środa, 9 listopada 2016

Vampire Night: Rozdział L - „Po trupach do celu”

      - Musiałeś ją tak sponiewierać? Cały dwór oszaleje mi od jej zapachu.
      - Nie mogłem się powstrzymać, wybacz. Poza tym lubię doprowadzać twoje służki do szału.
      Powoli dochodziły do niej słowa, które słyszała. Była jednak na tyle otępiała, że dopiero po chwili zdołała zidentyfikować głosy. Równocześnie poczuła ogromny ból w całym ciele. Kiedy udało jej się lekko unieść powieki, zauważyła swoje zakrwawione nogi. Leżała na jakiejś białej skórzanej kanapie, która częściowo zdążyła nabrać szkarłatnego koloru.
      - Obudziła się. - Ten głos znała zdecydowanie zbyt dobrze. Poczuła chwilową ulgę, ponieważ ufała jego właścicielowi. Przypomniała sobie jednak swoje ostatnie wspomnienie i od razu poczucie bezpieczeństwa zniknęło. Otworzyła szerzej oczy i mimo okropnego bólu, podniosła się do pozycji siedzącej, jednocześnie dokonując szybkiej kalkulacji sytuacji.
      W pomieszczeniu, w którym się znajdowała, panował półmrok. Poza kanapą, na której siedziała, dostrzegła jedynie dwa krzesła i stolik z dwiema filiżankami. Nie było żadnych okien, dodatków, jedyną rzeczą, która wyróżniała się w tej przestrzeni, była szkarłatna suknia i odznaczające się na jej tle blond pukle. Obok kobiety stał wampir, którego miała za przyjaciela. Oboje spoglądali na nią, wyraźnie zadowoleni.
      - Zaraz ci wszystko… - zaczął Hanadagi, ale Hana nie wytrzymała. Zebrała wszystkie siły i ruszyła na niego. Nie miała żadnej broni, więc w porównaniu do czystokrwistych była niczym. Nie mogła jednak pozwolić sobie na takie traktowanie.
      - Ty chamie, zdradziłeś mnie! Przebrzydła gnido, brzydzę się tobą! - Z całej siły uderzyła wampira pięścią w twarz. Chyba nie spodziewał się, że będzie w stanie wykrzesać z siebie tyle energii, więc bardzo się zirytował i momentalnie złapał ją za oba nadgarstki, uniemożliwiając ruch, po czym cisnął ją na sofę. Pisnęła, kuląc się z bólu. Shōta poprawił mankiety, irytując się, że pozwolił sobie na taką zniewagę przy Sarze.
      - Nie wolno tak traktować gości - pouczyła chłopaka Shirabuki, podchodząc powoli do Łowczyni. W całym pokoju słychać było tylko szelest jej sukni. Stanęła nad Hanashi i ujęła jej podbródek, nakazując dziewczynie na siebie spojrzeć.
      - Czego ode mnie chcesz? - wycedziła Hana, spoglądając na Sarę z nienawiścią. Miała już dość, chciała wiedzieć, w co właściwie została wpakowana. Jej nerwowo bijące serce nie przepowiadało nic dobrego.
      - Och, kochanie, to ja powinnam zapytać, czemu zawdzięczam tę wizytę? W czym mogę ci pomóc? - spytała wręcz troskliwym głosem, od którego Hanashi zrobiło się niedobrze. Wyrwała się z uścisku wampirzycy i spojrzała na nią ze zdziwieniem.
      - Wybacz, ale nie umawiałyśmy się na herbatkę, więc może łaskawie puścisz mnie do domu, a wy sami pobawicie się w te swoje dziwne sekty? - zapytała pewnym tonem, prostując się dumnie. Nic nie mogła poradzić na to, że nawet w takich sytuacjach była pyskata. Nie umiała podkulić ogona, gdy ktoś w tak głupi sposób próbował wyprowadzić ją z równowagi. Była niemal pewna, że na twarzy Shouty dojrzała uśmiech.
      - Myślę, że wzajemnie potrzebujemy swojej pomocy - odparła nad wyraz opanowanym tonem Sara. - Ale możesz być spokojna, nie zwykłam odmawiać przemiany takim słodkim osóbkom. Wręcz raduje mnie twoja kandydatura - dodała.
      - Słucham?! Chyba śnisz, w życiu się na to nie zgodzę. Czystokrwiści nie mają prawa przemieniać wbrew woli.
      - Konwenanse, konwenanse… - rzuciła znudzona Sara.
      - Jeśli myślisz, że sama o to poproszę, to… - mówiła dalej Hana, wyraźnie przestraszona. Za kogo ona się uważała? Miała czelność sugerować jej, by prosiła o przemianę? Tak zdesperowana nie była i nie będzie. Żeby zostać na zawsze niewolnicą jakiejś stukniętej wampirzycy? Nigdy!
      - To zapewne ma rację - wtrącił po raz pierwszy Shōta, wzruszając ramionami. Sara uśmiechnęła się jadowicie.
      - Nie zgodzę się. Nigdy - oświadczyła twardo Hanashi.
      - Dobrze - odpowiedziała Sara takim tonem, jakby bez problemu na to przystała. - Zatem poprosimy kogoś innego z twojej rodziny. Może młodego prefekta Akademii Kurosu? Mógłby na swój pierwszy posiłek wybrać swoją nową dziewczynę lub najlepszą przyjaciółkę. A może brata bliźniaka? Co to byłby za widok, kiedy nie umiałby się opanować, by wbić kły w swoją małą córeczkę…
      - ZAMKNIJ SIĘ! Nie waż się tak mówić - ostrzegła Hana, czując, jak do oczu napływają jej łzy. Była przerażona tym, jak wiele Sara wie o jej rodzinie. Ten piekielny Shōta musiał być z nią w zmowie cały czas! Jaka ja byłam głupia i naiwna! - Nie odważysz się…
      - Moja droga, jestem marzycielką. Odkąd na nowo narodził się twój wuj, pragnęłam mieć w swoich szeregach tak zdolną partię. Z radością przyglądałam się jego walkom za młodu. Już wtedy chciałam dodać mały klejnot do mojej kolekcji. Ale widać tamto niepowodzenie zaowocowało teraz. Masz lepsze geny niż twoja matka, choć była tak przesłodka, że z trudem nad sobą panowałam. - Nachyliła się nad Łowczynią i wbiła palec w jedną z jej ran na nogach. Hana krzyknęła z bólu, a Sara oblizała usta, wspominając smak krwi zlizanej niegdyś z ust młodej Mitsui.
      - Chciałaś przemienić moją mamę?! - Nie mogła w to uwierzyć. Nikt jej nigdy o czymś takim nie mówił, w rodzinnych kronikach również nie było na ten temat ani słowa.
      - Popatrz - szepnęła Shirabuki, przykładając dłoń do skroni Hanashi. Nim ta zdążyła jakkolwiek zareagować, przed oczami pojawiły jej się dziwne obrazy. Była w akademiku Nocnej Klasy; doskonale znała to miejsce. W pokoju znajdowała się Kaori w wieku licealnym. Zapłakana patrzyła w kierunku dwóch chłopaków zaczepionych na jakichś metalowych obręczach. Obaj cali we krwi, jeden prawie nieprzytomny. Jej ojciec… Drugim z kolei był Aidō. Zobaczyła całą scenę, w której Sara kazała Kaori wybierać, którego może ocalić. Hanashi rozdzierało to serce. Chciała podbiec do nich i ich przytulić. Wiedziała, że to tylko wspomnienia, że to nastoletnie wersje jej ukochanych osób, ale przez chwilę poczuła się bezpieczna, mając ich obraz - choć tak brutalny - przed sobą. Nie wyobrażała sobie, że jej rodzice przeżyli coś takiego. Dlaczego nigdy o tym nie słyszała? Po chwili domyśliła się jednak, że czystokrwista usunęła im te wspomnienia, w przeciwnym razie nie znalazłaby przecież wygodnego miejsca w Nowej Radzie i nie uchodziłaby w wampirzym gronie za taką wspaniałomyślną.
      - Ty szmato… - warknęła Hana, kiedy obrazy zniknęły i na powrót zmuszona była do przebywania w jednym pomieszczeniu z dwojgiem oszustów. Z jej oczu lały się łzy bezradności. Wiedziała, że nie wygra. Nie mogła pozwolić, by jej rodzinie coś się stało. Za dużo złego ostatnio im uczyniła, nie wybaczyłaby sobie, jeśli dodatkowo skazałaby kogoś z nich na cierpienie.
      - Jesteś taka urocza, wpasujesz się idealnie w moje szeregi. Kobiety zdecydowanie więcej sobą prezentują. Umyjemy cię, ubierzemy i będzie jak znalazł - mówiła zachwycona Sara, jakby Hana była jakąś kandydatką na miss lata. - Nie mam wiele czasu, więc oczekuję natychmiastowej odpowiedzi. Czy mam szukać ochotników dalej? - spytała nieznoszącym sprzeciwu tonem. Hanashi przegryzła wargę, czując zbliżającą się klęskę. Zerknęła jeszcze na Shōtę, mając odrobinę nadziei, że jakoś ją wybawi. Ciężko było jej uwierzyć, że aż tak się pomyliła. Stał i patrzył na nią wzrokiem bez żadnego wyrazu. Nie było w nim ani odrobiny współczucia, smutku. Jakby z nudów spojrzał na zegarek. Hana spuściła wzrok. Nie miała wyboru.
      - Zgadzam się… - szepnęła łamiącym się głosem.
      Czy to miał na myśli Shōta, mówiąc, że spełnią się jej marzenia? Owszem, kiedyś chciała stać się wampirem. Gdy była głupią, zakochaną w Suzaku nastolatką, biegającą za nim po szkole. Miała zaplanowane całe wspólne życie. Ślub, czułą przemianę, by mogli żyć razem długo i szczęśliwie, gromadkę pięknych dzieci, domek z wyśnionym ogródkiem… Chciała być przywiązana do kogoś, kogo kochała, a nie do osoby, którą gardzi, a która od teraz będzie mogła zrobić z nią wszystko. Tak kończyła się jej wolność. Aż chciało jej się śmiać przez łzy na samą myśl o tym, że wmawiała sobie, że to Związek odbiera jej swobodę. Tam przynajmniej miała prawo głosu, mogła odejść. Z jej obecnej sytuacji nie było już ucieczki.
      - Cieszy mnie to - przyznała z uśmiechem Sara. - Shōta-san przedstawi ci potem całą sytuację, oczywiście otrzymasz moją krew, nie pozwolimy takiemu skarbowi upaść do Poziomu E, nie musisz się o nic martwić. Rozpoczynasz właśnie nowe, lepsze życie. Witaj u progu nieśmiertelności - wyszeptała jej do ucha, po czym wbiła kły w jej szyję, spijając z niej krew i włamując się do części jej wspomnień. Hana czuła niewyobrażalny ból, choć zawsze chciała wiedzieć, jak to jest być gryzionym przez wampira. Miała jednak wrażenie, że ból zadawany przez znienawidzoną osobę zawsze będzie doskwierał mocniej. Czuła, jak ból powoli rozchodzi się po całym ciele, jak traci energię. Zmrużyła lekko oczy, ostatkiem sił zerkając na Shōtę. Pragnęła, by skrócił jej cierpienie, za długo to trwało. On jednak przyglądał się, nie robiąc nic. Po chwili uśmiechnął się złowieszczo i niestety był to ostatni obraz, jaki Hanashi Kiryū ujrzała w swoim ludzkim życiu.

      Odkąd obudził się ze snu kilkanaście lat temu, fascynowała go możliwa siła Łowców. Nieraz zastanawiał się, jak to możliwe, że zwykły człowiek o łowieckich zdolnościach, zamiast po przemianie stać się co najwyżej marnym Poziomem D, mógł otrzymać siłę tak wielką, żeby pokonać czystokrwistego wampira. Cieszył się, że będzie mógł na własne oczy ujrzeć ową przemianę zachodzącą w Hanashi. Zastanawiał się, co może przynieść przemiana dziewczyny o tak silnych korzeniach. Płynęła w niej bowiem krew zarówno Kurosu, jak i Kiryū. Te dwa łowieckie i silne rody w połączeniu z czystokrwistą krwią musiały przecież stworzyć coś wyjątkowego.
      Usiadł na brzegu łóżka, wpatrując się w nagie ciało Hanashi. Jej ubrania już dawno przesiąkły krwią, więc kazał służkom wykąpać nieprzytomną dziewczynę i położyć ją do łoża. Pogrążona we śnie, wyglądała niezwykle spokojnie, miarowo oddychała, delikatnie unosząc klatkę piersiową, na której niedbale wiły się kosmyki szarych włosów. Shouta odgarnął jej grzywkę na bok, odkrywając zamknięte powieki i z rosnącym zaciekawieniem przyglądał się nowej wampirzycy. Patrząc tak na jej delikatną skórę, musiał opanować chęć wgryzienia się w nią.
      Dziewczyna ledwo zauważalnie drgnęła. Podekscytowany wampir wbił w nią wzrok, czekając, aż się zbudzi. Kiedy ta chwila nastała i Hanashi delikatnie uniosła zmęczone powieki, jego usta wygięły się w uśmiechu.
      Piekło ją całe ciało, do tego było jej niesamowicie gorąco, tak że z trudem łapała oddech. Zdawała się też tonąć w pościeli, której wygodę najpewniej doceniłaby bardziej, gdyby okoliczności były przyjemniejsze. Jej głowę nachodziły przeróżne myśli, wszystkie wspomnienia powoli układały jej się w całość. Widząc siedzącego przy niej Shōtę, zacisnęła zęby. Zalała ją fala nienawiści tak wielka, jak jeszcze nigdy dotąd. Przepełniała jej serce i umysł. Ile jeszcze razy miała zostać zdradzona? Jak bardzo musiała cierpieć z powodu własnej naiwności i wiary w innych? Kiedy chciała usiąść, zorientowała się, że jest naga, więc podciągnęła satynową kołderkę i owinęła się nią w strategicznych miejscach. Przesunęła się na skraj łóżka, by znaleźć się jak najdalej od wampira, jednocześnie wlepiając w niego wielkie, jakby wciąż niedowierzające oczy. W jej głowie kłębiło się tyle myśli, że nie umiała całkowicie skupić się na tylko jednej z nich.
      - Ufałam ci… - szepnęła. - Zaufałam ci, idioto! - krzyknęła, czując, jak do oczu napływają jej łzy smutku i przerażenia.
      - Nigdy nie twierdziłem, że powinnaś - stwierdził, wzruszając ramionami, zainteresowany bardziej zachowaniem dziewczyny niż jej słowami. - Ubierz się. To rzeczy Toshi, ale powinny być dobre - powiedział, wskazując na kilka ubrań ułożonych na sofie. - Jesteśmy w pokoju gościnnym domu, który otrzymam po zaślubinach - poinformował jeszcze.
      Dopiero wtedy rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znaleźli. Światło słoneczne, którego nie było z powodu braku okien, zastąpiły świece ustawione na drewnianych meblach. Dzięki nim w pokoju panował półmrok. Chociaż wszędzie dominowały ciemne barwy, wszystkie dodatki, łącznie z świecznikami, były białe. Pomieszczenie było bardzo przestronne, wiele miejsca zajmowały regały z książkami, w rogu znajdowała się skórzana kanapa ze stolikiem do kawy. Na środku znajdowało się ogromne łóżko z baldachimem, na którym oboje siedzieli.
      - Jak mogłeś mi to zrobić?! Jak śmiałeś?! - krzyczała, nie zważając na jego słowa. - Jesteś zadufanym w sobie egoistą, nie masz uczuć! Jaka ja byłam naiwna! - wrzeszczała, praktycznie wyrywając sobie włosy z głowy. - Uwierzyć, że jesteś zdolny do ludzkich uczuć... Jesteś kreaturą, brzydzę się tobą - wycedziła z nienawiścią.
      - Przestań się mazać, jeszcze docenisz to, co dla ciebie zrobiłem. - Uśmiechnął się szyderczo.
      - Nie bądź śmieszny - powiedziała z kpiną, zaczynając się zastanawiać, co teraz będzie. -Wykorzystałeś mnie…
      - Było ci dobrze, nie narzekaj. - Westchnął, jakby był odrobinę znudzony ciągłymi oskarżeniami. - I ubierz się, jeśli nie chcesz, bym wykorzystywał cię dalej. Wyglądasz seksownie w tak drogiej pościeli. - Jego jadeitowe oczy skrzyły się w blasku świec. Hanashi jednak wrzała ze złości. Nie mogła zrozumieć, jak można było być tak bezczelnym. Wiedziała jednak, że wampir cechował się nadzwyczajną wręcz szczerością, więc dla własnego dobra wysunęła się z łóżka i podeszła do rzeczy dla niej przygotowanych. Nie wiedziała, czy miała wcześniej do czynienia z tak miękkim materiałem, z jakiego uszyta była ciemnozielona luźna bluzeczka na ramiączkach. Spojrzała na swoje posiniaczone i zadrapane nogi i brzuch z lekkim przerażeniem. Nie wyglądało to dobrze, jednak nie czuła bólu pochodzącego od tych obrażeń. Widać Shouta musiał zniwelować ból za pomocą magii. Ubrała się pospiesznie i nie zważając na wszelkie dolegliwości, udała się w kierunku drzwi. Nim do nich dotarła, w mgnieniu oka stanął przed nią Shōta.
      - Nie tak prędko, maleńka - mruknął, blokując jej przejście.
      - Jesteś największym frajerem, jakiego widział świat - warknęła, z całych sił bijąc wampira po klatce. Była tak osłabiona, że zapewne niemal nic nie poczuł. Dziewczyna zmęczyła się i tracąc na moment kontakt z rzeczywistością, zaczęła osuwać się na podłogę. Czystokrwisty złapał ją prędko, wziął w ramiona i zaniósł na łóżko.
      - Drań… - szepnęła cicho, będąc jeszcze w jego objęciach. Nie miała siły się wyrywać. Kiedy położył ją na materacu, sięgnęła po kołdrę i owinęła się nią. To zawsze dodawało jej poczucia bezpieczeństwa. Bała się przemiany. Nie wiedziała, jakim wampirem się stanie, a co gorsza, przerażało ją, kto będzie umiał wymusić na niej wszystko.
      - Urodziłaś się, by być wampirem - stwierdził Shōta, patrząc na Hanę. - Spójrz na siebie. Ta charyzma, ikra… Uwielbiam takie jednostki jak ty. Teraz będziesz jeszcze bardziej wyjątkowa - mówił jak zaklęty.
      - Ty chyba jesteś chory. Gadasz jak świr. - Westchnęła. - Podniecasz się tymi wszystkimi nowościami, których nie było za twoich czasów. Popadasz w przesadę, niedobrze mi przez to…
      - Daj spokój. Poczekaj, aż usłyszysz, co Sara-san dla ciebie przygotowała. Pobawimy się w aktorów - zaśmiał się.
      - Co masz na myśli…? - spytała niepewnie, czując, że odpowiedź jej się nie spodoba.
      - Jesteś właśnie tam, gdzie najbardziej obawiałaś się być. Po drugiej stronie rewolucji. - Oczy Hanashi rozszerzyły się. Czy to możliwe, że czystokrwiste wampiry miały związek z rebeliantami ze Związku? Po co mieliby się w to mieszać? To było oczywiste, że Sara od zawsze pragnęła władzy, ale co jej może dać Kyōji i inni zbuntowani? - Praktycznie wszyscy rebelianci przeszli przemianę, z Kyōjim Katsurą na czele - oznajmił jakby od niechcenia.
      - Że co..? - Hana była przerażona. Nie miała pojęcia, że mogło dojść do czegoś takiego. Chciała jak najszybciej ostrzec rodzinę, przyjaciół.
      - A ty nam pomożesz. Wszyscy myślą, że nienawidzisz Związek, więc będzie łatwiej. Rodzinie powiesz, że to ja cię przemieniłem, na twoją prośbę. Że nie mogłaś znieść życia i Łowców, i rozpoczynasz nowe, lepsze życie.
      - Nikt mi w to nie uwierzy - stwierdziła od razu. - Zbyt dobrze mnie znają…
      - Więc postaraj się grać wiarygodnie, bo każdy, kto dowie się o naszym planie, zginie. Na twoich oczach. Albo nawet rzucimy ich tobie na pożarcie. Wiesz, że ciężko jest się powstrzymywać w pierwszych fazach przemiany?
      - Jesteś potworem…
      - Wracając do rzeczy. Póki co twoja rodzina stoi po drugiej stronie barykady, wiesz, co to oznacza na polu bitwy.
      - Przecież mieli być bezpieczni! Miałam to być tylko ja…
      - Nikt nie każe im wybierać się na wojnę. Możesz pomóc im dokonać właściwego wyboru. Masz jednego asa, który rozbije szeregi prezesa Związku - szepnął, nachylając się nad nią. Dziewczyna odwróciła wzrok. To wszystko było trudniejsze niż się spodziewała. Wiedziała jednak jedno. Musiała ochronić swoich najbliższych. Bała się jednak wydać wszystkim swój największy sekret, odkryć swoją ranę, przez którą tak bardzo zmieniła się w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. - Wreszcie dokonasz zemsty, jakiej pragnęłaś - wymruczał jej do ucha, delikatnie je nadgryzając. Poczuła małe ukłucie i kroplę krwi spływającą jej po uchu. Wampir od razu ją zlizał.
      - Miejmy nadzieję, że stanę się tak silna, jak tego pragniecie. Wtedy cię zabiję - obiecała, zamykając oczy, by poukładać sobie wszystkie informacje.

      Minęły dwa dni od przemiany. W tym czasie Hanashi niemal zdołała przyzwyczaić się do życia w przyszłym domostwie Shōty. Większość pierwszej nocy doskwierała jej wysoka gorączka. Hanadagi siedział z nią wówczas całą noc, zachowując się nadzwyczaj opiekuńczo, zapewne dlatego, że chciał, by plan jego i Sary się powiódł. Gdy stan Hany się poprawił, wampir gdzieś wybył, jednak pozwolił jej przemieszczać się po całej posiadłości. Rzucił jednak czar, by niemożliwe było wyjście z niej. Jako iż w wampirzych domach nie było okien, dziewczyna nie widziała światła dziennego od pamiętnej kłótni z bratem. Wiele razy zastanawiała się, jak on się czuje. Serce wysyłało jej jednak wiadomość, że jest naprawdę źle. Martwiła się strasznie, każdego dnia modliła się o powrót do domu. Niestety, nic już nie mogło być takie samo. Dowiedziała się, że oficjalnie stoi po buntowniczej stronie rebelii. Nie wyobrażała sobie walczyć przeciwko swojej rodzinie, przyjaciołom… Musiała podjąć kroki, by temu zapobiec, a że dni dłużyły się niesamowicie, przynajmniej miała co robić.
      Żałowała każdej swojej wcześniejszej decyzji. Kłótni z bratem, z rodziną, z wujkiem, tańca z Shōtą i całej ich znajomości. Jeszcze niedawno była pewna, że jej serce nie może być bardziej rozbite, okazało się jednak, że się myliła. Skończyły się jakiekolwiek nadzieje i złudzenia na lepszy czas. Pragnęła wtulić się w ramiona brata, rodziców. Przeprosić ich za wszystko, co zrobiła, za to, że była na tyle głupia, by nie zauważyć ich troski i miłości, tylko pozwolić zaślepić się przez własny egoizm i zazdrość o to, że im w życiu się poszczęściło.
      Zawsze czuła się w swojej rodzinie jak czarna owca. Choć wciąż starała się ze wszystkich sił cieszyć się każdą chwilą, być w każdym miejscu, dawać radość i uszczęśliwiać innych, to wciąż tylko jej nic się nie udawało. Nie poznała prawdziwej, spełnionej miłości jak jej rodzice, Kei czy nawet Tamaki. Oszalała na punkcie jednego, skoczyłaby za nim w ogień, a on zniszczył ją psychicznie. Może i była dobrą Łowczynią, ale wciąż wpadała w kłopoty, bo lubiła wyrażać własne zdanie. Same z nią problemy. Zastanawiała się, jak Kei, który jest najwspanialszym człowiekiem pod słońcem, mógł mieć ją za swoją drugą połówkę. Jak znosił jej humorki przez całe życie? Jak mogłaby teraz się od niego odwrócić? Teraz, kiedy najbardziej się potrzebują?
      Po godzinach spędzonych na czytaniu książek z kubkiem gorącej herbaty obok usłyszała, jak ktoś idzie w jej kierunku. Domyślała się, kto to może być, ponieważ służki przebywające w posiadłości miały nakazane nie zbliżać się do niej w sytuacjach innych niż podawanie posiłków i ubrań. Hanashi nie lubiła samotności, ale mając do wyboru takiego rozmówcę, wolała siedzieć sama.
      - Jak się czuje moja mała buntowniczka? - spytał wesołym głosem Shōta, wchodząc do pomieszczenia. Dziewczyna westchnęła głośno, nie unosząc wzroku znad książki. - Nie udawaj, że lubisz czytać… - rzucił, zamykając jej przed nosem opasły tom o historii rodu Hanadagi. Pochylił się nad dziewczyną.
      - Gdybyś dał mi cokolwiek ciekawszego do roboty, nie musiałabym czytać - rzuciła, odwracając głowę, by nie czuć tak wielkiej bliskości wampira. Ten jednak ujął jej podbródek i na siłę odwrócił ją do siebie, przeszywając ją na wskroś jadeitowym spojrzeniem.
      - Jakieś objawy? Chęć krwi? Masz jeszcze gorączkę? - pytał, przykładając dłoń do jej czoła. Hana wykręciła oczami.
      - Nie udawaj przewrażliwionej matki - prychnęła. - Widzę i słyszę lepiej. Tak mi się przynajmniej wydaje. - Wzruszyła ramionami. Równie dobrze mogła przywyknąć do ciemności, choć chyba nie aż do takiego stopnia, i słyszeć każdy szelest z powodu pustki panującej w tym domu.
      - Zwykły człowiek nie usłyszałby tego, co mówię teraz, a jednak rozumiesz mnie doskonale. - Uśmiechnął się od ucha do ucha. Naprawdę sprawiał wrażenie, jakby podniecała go każda mała zmiana zachodząca w dziewczynie. Doprawdy chory człowiek. - A krew? - spytał, bo wiedział, że dopiero gdy Hanashi zacznie ją pić, stanie się prawdziwym wampirem i nabierze sił do walki.
      - Nic - odparła.
      Po chwili w pomieszczeniu znalazła się jedna ze służek z pieczenią w rękach i nożem do krojenia jej. Shōta spojrzał jej w oczy.
      - Wbij go sobie w brzuch - rozkazał, wskazując na nóż. Wapirzyca bez większego zawahania, lecz ze łzami w oczach zacisnęła dłoń na rękojeści.
      - Przestań! - Hana zdążyła jedynie krzykąć i zerwać się na równe nogi. Wciąż była zbyt wolna, usłyszała tylko jęk dziewczyny, która wbiła sobie nóż w brzuch. Łowczyni odruchowo odwróciła wzrok, czując wyraźny zapach krwi i słysząc dźwięk spadających na podłogę rubinowych kropli.
      - Jesteś potworem - warknęła na Shōtę.
      - Coś, cokolwiek? - Patrzył na Hanę w skupieniu, obserwując, czy na pewno nie łaknie jeszcze krwi. Ta pokręciła jedynie głową. Jej oczy wciąż miały barwę błękitu. - Trudno, do wesela się zagoi, Fusae-chan. Posprzątaj tu - nakazał i wyszedł z pomieszczenia, ciągnąc Hanę za sobą. - W nocy odwiedzi nas Sara-san. Miałem nadzieję, że do tego czasu poczynisz większe postępy.
      - Doceń, że nie mam na sobie łowieckiego tatuażu, wtedy mielibyście większy problem - stwierdziła, zastanawiając się, czy w ogóle chciałby mieć takowy. Co się stało, to się nie odstanie, chyba nie chciałaby męczyć się tak długo. Coś pociągającego było w tym piciu krwi, choć karała się za każdym razem, kiedy tak pomyślała.
      - Prawdopodobnie przyniesie ci swoją krew. Pamiętaj jednak, że wciąż będziesz od niej zależna. Musisz wykonywać każde jej polecenie, rozumiesz? - Spojrzał na nią z powagą.
      - Przestań mi o tym przypominać, wiem to doskonale, jestem na nią skazana na wieki wieków. Przez ciebie. I nigdy ci tego nie zapomnę - szepnęła wściekle.
      - Mam nadzieję. - Uśmiechnął się.
      - Pozwól mi zobaczyć się z rodziną, muszą się strasznie niepokoić… - poprosiła.
      - Jeszcze za wcześnie. Jeśli powiesz coś głupiego…
      - Jestem gotowa! Wiem, jakie są warunki, jestem ich świadoma. Pozwól mi ich zobaczyć, powiedzieć, że nic mi nie jest…
      - Nawet jeśli będziesz musiała ukryć odrazę do mnie i udawać, że jesteś we mnie zapatrzona tak, jak kilka dni temu? - Uśmiechnął się półgębkiem, schylając się do Hanashi. Ta przegryzła wargę na myśl o swojej naiwności. Musiała jednak odłożyć dumę na bok, dla bliskich.
      - Zrobię wszystko, co będzie trzeba - odparła. - Powiedziałeś, że potrzeba mi silnego bodźca, może to właśnie to ruszy moją przemianę?
      - Podoba mi się ten pomysł - stwierdził, a Hana już zaczęła żałować, że nie powiedziała tego w inny sposób. Była jednak skłonna poświęcić wiele, by zobaczyć ukochaną rodzinę.

      - Dziękuję, że nam pomagacie… - szepnęła Kaori do przyjaciół i rodziny zgromadzonych przy stole. Spojrzała na swoją katanę przypiętą do pasa na czas poszukiwań. Od kilku dni praktycznie nie zmrużyła oka. Kiedy przychodził czas na sen, wciąż myślała o zaginionej córce. Do poszukiwań dołączyli między innymi teściowie Keia - Sayuri i Kaito, a także Dei z Kanaru, Maria, Hanabusa, Ryohei, Kairen, jednak i to nie pomogło. Najgorszy był fakt, że od początku poszukiwań Kei ani razu im nie towarzyszył. Zamknął się w pokoju w rodzinnym domu i praktycznie z niego nie wychodził. Był pewien, że jego siostra nie żyje, ale nikt nie chciał dać temu wiary, każdy zwyczajnie bał się w to uwierzyć. - Idźcie do domu, sen wam się przyda - powiedziała do Ayi i Suzaku, którzy od świtu szukali dziewczyny na zmianę z Hanadagim, ponieważ wierzyli, że miał on coś wspólnego ze sprawą. Jego kuzynka, Toshiko, potwierdziła, że nie było go od kilku dni w domu, bo wyjechał w interesach, nie mówiąc dokąd. To wszystko wyglądało nader podejrzanie.
      - Poszukam jeszcze chwilę… - odparł Suzaku. Wyglądał naprawdę mizernie, co rzadko zdarzało się wampirom jego klasy. - Wypij herbatę, przyjdę po ciebie za jakiś czas, muszę się przewietrzyć -powiedział do Ayi i wstał od stołu, dziękując za gościnę. Spojrzał na Kao i Ichiru siedzących przy stole obok Tamakiego. Wszyscy byli równie smutni. Na kanapie siedział Matsuo wraz z Ryoheiem, dawnym mistrzem bliźniaków. Katsumi wciąż zajmowała się Miyako i Mayumi, która na ten trudny czas wróciła do mieszkania Keia.
      Pożegnawszy się z Kaienem i Reiko, wyszedł z domu i teleportował się do mieszkania Hany. Po raz setny przechodził przez te pokoje, szukając jakiegokolwiek śladu. Usiadł na łóżku w jej sypialni i zamknął oczy, próbując sobie wyobrazić, co mogło się stać. Dlaczego moce nie pozwalały na znalezienie bliskiej osoby? Ból w klatce, towarzyszący mu od kilku dni, wciąż doskwierał. Położył się na łóżku, wdychając jej zapach - jedyne, co mu zostało przez własną głupotę. Wiedział, że gdyby nie usunął jej wspomnień, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ponosił całkowitą odpowiedzialność za jej zniknięcie, więc nie mógł się poddać, nie chciał, nie potrafił.

      Grobową ciszę w salonie przerwała Aya, kiedy zerwała się na równe nogi.
      - Hanadagi! - powiedziała głośno, co było do niej aż niepodobne. Wszyscy na moment zamarli, po czym pędem ruszyli do drzwi, prawie przepychając się przez siebie. Wybiegli z domu i zobaczyli ją. Stała kilkanaście metrów od nich, obok niej zaś czystokrwisty wampir. Cała i zdrowa, schludnie ubrana, uczesana. Okaz zdrowia.
      Hanashi powstrzymywała łzy, żeby nie dać nic po sobie poznać. Dopiero teraz zobaczyła, przez co przechodzili jej najbliżsi. Ten niewyobrażalny ból w ich oczach i łzy radości cieknące po policzkach…
      Podbiegła w ich kierunku, zostawiając Shōtę z tyłu i wbiegła wprost w ramiona matki. Ta płakała głośno, głaszcząc ją po głowie i sprawdzając, czy to prawda, że ma swoje ukochane dziecko w objęciach.
      - Przepraszam… - wyszeptała Hana, tuląc się do matki. Starała się nie robić tego zbyt mocno, by ta nie odczuła, że coś nie gra. Po chwili dołączyli do nich Ichiru i Tamaki, dookoła słychać było szepty radości, ale i zdziwienia. Nagle wszystko zdawało się być zbyt głośne, tyle bodźców naraz.
      - Co jej zrobiłeś? - warknął Matsuo, idąc w kierunku czystokrwistego. - To jest karalne - zaczął wściekły. Wiedzieli, co jest na rzeczy, każdy czuł, że Hanashi jest podczas przemiany. Momentalnie wszyscy oprzytomnieli i jak jeden mąż ruszyli na czystokrwistego.
      - Nie, przestańcie! Matsu, to nie tak… - zaczęła Hana, podbiegając do przyjaciela i kładąc mu dłoń na ramieniu. - To ja poprosiłam - oświadczyła bez mrugnięcia okiem.
      - To niemożliwe - usłyszeli głos z tyłu. Z domu wyszedł Kei wyglądający jak siedem nieszczęść i patrzył z niedowierzaniem na bliźniaczkę. - Moja siostra by tego nie zrobiła…
      - Kei… - Oczy jej się zaszkliły. Podeszła do niego, mijając resztę rodziny. Drżały jej wargi. Słyszała, jak szybko bije jego serce: zupełnie tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Bez wahania rzuciła mu się na szyję. Wydawał się być dziwnie otępiały, nie odwzajemnił nawet jej uścisku. - Przepraszam, że się martwiłeś - szepnęła. - Chciałam ci powiedzieć o mojej decyzji… - To było dla niej trudniejsze niż myślała. Keiowi się nie kłamie, on przecież to wyczuje… - Naprawdę tęskniłam, nie gniewaj się już na mnie, wiesz, że kocham cię najmocniej…
      - Ja… Nie wiem, ja… Nie wiem - mamrotał. Patrzył na nią, analizując sytuację. Dotknął jej twarzy, rąk, jakby upewniając się, że faktycznie stoi przed nim jego własna siostra. Zaraz jednak szerzej otworzył oczy. - Zerwałaś nasze połączenie dla jakiejś głupiej zachcianki?! Myślałem, że nie żyjesz! - mówił w totalnym szoku.
      - Przepraszam, ale tak będzie lepiej - tłumaczyła, lecz czuła się okropnie. Pragnęła powiedzieć mu całą prawdę. Nie dziwiła mu się, że jej nie poznaje, nie była sobą, nie mogła być.
      - Nie wiem, co czujesz… - szepnął przerażony, jakby walczył sam ze sobą. Z jednej strony kamień spadł mu z serca, z drugiej nie poznawał osoby, która przed nim stała. Miał mętlik w głowie.
      - Będzie dobrze, Kei - obiecała.
      - Hanashi, mogłabyś… - wtrącił Shōta, chrząkając lekko. - Wszyscy dziwnie się na mnie patrzą - stwierdził niezadowolony. Dziewczyna wysiliła się na uśmiech i wróciła do wampira. Wiedziała, że musi wszystko wyjaśnić bliskim.
      - Poprosiłam Shōtę o przemianę. Miałam dość tamtego życia i wierzyłam… wciąż wierzę, że to pomoże mi stać się innym człowiekiem. To moje przeznaczenie, czuję się wyśmienicie, jak nigdy dotąd - mówiła, siląc się na zdecydowany ton. - Dokończę przemianę z dala od domu, a wtedy wszystko się ułoży…
      - Kochanie, co ty mówisz? Przecież wróciłabyś do Związku i wszystko byłoby dobrze… - powiedziała Kaori z troską wymalowaną na twarzy.
      - Nie mogę wrócić, mamo. Mam inne poglądy… Związek nie działa prawidłowo, a osoba na jego czele nie jest kompetentna.
      - O czym ty mówisz? - wtrącił zdziwiony Kaien. Nie wierzył własnym uszom. Spojrzał na Ayę, która nic nie powiedziała, tylko zwiesiła głowę. Hanashi zdławiła w sobie wyrzuty sumienia.
      - To prawda, miałam wystarczająco dużo czasu, by to sobie przemyśleć… - rzekła.
      - To nie ma sensu, dlaczego nie mogłaś po prostu z nami pogadać? - spytał Matsuo.
      - Żałujemy, że od razu nie stanęliśmy po twojej stronie, ale przecież nie potrzebowałaś się zmieniać - dodał Ichiru.
      - Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał Tamaki.
      - To on cię namówił? To jego wina… - szepnął Kei, a wszyscy mu przytaknęli.
      - Od początku mi się nie podobał - stwierdziła Kaori.
      - Nie ujdzie ci to na sucho, Hanadagi - warknął Tamaki.
      Wszyscy zaczęli napierać, dopytywać. Hanashi aż zakręciło się od tego w głowie, ilość dźwięków, która ją bombardowała, była zbyt duża. Słyszała wyraźnie każde słowo, czuła przyspieszone pulsy wszystkich zgromadzonych. Spojrzała z lekkim przerażaniem na zupełnie obojętnego Shōtę, który wzruszył jedynie ramionami. To była jej rola, żeby nie dać się złapać. Widział jednak, że brakło jej argumentów. Powoli przygniatali ją nawałem pytań.
      - Poprosiła mnie, bym ulżył w jej cierpieniu, a ja nie zwykłem odmawiać przyjaciołom. Tak bardzo cierpiała, a rodzina jej nie pomogła… Czyżbyście nie zauważyli, z jak wielkimi problemami się zmagała? Jako najbliższe jej osoby powinniście to widzieć… - Westchnął teatralnie, przytulając Łowczynię. Hana zacisnęła zęby, wiedząc, że teraz czeka ją jeszcze większa fala pytań i że już się nie wymiga. Była wściekła na Shōtę za te słowa. Słowa, które zmuszały ją do wyjawienia sekretu, który miał być ostatnią deską ratunku, w razie gdyby nie udało jej się przekonać rodziny innymi sposobami. Zobaczyła zdziwione twarze członków rodziny, jakby obwiniające się za obecny stan dziewczyny.
      Nim jednak ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, Hana poczuła, jak ktoś gwałtownie odpycha ją od wampira. Starała się nie przewrócić. Udało jej się złapać pion, by zobaczyć, jak Suzaku uderza pięścią Shōtę. Ten zupełnie się tego nie spodziewał, więc nie zdążył zrobić uniku. Atmosfera zagęściła się niesamowicie, zerwała się wichura, cząstki ziemi unosiły się w powietrzu. Hanashi chciała wkroczyć pomiędzy wampiry, jednak Matsuo zagarnął ją do siebie, najwyraźniej martwiąc się, że może zrobić się nieprzyjemnie.
      Aya z troską spojrzała na Suzaku. Miała nadzieję, że dużo starszy i bardziej doświadczony wampir nie zrobi mu krzywdy. Nie mogła go powstrzymać, był tak wściekły, że ona jedna niewiele by wskórała. Kaori zaczęła po cichu dopingować księcia, wciąż obwiniając dziedzica rodu Hanadagi o przemianę jej córki.
      - Ty śmieciu, nigdy w życiu jej już nie dotkniesz - wycedził Suzaku, patrząc na wroga z nienawiścią. Powietrze wokół niego wirowało jak szalone, rozdmuchując mu włosy na wszystkie strony.  Jak on mógł przemienić Hanę? Jak ktokolwiek mógł pozbawić ją tak pięknego życia, które zawsze chłonęła całą sobą? Dlaczego tak bardzo zamieszał jej w głowie? Czemu on sam był tak głupi, żeby na to pozwolić? Wyrzuty sumienia, które towarzyszyły mu od dawna, powiększyły się. Nie mógł sobie tego wybaczyć. Ale Shōcie też się nie upiecze.
      - Kto to mówi? - rzucił z kpiącym uśmieszkiem Hanadagi. - Dokonała wyboru - zaśmiał się, posyłając w kierunku księcia magiczne pociski. Zaczynało się robić nieciekawie, aczkolwiek Shōta wiedział, że ma przewagę. Choć musiał przyznać, że w złości Shōtō nieźle sobie radził.
      - Przestańcie! - krzyknęła Hana, wyrywając się Matsuo i wbiegając pomiędzy walczących mężczyzn. Omal nie oberwała pociskiem, jednak Suzaku był szybszy i osłonił ją, rezygnując z walki. - Powiedziałam starczy, Shōta - rzekła zdecydowanie, na co niezadowolony wampir uniósł ręce w geście zgody i dezaktywował swe moce.
      - Nic ci… - zaczął zmartwiony Suzaku, łapiąc Hanę za rękę, jednak ta od razu mu się wyrwała.
      - Nie dotykaj mnie… Nienawidzę cię - szepnęła, nie będąc w stanie spojrzeć mu w twarz. Znów usłyszała szepty zdziwienia. - To właśnie jest powód mojej zmiany! - powiedziała głośno do rodziny. - Chcesz im coś powiedzieć, Suzaku? - Z całej siły starała się, by głos jej nie zamarł. Suzaku spojrzał na nią tak zbolałym wzrokiem, jakiego jeszcze nie widziała. Jednocześnie wciąż słyszała zdziwione szepty rodziny. Nie odzywali się jedynie Kei, Matsuo i Aya.
      - Hana, wiesz, że ja… Przepraszam. - Zwiesił głowę.
      - O co, do cholery, chodzi? - zdenrerowała się Kaori, żądając wyjaśnień.
      - O to, że wasz wspaniały, chodzący ideał zniszczył mi życie. Uwiódł mnie, zaciągnął do łóżka, a potem usunął mi te wspomnienia… - Nie powstrzymała płaczu. - Wiecie, co do niego…. Zresztą… Pamiętasz, mamo, tamtą misję? Moje rany? Dzięki Shōcie dowiedziałam się, że ktoś majstrował przy mojej pamięci. Musiałam wyciągać z niego prawdę. Potraktował mnie jak śmiecia, jak gówno, jak zabawkę, jak…
      - Hana, proszę… To… - szepnął, wyciągając w jej stronę rękę.
      - NIE DOTYKAJ MOJEGO DZIECKA - wycedziła przez zaciśnięte zęby Kaori, trzymając wyciągniętą katanę wycelowaną w wampira. Pomyśleć, że niedawno gawędziła sobie z nim u Marii, prosząc go o pomoc, a ten łajdak patrzył jej w oczy, udając, że nic się nie stało!
      Ichiru podszedł do Suzaku i z całej siły uderzył go pięścią w twarz, ponieważ nie miał przy sobie żadnej broni. Nie pozwoli na takie traktowanie swojego dziecka! Jak mogli o tym nie wiedzieć? Jak mogli gościć pod dachem kogoś, kto tak skrzywdził ich córkę?!
      Tamaki również się wyrywał, jednak Matsuo go przytrzymał. Kaien stał z boku z zapłakaną Reiko. Nie wierzyli w to, co słyszeli.
      - Mieliśmy cię za przyjaciela… - wycedziła Kao. - A jesteś nikim. Żałuję, że moja siostra pozwoliła ci wejść do naszego życia.
      - Ależ ciocia doskonale wiedziała o tym, co się stało, prawda? - rzuciła z pogardą Hanashi. Zapadła cisza. Wszystkie oczy skierowały się ku Ayi.
      - Niemożliwe… Powiedziałabyś mi, prawda? - spytała niepewnie Kaori, widząc minę siostry.
      - To skomplikowana sytuacja, nie do końca tak przejrzysta, jak się wydaje… Suzaku nie… - zaczęła, lecz było jej niesamowicie niezręcznie tłumaczyć się z czegoś takiego. Ona rozumiała przyjaciela, widziała, jak bardzo przeżywał to, co zrobił, co, choć nie umniejsza dokonanego przez niego czynu, pozwaliło jej zrozumieć jego działanie. Nie umiała jednak wytłumaczyć tego innym, ponieważ tylko ona znała tak dobrze jego infantylne podejście do co poniektórych spraw.
      Kaori opuściła katanę. W oczach miała łzy.
      - Nie powiedziałaś mi, że ten dupek skrzywdził moją córkę? Jak mogłaś widywać się ze mną, uśmiechać się, kiedy tak się o nią martwiłam, wiedząc, co jej jest? Wybrałaś jego zamiast rodziny? - Serce pękało jej na samą myśl o zdradzie, jakiej dopuściła się jej siostra. Nigdy nie podejrzewała, że wybierze wierność Suzaku zamiast rodzinie.
      - Kao-chan…
      - Nie, dosyć już usłyszałam. Zawiodłam się na tobie - oznajmiła krótko blondynka. - A ty możesz liczyć swoje dni, gnido. Nikt ci nie pomoże - zwróciła się do Suzaku.
      - Nigdy więcej nie chcę go widzieć - wycedził Tamaki.
      - Przestańcie! - przerwał nagle Kei, stając w obronie Shōtō. - Osądzacie go przez to, co zrobił, nie patrząc na to, co czuje. Popełnił największy błąd życia, ponieważ ją ko…
      - Zdrajca - wyszeptała Hanashi. - Zabił mnie, rozumiesz? Zabił mnie tamtej nocy! - Łzy leciały po jej twarzy jak oszalałe. Jej rodzice z najmłodszym bratem przytaknęli. - Dlatego właśnie od teraz stoję po drugiej stronie rebelii. Nie zgadzam się na tak okrutne wykorzystywanie władzy silniejszych. Wycofajcie się z tej wojny, nikt nie musi ucierpieć… Nie walczcie za tych, którzy wciąż nas okłamują. Proszę… - ściszyła głos. Błagała, by to, co uczyniła, dało się kiedyś odkręcić. - Czas na mnie, Shōta się mną zaopiekuje, wszystko będzie dobrze, obiecuję… - rzuciła po chwili.
      - To należy do ciebie - powiedział cicho Suzaku, wyciągając w kierunku Hanashi pistolet zawinięty w jakiś materiał, by nie poprzył mu dłoni. - Myślałem, że się nie rozstajecie… - powiedział na tyle cicho, by ludzka część zgromadzonych nie usłyszała. Zdawało mu się, że dostrzegł przerażenie w oczach dziewczyny. Czy to możliwe, że była przemieniona wbrew własnej woli? Co tu się tak naprawdę rozgrywało, dlaczego właśnie teraz wyciągnęła na jaw tę sprawę?
      Hanashi odebrała Black Buttlera z rąk Suzaku, starając się nie patrzyć mu w oczy. Czuła ogromne wyrzuty sumienia, choć wiedziała, że postąpiła słusznie. Sekundy później Ichiru kazał księciu się wynosić i więcej nie pokazywać w ich domu. Dziedzic Shōtō, kłaniając się niemal do ziemi, przeprosił zgromadzonych, a następnie razem z Ayą teleportował się.
      - Przepraszam, że nie widzieliśmy, co się dzieje, że nie zareagowałam… Nigdy w życiu nie pozwolę cię więcej skrzywdzić - obiecała Kaori, biorąc córkę w objęcia i płacząc. Po chwili słabości wypuściła córkę z ramion i pozwoliła jej iść do czystokrwistego, z którym po chwili zniknęła.
      Usłyszeli huk zamykających się drzwi. Kei wszedł do domu, niezrozumiany przez resztę. Kaori spojrzała zbolałym wzrokiem na męża. Czy właśnie fundament ich siły rozpadł się w drobny mak? Dlaczego nagle poczuli się tak bezsilni i bezradni wobec otaczającego ich świata? Czuli, że rozłam w rodzinie będzie początkiem kłopotów, o jakich im się nawet nie śniło.







***

      Witam wszystkich serdecznie! Jako iż ma siostra baluje w Japonii, to mi przypadł zaszczyt do wstawienia (i napisania!) tego oto rozdziału. Pomysłów w głowie jest mnóstwo, ale niestety niewiele czasu na przelanie tego na papier… Mam nadzieję, że niektórzy jeszcze tutaj zaglądają i ucieszy ich nowy post. Dziękuję, że jesteście z nami i wspierajcie nas dalej, bo naprawdę chcemy doprowadzić tę historię do końca - szczególnie, że wiemy, jak to wszystko się skończy. ;P Dziękujemy za komentarze pod ostatnim rozdziałem, który pojawił się milion lat temu - oby na kolejny nie trzeba było tyle czekać. Zaczęłam go pisać, ale nie wiem, kiedy będzie czas, by go skończyć. No nic, pozdrawiam wszystkich serdecznie, buziaki! :*

15 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że Hanashi stanie się wampirem! Teraz robi się coraz ciekawiej. Mam nadzieję, że nie zostanie zmanipulowana przez Sarę i nie zabije nikogo ze swojej rodziny. A najbardziej by mnie bolało, gdyby skrzywdziła Keia.
    Teraz nie wiem co myśleć o Shoutcie. Mam mętlik w głowie. Jest okropny. Ale jaki jest dobry w tej okropności xD
    Końcówka jest mega mocna. Cała prawda wyszła na jaw. Biedna rodzina Kao - oni najwięcej cierpią. Kao zdradzona przez Aye, osobę, której najbardziej ufała. Wcale się nie dziwię, że jest na nią wściekła. Kao miała mocny argument. Ale za to szkoda mi Suzaku xD No i Keia, jak mówił o tym przerwanym połączeniu. Serce mi się krajało.
    Dobre rozegranie z Black Buttlerem. Brawa dla księcia. XD
    Pozdrawiam! I mam nadzieję, że jednak znajdziesz trochę czasu na napisanie nastepnego. :>
    A jak macie już pomysł jak zakończyć, to pewnie też wiecie ile mniej więcej rozdziałów zostało do końca? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o rozdziały to ciężka sprawa xd Jak pisałyśmy VK to w momencie kiedy już miałyśmy wszystko ustalone do końca i stwierdziłyśmy, że 5 rozdziałów i koniec... To wyszło ich gdzieś z 15 :D Tu jeszcze trochę akcji trzeba rozegrać, więc ciężko oszacować. Ale bądźmy dobrej myśli, że uda się to doprowadzić do końca :D Dziękuję za miłe słowa!

      Usuń
  2. Dzięki za info!
    Kur***~!!!! Wiedziała, wiedziałam, że Hana w końcu stanie się wampirem! To się porobiło! Ładnie to rozwiązałyście, aż nie mogę się doczekac co się będzie działo dalej!
    Cóż, jakbym była Haną, to w pierwszej kolejności zatłukłabym Shoutę xD Wcześniej go lubiłam, ale zmieniam zdanie! Oficjalnie jest na mojej czarnej liście! I zaraz po Sarze to numer 1 do wyeliminowania! Ah! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! I rozwiązania tej historii!
    Hm... Wiecie co? Tak mi się to z Zero skojarzyło... W sensie: z jego historią. Kaname też się nim posłużył, jak Sara i Shouta Haną... A przynajmniej chcą to zrobić... No, mam nadzieję, że Łowczyni znajdzie jakiś sposób by zapłacili jej za to...
    Ojej, biedny Suzaku ;( Mimo wszystko mu współczuję. Właśnie się wydało co zrobił... Teraz wszyscy będą go nienawidzili...
    I Kei! On to dopiero musiał przeżywać straszne chwile! W końcu Hana i Kei to bliźniacy! :(
    Brawo Kao! Rozdział jest świetny! :)
    Pozdro i weny przy pisaniu kolejnych :D
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! :D
      Chociaż sama to piszę to też to przeżywam :P Suzaku przyda się trochę drogi krzyżowej, może niektórzy mu w międzyczasie wybaczą (Suzu!) :P
      Właśnie włączyłam laptopa i zabieram się za kolejny rozdział! Dzięki za motywację!

      Usuń
    2. Też chciałabym znaleźć motywację, czas i wenę... T^T

      Usuń
  3. O boże, Kaori, mam zawał!Tyle akcji w jednym rozdziale, aż brak mi słów.Nie mogę usiedzieć, nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
    Hana badass tak bardzo.Szkoda mi jej, Keia i Ayi.Za to pogłebiła się moja nienawiść do Sary.
    Życzę weny i pozdrów Ayę!

    PS.Macie jakiegoś e-maila na fanarty?Bo ten rozdział niesamowicie mnie natchnął!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cokolwiek chcesz wysyłać, ślij na kao.chan.1511@gmail.com :)
      Aż mnie tu natchnęłyście na pisanie. Chyba oleje studia na chwilę i wezmę laptopa do pisania :D
      Pozdrowię moja siostrę kochaną :*

      Usuń
    2. Młoda, nie pozwalaj sobie! :P Aishiteru, ślij na aya.ya.kaori@gmail.com, też chcę mieć do tego dostęp, a nie! ;_;
      Dziękuję za pozdrowienia. ;)

      Usuń
    3. Przecie bym Ci wysłała -.-

      Usuń
    4. Aishiteru, dziękujemy za rysunek, jest piękny! *o*
      Czekam na kolejne, bo mam nadzieję, że powstaną. <3

      Usuń
  4. Rozdział cudny! Dawno niczego nie było ale warto było czekać ^^ Co jeszcze mogę napisać...?
    Pozdrawiam cieplutko <3
    Lena
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło nam to słyszeć. :)
      Również pozdrawiamy!

      Usuń
  5. To się porobiło! Hana wampirem! :O Szkoda mi bardzo Kaori. Zdradzona przez siostrę. Chociaż Aya też była w ciężkiej sytuacji. Miedzy młotem, a kowadłem. Między rodziną, a przyjacielem. Ale mam nadzieję, że Kaori szybko ochłonie, wybaczy Ayi i pogodzą się :) Suzaku należała się kara, ale żeby aż tak... Co do Shouty to mam mieszane uczucia. To dupek, ale ma coś w sobie. I jakoś nie widzę go w roli pomagiera Sary. Może w końcu się nawróci :DA fragment kiedy Kei mówi o zerwanym połączeniu to prawdziwy wyciskacz łez T.T Wyszedł wspaniały rozdział! Bardzo mi żal całej rodziny Kiryū. Ale wierzę, że sobie poradzą i wszystko będzie dobrze :)
    Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział !
    Pozdrawiam Was ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka :) Chamska reklama, ale a nuż widelec ci się spodoba i zechcesz przeczytać :)
    www.kuroshitsujizbior.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń