał, starając się zignorować jej dystans i przyspieszony rytm serca, który przecież wychwycił.
      - Oraz zbyt mało snu i zamartwianie się wszystkim dookoła - uzupełniła. - Tak, na to wygląda…
      Chyba że koszmary senne są jakąś dziwaczną cechą wampirów, pomyślała.
      - Taak… To ja już chyba pójdę - powiedziała cicho. Nie miała na nic ochoty. A tym bardziej na rozmowy z jakimkolwiek wampirem. Szczególnie Zero lub Kaname. Na myśl o ich (oraz swoich) występkach w nocnym koszmarze miała ochotę zwyczajnie uciec, schować się gdzieś i nigdy nie wychodzić.
      - Dziwnie się dzisiaj zachowujesz - zdecydował się wreszcie powiedzieć Zero.
      - Wydaje ci się - odpowiedziała oschle.
      - Nie sądzę - odparł krótko.
      Przez chwilę na siebie patrzyli, próbując wyczytać coś z oczu rozmówcy. Aya jednak jak zwykle nie wytrzymała długo i spuściła wzrok.
      - Na razie - rzuciła i odwróciła się na pięcie. Chłopak natychmiast odruchowo złapał ją za nadgarstek.
      Przed oczami Ayi stanął obraz kolegi, który trzymał ją z całej siły i próbował ugryźć…
      Szybko odwróciła się i wyrwała rękę z uścisku. Serce waliło jej jak młotem, oddychała szybko. Przycisnęła rękę do piersi.
      - Przepraszam… - zaczął Zero, odrobinę zdziwiony. Co prawda kiedyś już zareagowała podobnie, ale to było zanim dowiedziała się prawdy o nim. Myślał, że teraz ona się go już nie boi, ale może się przeliczył… - Po prostu… Chciałem jeszcze coś z tobą ustalić.
      Aya wciąż miała w głowie obrazy ze snu, zwyczajnie nie mogła się ich pozbyć. Wydawało się, jakby na złość zatruwały jej umysł.
      - Nie teraz, proszę… - szepnęła płaczliwie i pospiesznie zaczęła się oddalać, w końcu zaczynając wręcz biec.
      Odprowadził ją wzrokiem, z jakiegoś powodu czując się podle. To jej zachowanie chyba przypomniało mu - albo zwyczajnie potwierdziło - to, że jest bestią, z którą nikt nie powinien się zadawać. Może i ona wreszcie zdała sobie z tego sprawę?

      - Mitsui-san.
      Kao odwróciła się ze zdziwieniem.
      - Do mnie mówisz? Nie pomyliłeś mnie z siostrą? - spytała oschle.
      - Was nie da się pomylić - odrzekł Zero.
      - No dobra, dobra. Czego chcesz? - mruknęła Kaori. Jakkolwiek by się starała, nie potrafiła polubić prefekta. Był oschły i wredny, bardzo nietowarzyski, a do tego… No cóż, dziwne rzeczy zaczęły się dziać z Ayą, odkąd poznała jego i Yūki. Co prawda Aya wczoraj po raz kolejny oświadczyła, że to wszystko nie ma z Zero nic wspólnego, ale ona i tak nie była co do tego przekonana. Może siostra po prostu czegoś nie zauważała?
      - Słyszałem, że dla wszystkich jesteś zawsze miła i koleżeńska, ale plotki chyba się nie sprawdziły - zauważył chłopak z drwiącym półuśmiechem na twarzy.
      - Jestem miła dla tego, dla kogo mi się podoba - oświadczyła dumnie.
      - Mniejsza o to - uciął. - Mam pytanie.
      - No to pytaj.
      - Co jest dzisiaj z twoją siostrą? Dziwnie się zachowuje.
      - Och, a coś ty taki opiekuńczy? - Kaori niecierpliwie czekała na koniec tej rozmowy. Prefekt działał jej na nerwy. Momentami miała wrażenie, że samym istnieniem.
      - Odpowiesz mi czy nie?
      - Może tak, może nie.
      - Zdecyduj się wreszcie. - Kiryū coraz bardziej się denerwował. Miał zamiar nie tracić zimnej krwi, ale coś sprawiło, że tak się nie stało. Chyba zbyt mocno przejął się reakcją Ayi. Miał ją już za godnego zaufania sprzymierzeńca, dlatego w jakiś sposób zabolało go, że tak się zachowała. Jednocześnie miał co prawda świadomość, że ma do tego zupełne prawo i odsunięcie się od niego w porę byłoby dla niej lepsze, ale… Cóż, może był egoistą, lecz naprawdę miał nadzieję, że w razie czego będzie mógł na nią liczyć i zabije go, gdy nadejdzie pora. Jeśli niczego sobie nie wyjaśnią, czy nadal będzie mógł sądzić, że tak właśnie się stanie?
      - Jeny, jakiś ty irytujący! - jęknęła Kaori.
      - Uwierz, że nie jesteś lepsza.
      - Spadaj! - obruszyła się i odwróciła. - Pójdziesz sobie wreszcie?! - spytała gniewnie, gdy spostrzegła, że chłopak nie ruszył się z miejsca.
      - Nie, dopóki nie odpowiesz na moje pytanie.
      - Kurczę! - zdenerwowała się. - Nie wiem, co jej jest. Miała chyba jakiś zły sen czy coś - wykrzyknęła wreszcie dla świętego spokoju. - Wystarczy?!
      - O tak…
      I już go nie było. Kao odetchnęła z ulgą.

      - I radzę wam przygotowywać się już solidnie do egzaminów - rzekł poważnie nauczyciel. - Zostało wam niewiele czasu. A klasa, która wypadnie najgorzej, będzie musiała przygotowywać salę na bal.
      - Że co?! - wydali okrzyk uczniowie.
      Ostatnia lekcja się skończyła. Członkowie Dziennej Klasy poczęli wylewać się z budynku szkolnego.
      - Jej! - ucieszyła się Kao. - Nareszcie odrobina wytchnienia!
      - Wytchnienia? Powinnaś wreszcie zacząć się uczyć - zauważyła Aya. - Zresztą duchem i tak nie byłaś obecna na zajęciach, więc czym się tak zmęczyłaś?
      - Och, tym całym gadaniem nauczycieli o egzaminach! To takie dołujące! - poskarżyła się.
      Aya westchnęła tylko. Czasami naprawdę zazdrościła Kao, że jej największymi problemami są denerwujący wykładowcy i testy.
      - O, Mio i Nio! Pozwolisz, że do nich pobiegnę? Musimy coś obgadać - rzekła Kaori.
      - Jak chcesz - odparła obojętnie Aya. Może to i lepiej. Jakoś nie miała ochoty na czcze pogaduszki, bo wciąż zamartwiała się snem.
      Kao oddaliła się w kierunku koleżanek. Z Ayą zaś zrównał się Zero.
      - Chodź, musimy pogadać - rzekł bez wstępów.
      - Proszę, nie dziś… - szepnęła, nawet na niego nie patrząc. Wbiła wzrok w ziemię i nieświadomie przyspieszyła.
      - Masz zamiar mnie unikać? - zapytał.
      - Tak. Nie. Sama nie wiem…
      - No dobra, nie marudź, tylko chodź.
      Zmiękła, więc odłączyli się od tłumu i weszli pomiędzy drzewa. Większość ich rozmów zdecydowanie nie była przeznaczona dla obcych oczu i uszu.
      Przez chwilę po prostu szli w milczeniu. W końcu Aya się zatrzymała.
      - O czym chciałeś porozmawiać? - zapytała, coraz bardziej się stresując. Oddalali się od potencjalnego ratunku, gdyby Zero faktycznie coś odbiło i zaczął się przystawiać do jej szyi.
      - Co takiego ci się śniło? - odpowiedział pytaniem.
      Aya zdziwiła się i tym razem nie udało jej się tego ukryć.
      - Skąd o tym wiesz? - spytała.
      - Twoja siostra mi powiedziała.
      - Rozmawiała z tobą? Przecież cię nie lubi. - Wiedziała, że go to nie zrani, dlatego nie zważała na słowa. Miał Kaori i jej uczucia w nosie, więc na pewno nie obrazi się za to szczere stwierdzenie.
      - Wykorzystałem to - stwierdził po prostu, niedbale wzruszając ramionami.
      - Spryciarz.
      Westchnęła i usiadła pod jednym z drzew. Oparła się o pień. Niby nie powinna opuszczać gardy i lepiej byłoby być gotową na ewentualną ucieczkę, ale nie miała już siły stać.
      - No to jak? Opowiesz mi? - spytał prefekt. Usiadł naprzeciw dziewczyny i przeszywał ją spojrzeniem, na co ona znów uciekła wzrokiem.
      - Nie bardzo chcę o tym mówić.
      - Rozumiem. Ale wiesz, co myślę?
      Spojrzała na chłopaka pytająco.
      - Myślę, że powinniśmy… Hm, jak by to powiedzieć… - Zastanawiał się przez moment. - Wiesz, mamy takie same poglądy i podobne spojrzenie na różne sprawy. A skoro tak, to powinniśmy połączyć siły i wspierać się nawzajem w swoich celach. Wiesz, mam na myśli coś w rodzaju sojuszu.
      - No tak - przyznała. - Ale tak ogółem, to ja nawet nie wiem, co jest tak naprawdę moim celem. A co twoim.
      - Moim? Zniszczenie jak największej liczby wampirów, oczywiście.
      - Hm, no tak.
      - A twoim, o ile się nie mylę, jest chyba ochrona twojej irytującej siostry.
      - Hm, no tak - powtórzyła Aya.
      - Tak więc, na dobry początek, możemy sobie bardziej ufać i mówić o niektórych sprawach. Mam na myśli te, które mają jakikolwiek związek z wampirami - uściślił. Przecież nie miał zamiaru włazić buciorami w jej życie „pozawampirze”. Nie byli ze sobą na tyle blisko. Bądź co bądź znali się od niedawna.
      - Okej, to na dobry początek. A na „dobry koniec” jedno z nas załatwi drugie - powiedziała ponuro dziewczyna.
      - Tak to właśnie mniej więcej wygląda. - Nie powiedział tego, ale ucieszył się w duchu, że Aya nie zmieniła zdania i w razie czego może na nią liczyć. Ostatnio przyzwyczaił się do myśli, że to z jej rąk zginie. To lepsze niż śmierć zadana przez Łowcę Wampirów, jednego z tych, którym sam miał się kiedyś w pełni stać. Teraz był czymś pomiędzy Łowcą a zwierzyną. Momentami doprawdy nie był w stanie tego znieść…
      - Dobrze. Zgadzam się - odparła krótko.
      - Tak więc, po pierwsze… Czy ten twój koszmar miał coś wspólnego ze mną lub innymi krwiopijcami?
      Niechętnie skinęła głową.
      - Tak myślałem. Powiesz coś więcej na ten temat?
      Aya zawahała się. W końcu jednak stwierdziła, że może mu powiedzieć. Mimo wstydu, zmusiła się i opisała dokładnie cały sen. Ani razu nie spojrzała wtedy w lawendowe oczy kolegi.
      - Okropna sprawa. Ale nie przejmuj się, to był tylko koszmar - rzekł na koniec chłopak.
      - Tak, tylko sen. Ale był tak okropnie realistyczny… A poza tym… Te rzeczy, które się w nim zdarzyły, kiedyś naprawdę mogą mieć miejsce. - Schowała twarz w dłoniach, zapominając o tym, że jeszcze kilka, może kilkanaście minut temu chciała być przygotowana na potencjalną ucieczkę.
      - Nie sądzę. A już na pewno to idiotyczne przymierze z Kuranem - prychnął. - Parszywiec jeden.
      - To aż niemożliwe. Czułam to wszystko, jakby działo się naprawdę. Zapach i pragnienie krwi - skrzywiła się. - Strach, ból… - odruchowo dotknęła szyi w miejscu, w którym została we śnie ugryziona.
      Zero delikatnie zdjął rękę dziewczyny z bladej szyi. Przez moment bał się, że Aya znów spanikuje, ale na szczęście tak się nie stało.
      - No już. Uspokój się. Nie warto się tym tak przejmować.
      Od kiedy to Zero jest taki troskliwy?, zdziwiła się Aya. A może on zawsze taki był? Przecież… gdyby nie to, nie dbałby tak o Yūki.
      - Jak ty to znosisz? - spytała cicho. W oczach zabłysły jej łzy. - Jak możesz znosić ten ból? To było straszne.
      Na myśl, że znosił to od czterech lat, jej serce zalała niewyobrażalna rozpacz. W życiu nikomu nie współczuła tak bardzo jak jemu. Nie zwróciła nawet uwagi, że jej uczucia zmieniają się tego dnia jak w kalejdoskopie.
      Zero sposępniał we właściwy sobie sposób.
      - Nie chcę nikogo krzywdzić - mruknął po prostu. - Ale mimo tego i tak to robię. To wstrętne, ale tak jest. Nie potrafię już żyć inaczej.
      Aya przypomniała sobie słowa kolegi ze snu: „Powinnaś to zrobić wcześniej, z własnej woli. Ale skoro nie…”
      - Muszę cię o coś spytać - szepnęła, zaciskając dłonie na płaszczu. - Odpowiedz szczerze.
      - Dobrze. Słucham.
      - Czy ty… - Wzięła głęboki wdech i przegryzła wargę. - Czy ty chciałbyś, bym dawała ci swoją krew? - wykrztusiła.
      - Hę? - zdumiał się Kiryū. Po chwili zdał sobie jednak sprawę, że spytała o to ze względu na nocny koszmar. Wcześniej przecież nawet nie przeszłoby jej to przez myśl. Ten cały sen musiał naprawdę dogłębnie nią wstrząsnąć. - Nie, to nie wchodzi w rachubę - zapewnił nieco łagodniejszym tonem. - Nie mógłbym krzywdzić jeszcze jednej niewinnej osoby.
      Aya skinęła głową.
      - Takiej odpowiedzi oczekiwałaś? - spytał.
      - Oczywiście. Wiesz przecież, że nigdy nie dam żadnemu wampirowi ani kropelki.
      Pokiwał głową ze zrozumieniem.
      - To dobrze. Trzymaj się mocno tego postanowienia.
      - Oczywiście.
      - Moja kolej - powiedział znienacka Zero. - Teraz ty odpowiedz szczerze.
      Dziewczyna spojrzała na prefekta ze zdziwieniem, ale skinęła głową.
      - Czy jesteś ABSOLUTNIE pewna, że kiedy nadejdzie czas, będziesz potrafiła mnie zabić? - zapytał.
      Aya już chciała odpowiedzieć twierdząco, gdy nagle się zawahała.
      Wcześniej nie miałam co do tego wątpliwości, ale jak teraz o tym myślę… Przecież we śnie nie zrobiłam nic, by się uratować. A wystarczyłoby trochę magii wody, by uniemożliwić Zero ugryzienie mnie…
      - Cały czas byłam przekonana, że to nie będzie dla mnie problem. Ale… Właściwie… Teraz nie jestem już tego pewna - przyznała.
      - Rozumiem. Dziękuję, że byłaś ze mną szczera.
      Zastanawiał się nad czymś przez chwilę.
      - Czy ty w ogóle widziałaś kiedyś na własne oczy wampira Poziomu E? - zapytał.
      - Nie. Dlaczego pytasz?
      - Idziemy.
      Nie przyjął sprzeciwu. Szybko pociągnął koleżankę w kierunku akademików.
      - Przebierz się w coś wygodnego i zaraz zejdź. Ja pójdę na chwilę do siebie i spotkamy się przed bramą.
      - Co? - zdziwiła się Aya, ale nie miała już siły na zgadywanie, co takiego chce zrobić Kiryū. Biernie poddała się jego prośbie, a właściwie nakazowi.
      Poszła do dormitorium i weszła do pokoju. Kao dokądś wybyła, co było jej na rękę, bo nie musiała się jej tłumaczyć. Najpewniej siedziała po prostu u Mio i Nio albo u innych koleżanek, które, w przeciwieństwie do niej, miała. Zdała sobie sprawę, że najbliższą jej osobą jest w tej chwili Zero. Nie licząc Kaori, oczywiście. Co prawda spędzała też niemało czasu z Yūki, ale tak naprawdę nawet jej nie lubiła. W jakiś sposób trzymały się razem tylko ze względu na to, że obie były wtajemniczone.
      Aya przebrała się szybko w zwykłe ubrania - wygodne dżinsy i luźny grafitowy sweter. Narzuciła jeszcze na siebie cienką kurtkę i wyszła.

      - Dokąd chcesz iść? Przecież nie wolno nam wychodzić poza teren Akademii - powiedziała, gdy dobiegła do czekającego na nią przed bramą Zero. Ten wyciągnął z kieszeni kawałek papieru i bez słowa jej go podał. Spojrzała na kartkę.
      - Rozkaz zabicia wampira Poziomu E wydany przez Związek Łowców? - przeczytała ze zdumieniem. - Chcą cię sprawdzić?
      - Na to wygląda.
      - Nie możesz odmówić? - zapytała. Szczerze mówiąc, wydanie takiego rozkazu wydało jej się okrutne. Naprawdę wysyłano go na egzekucję czegoś, czym sam miał się niebawem stać? Ten, kto za tym stał, musiał być bezduszny.
      - Nie. Nie mam do tego prawa - odpowiedział krótko. Obecnie stał na możliwie najniższym szczeblu łowieckiej społeczności. Choć pochodził z niezwykle poważanej rodziny i został ostatnim żyjącym jej przedstawicielem, z powodu przemiany w wampira przestał być szanowany. I pomyśleć, że jeszcze jakieś pięć lat temu wróżono mu świetlaną przyszłość… Dobre sobie.
  
      Po jakimś czasie cichej wędrówki dotarli do miasteczka. Żadnemu z nich nie przeszkadzało milczenie, ale mieli świadomość, że gdyby była z nimi Kaori lub Yūki, ani na moment nie otoczyłaby ich cisza przerywana jedynie szumem wiatru i ćwierkaniem ptaków.
      Aya skrzywiła się nagle.
      - Też go już czujesz, co? - zauważył Zero.
      Skinęła głową. Zapach przypominał ten, który wydzielał wampir zabity w dniu, w którym ona i Kao robiły z prefektami zakupy dla dyrektora.
      Zbliżali się coraz bardziej, kierując się zapachem i niezależnie od siebie myśląc, że przypominają w tym zwierzęta. Łowcy byli dobrzy w tropieniu wampirów, ale podążali za aurą, za czymś, co ciężko byłoby porządnie określić za pomocą słów, tymczasem oni po prostu wyczuwali woń wampirów.
      - To ten budynek.
      - Wiem.
      - Masz mnie słuchać - rozkazał.
      - Dobrze - zgodziła się. Poczuła dziwny niepokój.
      Czego ja się boję? Zero jest obok, a w razie czego sama też będę potrafiła się obronić… Serce jednak nie słuchało i biło jak oszalałe. Mimo wszystko nie żałowała, że poszła z kolegą. Musiała wreszcie na własne oczy ujrzeć, co się z nim stanie, gdy zupełnie straci kontrolę. Wiedziała, że to dlatego zabrał ją ze sobą. Chciał, by zobaczyła coś, co sprawi, że przestanie się wahać i w odpowiednim momencie bez skrupułów go zabije.
      - Chodźmy - zakomenderował. - Nie ma co tu tak stać. Tylko trzymaj się mnie.
      - Dobrze.
      Weszli do opuszczonego budynku. Od razu zauważyli młodego wampira, który siedział z zamkniętymi oczyma na brudnej podłodze. Trzymał bezwładną nastolatkę, która nosiła na szyi ślady ugryzienia. Aya spojrzała na to ze smutkiem i strachem. Kiryū wyjął swój pistolet, Bloody Rose, czyli Krwawą Różę, i przyłożył go Poziomowi E do głowy.
      - Kto tam jest… - Wampir otworzył oczy i spojrzał na przeciwnika. Wyglądał, jakby był otumaniony mocnymi narkotykami, a przynajmniej tak się Ayi wydawało. W istocie nigdy bowiem nie widziała narkomana.
      - „Odebrano życie czterem nastoletnim dziewczynom” - zacytował Zero. - Czy to twoja sprawka? - spytał.
      - Zamiast zadawać pytania, dlaczego mnie po prostu nie zastrzelisz? - zapytał z wrednym uśmiechem potwór. - Cha, cha! Dzięki tobie będę mógł rozpłatać jej gardło, zanim ty naciśniesz spust - zaśmiał się. - O, widzę też, że przyprowadziłeś koleżankę. Wspaniale, będzie następna!
      Aya nieświadomie cofnęła się odrobinę. Jej głowę nawiedziła pustka.
      - Czy to czasem nie twoje pierwsze prawdziwe polowanie, panie miły Łowco? - kontynuował wampir.
      Zero stał jak sparaliżowany, a tymczasem zły wampir wstał, zabierając ze sobą dziewczynę. Zaczął się śmiać jak szalony.
      - Czuję do ciebie sympatię, bo nie potrafisz ani poświęcić zakładniczki, ani jej uratować - wyznał pomiędzy jednym a drugim wybuchem śmiechu. Zachowywał się jak szalony, a jego histeryczny, ochrypły śmiech mroził Ayi krew w żyłach.
      Poziom E nagle wyszedł z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.
      Kiryū westchnął.
      - Heh… Dlaczego wampiry takie są? Powinienem wiedzieć.
      - Zabijesz go? - spytała cicho Aya.
      - Oczywiście. One nie potrzebują litości. Ja… wykończę go.
      Widziała, jak bardzo jest mu ciężko i współczuła mu z całego serca. Pewnie od dziecka wychowywany był na Łowcę i szkolony do tego, by zabijać takich jak ten „narkoman”, ale nikt przecież nie przewidział, że nadejdzie czas, gdy sam zostanie postawiony w podobnej sytuacji. Dzięki byciu Łowcą zrobiono mu przynajmniej tatuaż, który opóźniał upadek, ale mimo wszystko…
      Nagle poczuła dwa nowe zapachy wampirów, tych z Akademii. Z tego powodu przerwała rozmyślania.
      - Co tu robią członkowie Nocnej Klasy? - spytała.
      - Szlag by ich. Zostań tutaj - polecił.
      - Ale... - zaczęła.
      - Zostań - powtórzył chłopak i zniknął za drzwiami, przez które wyszedł przed chwilą Poziom E.
      No tak, przede wszystkim nie mogą mnie zobaczyć krwiopijcy z Akademii Kurosu. Zdała sobie sprawę, że Zero kazał jej zostać w tym miejscu, by nikt przypadkiem nie dowiedział się, kim ona tak naprawdę jest. Była mu naprawdę wdzięczna, choć nie mogła też pozbyć się uczucia niepokoju. Widok oszalałego wampira, który bez mrugnięcia okiem zabił cztery niewinne dziewczyny, a teraz urządzał sobie ucztę z piątej, przeraził ją. Nie potrafiła wyobrazić sobie Zero w takim stanie. Był na o zbyt silny, zbyt dobry, zbyt porządny… Jakkolwiek by się nie starała, nie była w stanie ujrzeć go takim, jakim był ten nieznajomy.
      Postanowiła o tym nie myśleć. Po cichu zbliżyła się do ściany i ostrożnie wyjrzała przez zakurzone okno. Spostrzegła Shikiego i Tōyę. A także… Yūki.
      Głupia, co ona tu robi?! Może być w niebezpieczeństwie! Chociaż nie, troje wampirów będzie jej bronić.
      Postanowiła obserwować to, co dzieje się na zewnątrz, jako że nie mogła wyjść. Przez chwilę wampiry i Kurosu ze sobą rozmawiali, ale ona nie słyszała ich słów. Krwiopijcy wyglądali na znudzonych. Wtedy jakby znikąd pojawił się Poziom E. Aya ujrzała, jak Senri robi sobie małą rankę na palcu, a z krwi, która zaczęła wypływać, uformował bicz, którym walczył z przeciwnikiem.
      Czyli to jest jego arystokratyczna umiejętność… Szczerze mówiąc, na jej widok zrobiło jej się niedobrze.
      Złemu wampirowi udało się jednak uciec z powrotem do budynku. Yūki niczym ostatnia idiotka pognała za nim, a Senri i Rima stali i o czymś gadali.
      Co oni robią? Głupcy!
      Aya automatycznie puściła się biegiem w stronę miejsca, w którym teoretycznie powinna być córka dyrektora. Wpadła do jakiejś sporej sali i ujrzała panią prefekt. Stała i rozglądała się dookoła.
      Na pewno szuka Zero. A właśnie, gdzie on jest?
      Nagle Aya spostrzegła, że z Yūki coś się dzieje. Okazało się, że w dziurze w podłodze pojawił się Poziom E.
      - Witaj - rzekł z uśmiechem. - Ale mam dziś szczęście! To już druga dziewczyna, a tam jest jeszcze trzecia! - ucieszył się.
      Muszę coś zrobić, by jej pomóc!
      Aya zbliżyła się do koleżanki, która powoli ściągana była przez wampira w dół. Trzymała się mocno podłogi, ale na niewiele się to zdało. Już prawie spadła, ale Aya zdążyła ją złapać.
      - Trzymaj się!
      - Witaj ponownie - zwrócił się potwór do Ayi. - Chodźcie, będę dla was miły - zachichotał obleśnie.
     Dziewczyny nie mogły się już utrzymać, traciły siły. Wampir, choć jeden przeciwko dwóm, miał przewagę.
     To już koniec? Jejku, gdyby była tu gdzieś woda!
     Nagle uczennice usłyszały huk pistoletu.
     - To koniec zabawy w berka - oświadczył Zero, który nagle pojawił się nad nimi. Skoczył w dziurę, wprost na wampira Poziomu E.
      Aya mogła teraz wyciągnąć Yūki. Obie dyszały ze zmęczenia i strachu, ale spojrzały szybko w dół, by zobaczyć, co się tam dzieje. Ujrzały, że kolega przyparł wroga do podłogi i przystawił Bloody Rose do jego głowy.
     - Nie dotykaj jej tymi brudnymi łapami - warknął. - To już koniec.
     Kurosu do nich zeskoczyła, Aya po chwili wahania również.
     - Zero, dlaczego? - spytała córka dyrektora.
     - Yūki, nie powstrzymasz mnie. Robię to na rozkaz - odparł, po czym zwrócił się do wampira Poziomu E. - Za zbrodnię wielokrotnych morderstw dokonanych na ludziach w celu zaspokojenia wampirzych żądzy… Zostaniesz teraz należycie ukarany.
     - O matko, złapali mnie… - jęknął krwiopijca. - Ale może to dobrze, nie będę musiał już więcej zabijać ludzi…
     Czyżby na moment wrócił mu rozsądek? Dziewczyny przeraziły się jego słowami, Zero też poczuł litość. Odetchnął jednak głęboko i strzelił.
     Aya poczuła zapach Shikiego i Tōyi, więc szybko odeszła na bok i się schowała, dziękując w duchu za to, że nikt jej jeszcze nie wyczuwał.
     - Hej, strażnicy - rzekła Rima. - Zabraliśmy tę dziewczynę, ale co mamy z nią zrobić? Ona nadal żyje.
     Zero tylko na nich spojrzał, a potem z powrotem spuścił wzrok. Yūki podeszła do przyjaciela i położyła mu dłoń na ramieniu.
     - Zrobiłeś coś dobrego, Zero - zapewniła. - Ona jest teraz bezpieczna. Mnie też uratowałeś. Dzięki!
     Kiryū spojrzał na nią jakby ze strachem.
     O co mu chodzi?, zdziwiła się Aya.
     Uczniowie Klasy Nocnej oddalili się z dziewczyną, a potem zajęli się własnymi sprawami, więc Aya mogła w spokoju wrócić do Akademii w towarzystwie prefektów. Właściwie żałowała, że jest z nimi Yūki, bo, najwyraźniej nie grzesząc wyczuciem, co rusz próbowała zagaić rozmowę, na co Zero najwidoczniej nie miał ochoty. Widać było, że był zdruzgotany. Aya wolała nawet nie myśleć, co działo się w jego sercu. Sama też nie najlepiej się czuła. Po raz kolejny zdała sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie wyobrazić sobie Zero w stanie upadku. Przecież… on był kimś więcej. Był kimś lepszym. Kimś ponad to. Jak to możliwe, że ma upaść tak nisko? To niesprawiedliwe…
     Dodatkowo niesamowicie dołował ją fakt, że i ona może kiedyś zwariować. Raczej nie upadnie do Poziomu E, ale może przecież stracić nad sobą kontrolę, gdy nie będzie już w stanie powstrzymać wampirzego głodu, prawda?
     Przegryzła wargę. Podczas całej drogi powrotnej biła się z myślami, dlatego nie zwracała uwagi na paplaninę Yūki. Patrzyła albo pod nogi, albo na otoczenie. I albo jej się wydawało, albo co rusz zauważała zdającego się podążać ich śladem czarnego jak smoła kruka, który zdawał się patrzeć wprost na Zero.









***
      Cześć!
      Witam Was ponownie po zdecydowanie zbyt długim czasie (znowu), za to po raz pierwszy z samej Japonii! Rety, kto by jeszcze rok temu pomyślał, że znajdę się w kraju, w którym żyją nasi bohaterowie? ;)
      Przedwczoraj naszła mnie chętka na poczytanie VK, a potem w naturalny sposób przeszło to w pragnienie pisania. W rezultacie niczego w ciągu ostatnich trzech dni nie zwiedziłam, mimo wakacji wiosennych, które teraz mam, lecz siedziałam w akademickim pokoju i pisałam. Wiem, że lepiej by było, gdyby natchnęło mnie na VN, ale co ja mogę? Zresztą lepiej pisać cokolwiek z naszego repertuaru niż nic, nie?
      Pozdrawiam Was wszystkich i ślę wczesnowiosenne całusy. Do następnego!

20 komentarzy:

  1. Ohayo Aya!!!!
    Mam ochotę Cię udusić za tak długi czas milczenia!!! Ale cieszę się, że w końcu jest coś nowego ^^ Uważam, że VK powinnyście wydać w wersji PDF, bo śmiganie po poszczególnych rozdziałach jest męczące ^^'
    Przechodząc jednak do tematu: przypomniałam sobie jak cudowne jest VK, uwielbiam Ayę i Zero <3
    A jak Ci tam w tej Japonii? Opowiadaj!

    Pozdrawiam i ślę pozytywną energię
    Chloe

    PS pierwszy semestr studiów już za mną ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. :)
      Cieszę się, że ktoś czekał na coś nowego/starego. xD
      Co do Japonii, to dużo by opowiadać. Ale prowadzę bloga na ten temat - jeśli chcesz zaproszenie, podaj e-mail, to Ci wyślę i będziesz mogła sobie poczytać o moich przygodach. ;)
      I jak Ci się podoba na studiach? ;)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
    2. m_lempart@wp.pl
      Napisz kiedy wyślesz ^^
      Bardzo podoba, jestem na studiach filologicznych ;)

      Usuń
    3. Wysłane. :)
      Filologia rządzi. :D A dokładniej jaki kierunek? ;)

      Usuń
    4. Arigato! <3
      Judaistyka :) Filologie są najlepsze ^^

      Usuń
    5. Jak chcesz to pisz do mnie na tego maila :P

      Usuń
    6. Wow, no tego to się nie spodziewałam! Brzmi niesamowicie ciekawie. Skąd pomysł akurat na ten kierunek?

      Usuń
    7. Haha, wszyscy mi to mówią :P A mnie to interesuje, bo angielski, niemiecki, francuski czy włoski może znać każdy, a kto zna hebrajski? ;)

      Usuń
    8. Dokładnie! Nigdy nie rozumiałam, dlaczego ludzie podniecają się takim angielskim czy niemieckim.
      Cóż, kiedy zaczynałam japonistykę, był to "kierunek dla wybrańców", że się tak wyrażę, teraz zrobił się strasznie popularny, ale i tak wydaje mi się, że jest duuużo ciekawszy od tych "zwykłych" języków. :)

      Usuń
    9. Możemy sobie podać ręce ;P Chciałam iść na japonistykę, ale niestety musiałabym wyjechać do Poznania czy innej Wawy xD

      Usuń
    10. No tak, to jest ten problem. Ja na szczęście miałam blisko do jednego z "japonistycznych" miast. ;)

      Usuń
    11. Szczęśliwy człowiek ;P Ale niczego nie żałuję, kiedyś będę tłumaczyła dialogi w anime na hebrajski, zobaczysz ;D

      Usuń
    12. I to najważniejsze! :D
      Hihi, powodzenia! :D

      Usuń
  2. Przybyłam, zobaczylam, przeczytałam, ale komentarz poprzedni mi się usuną :(
    Tak więc w skrócie: rozdział super, choć część rzeczy wyleciała mi już z głowy ^^
    Pozdro!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarze się kopiuje przed dodaniem - taka rada. :D
      Dzięki, że jesteś. :*

      Usuń
  3. Woooow, Aya w Japonii, zazdro *o*
    Mam nadzieję, że jesteś cła i zdrowa( to samo dotyczy się ciiebie, Kao x3) .
    Bardzo podoba mi się ten rozdział, choć ubolewam nad tym, że to nie VN z moją ulubioną bohaterką, Hanashi.Ale cóż, przynajmiej mamy kolejny iście ekscytujący rozdzialik VK.
    Wenę nadsyłam i czekam na kolejne rozdzialiki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze żyję, tylko tęsknota mnie zżera. Ale staram się (zbyt dużo) nie narzekać, bo - bądź co bądź - spełniam przecież swoje marzenia. :)
      VN się... tworzy. Od dawna. Może kiedyś wreszcie powstanie. ^^'

      Usuń
  4. Hej! Rozdział jak zwykle świetny ;) Niedawno zabrałam się za to opowiadanie od początku i dalej jestem zachwycona, przede wszystkim waszym stylem pisania (widać ile wkładacie w to pracy i lubicie to robić). Z utęsknieniem czekam na VK ;)
    Zazdroszczę pobytu w Japonii! Mam nadzieję, że miło spędzasz tam czas :)
    Życzę weny i jak zwykle czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć. <3
      Jest świetnie, ale jednak prawdą jest, że człowiek czuje się tutaj wyobcowany. A że ja dodatkowo jestem bardzo rodzinną osóbką, to tęsknota mnie zżera od środka.
      Next już pojutrze. :)

      Usuń